DZIECI I RODZINA

Od Ciebie zależy komu dasz zielone światło.

time out

Istnieją różne modele wychowania, a wśród rodziców znajdziesz zwolenników skrajnie odległych od siebie metod. Pozytywna dyscyplina, kary i nagrody, wzmacnianie negatywne, rodzicielstwo bliskości, time out. Na propagowaniu niektórych z tych metod popularność zdobyła znana w rodzicielskim i pedagogicznym środowisku Superniania. Może dobrze? Może pomogła? Może…ale jedna ze spuścizn, które po sobie zostawiła, nie daje mi spokoju, bo chociaż znana już wcześniej w trochę innej formie, została przyjęta, jako doskonała metoda wychowawcza nie tylko przez rodziców, ale i placówki, jak żłobki i przedszkola.

Czym jest time out aka karny jeżyk?

Time out (przerwa) polega na odizolowaniu dziecka, które nie słucha poleceń, przeszkadza podczas zajęć, wpada w szał itd. Dorosły stosujący tę metodę chce, żeby dziecko podczas izolacji przemyślało swoje zachowanie, uspokoiło się i po określonym czasie wróciło do przerwanej aktywności. Dziś nazywa się to karnym jeżykiem, karnym krzesełkiem, kiedyś stawało się w kącie albo klęczało na grochu. Wszystkie te kary miały na celu to samo: uspokojenie emocji dziecka poprzez separację od bodźca, który powodował niechciane (przez dorosłego) zachowanie.

Mam nadzieję, że Tobie też coś tu nie gra, chociaż rodzic może nabrać wątpliwości, bo i zdanie wśród psychologów jest podzielone. „W sytuacjach społecznych odsyłanie do kąta, na sofę, kiedy inni patrzą, jest formą upokorzenia.” – mówi dr Magdalena Śniegulska [1]. W domu, to co innego. W tekście, który podlinkowałam, przedstawione zostały zalety tej metody. Kilkukrotnie zaznaczone zostało, że time out nie jest formą kary. Nie wierzyłabym w to jednak tak mocno, bo zarówno izolacja, jak i zostawienie dziecka sam na sam z emocjami czy odebranie uwagi i odejście od niego na kilka kroków…jest formą kary. Nawet jeśli się ją ładnie nazwie brakiem pozytywnego wzmocnienia.

Co zamiast time out?

Za portalem dziecisawazne.pl, pierwszą z metod jest odwrócenie kary. Nie time out, a time in [2], czyli czas spędzony wspólnie. Bliskość i wsparcie. Są znacznie lepsze i dają świetne rezultaty. Metoda separacji może i działa, ale tu i teraz – w przypadku dzieci musisz brać pod uwagę dłuższą perspektywę, a nie natychmiastowy efekt.

1. Bliskość zamiast kary.

Niekonwencjonalne podejście wymaga od rodzica większej uwagi, cierpliwości i czasu. „Connect before you correct” [3], bądź blisko zanim poprawisz, a raczej zaczniesz tłumaczyć. Więź z dzieckiem zawsze na pierwszym miejscu. W stanie histerii i silnych emocji maluch nie będzie rozmawiał, bo jego mózg jeszcze się nie rozwinął w stopniu, który to umożliwi. Bądź blisko, później porozmawiaj. Nazwij uczucia, ale nie odwracaj się od dziecka.

Zanim skorygujesz zachowanie dziecka, przytul je. Na rozmowę przyjdzie czas. Nie wiem czy wiesz, ale po ataku histerii dziecko może czuć się zażenowane, zawstydzone własnym zachowaniem. Krzycząc na nie, upominając i wytykając co zrobiło nie tak, nie pomożemy w uporaniu się z negatywnymi uczuciami. Im dziecko starsze, tym bardziej będzie zdawało sobie sprawę z tego, co poszło nie według planu idealnego zachowania, które jak wiemy, nie istnieje ;).

Najtrudniejszą częścią tego punktu jest rozmowa, bo wymaga od rodzica nie osądzania zachowania, a podążania za dzieckiem i jego opowieścią o tym, co się stało. Zapytaj co takiego się wydarzyło – w przyszłości będziesz wiedziała, kiedy może nastąpić punkt zapalny. Dzięki temu, że dziecko samo opowiada – uczy się nazywać emocje i oswaja je. [4]

“Musisz dosięgnąć serca, zanim dosięgniesz głowy.”

Carter Bayton

2. Czas razem zamiast izolacji.

Dokładnie jest to nawiązanie do artykułu DSW. Założenie „przemyślenia” swojego zachowania jest całkiem spoko, ale lepiej robić to razem niż w odosobnieniu! Dzieci uczą się rozwiązywania problemów nie samoistnie, spędzając czas same ze sobą, a dzięki relacji z rodzicem, który zapewnia poczucie bezpieczeństwa.

Gdybyśmy za każdym razem (wiem, to nie zawsze jest możliwe – też jestem mamą!) zastanawiały się co w danym momencie może czuć dziecko, nigdy nie podniosłybyśmy na nie głosu ani nie stawiały nierealnych wymagań.

Wspólny czas pozwala na okiełznanie emocji. W zależności od wieku dziecka możesz z nim rozmawiać. Czterolatek potrafi nazwać wiele swoich emocji, pięciolatek potrafi czasem powstrzymać się przed nagłym wybuchem (nie zawsze, tego nawet dorośli nie potrafią!), a z sześciolatkiem spokojnie można umówić plan działania w razie, gdyby sytuacja była napięta. Chcesz przykładu z życia? Służę pomocą: mój syn potrafi bardzo głośno i wyraźnie oznajmić, że jest niezadowolony, bo na przykład nie pozwoliłam mu zjeść batonika przed obiadem. Podejrzewam, że nie on jeden. Jak rozwiązałam problem? Kiedy rozmowa była już możliwa, usiedliśmy razem i zapytałam go, co by zrobił na moim miejscu. Tak, żeby on nie wpadał w złość i żebym ja nie musiała mu odmawiać. Wiesz, co powiedział? Żebym nie kupowała rzeczy, których nie może zjeść przed obiadem, możemy natomiast wspólnie iść na zakupy i ustalić co można słodkiego kupić.

Słodycze znalazły się tu nie bez powodu, bo w naszym domu niemal ich nie ma i kiedy się pojawiają, są naprawdę łakomym kąskiem dla dzieci.

Wspólne ustalanie reguł, ale też spędzanie czasu tak po prostu buduje zaufanie między Tobą, a dzieckiem. Jeśli nie będziesz negatywnie odbierać próby radzenia sobie z emocjami, w przyszłości łatwiej będzie dziecku przyjść do Ciebie w chwili kryzysu.

Time in Toolkit, to tablica, którą możecie wspólnie zrobić. Narzędzie pomagające w nazywaniu emocji i radzenia sobie z nimi. Więcej inspiracji możesz wyszukać na PInterest wpisując wyboldowane hasło, na przykład:

time out 2
https://genmindful.com/products/time-in-toolkit?

3. Zastanów się nad swoimi oczekiwaniami.

Tym lepiej, jako rodzice, poradzimy sobie z każdą sytuacją, im bardziej nasze oczekiwania będą…realne. Oczekiwania są czymś, co rodzi się razem z dziećmi. Ba, niejednokrotnie jeszcze przed porodem planujemy, jak będzie wyglądało życie po. Nie rób tego. Oczekiwania niedopasowane do sytuacji, nierealne, są frustrujące i prowadzą do szukania niewłaściwych rozwiązań.

Przykład: oczekujesz, że dziecko będzie przesypiało całe noce. Jeśli nie, Ty będziesz niezadowolona i zawiedziona. Jeśli jednak założysz, że każdej nocy czeka Cię kilka pobudek – nie zmieni się Twoje zmęczenie, ale nastawienie już tak. Nic się w kwestii oczekiwań nie zmienia wraz z wiekiem dzieci.

A to nie wszystko, bo do naszych rodzicielskich oczekiwań dochodzą jeszcze te społeczne. Większość sytuacji, w której chcę skorygować zachowanie moich dzieci, zdarza się wtedy, gdy jesteśmy w miejscu publicznym. Obawa przed oceną innych jest tak głęboko zakorzeniona, że zwracam uwagę tylko po to, żeby inni nie zrobili tego za mnie. Na szczęście mam z tyłu głowy też coś, co zawsze powtarza moja mama:

Nikt z nas nie urodził się dorosły.

To proste zdanie od razu stawia mnie do pionu i pozwala moim dzieciom być po prostu dziećmi. Tymi, które zachowują się właściwie do swojego wieku, charakteru i poziomu rozwoju mózgu. W sytuacjach krępujących, nowych, niewygodnych musimy zobaczyć świat z poziomu dziecka i zadać sobie pytanie: dlaczego tak się dzieje? Dlaczego krzyczy, dlaczego się sprzeciwia, dlaczego rzuca się na ziemię? Normy społeczne świata dorosłych nie pokrywają się z dziecięcym światem, chociaż wielu dorosłym się to nie podoba. [5]

4. Przenieś sytuację związaną z dzieckiem na swoje dorosłe życie.

Serio. Załóżmy, że masz problem z mężem – notorycznie spóźnia się na przygotowane przez Ciebie kolacje. Spotykasz się na kawie z przyjaciółką i mówisz o swoim problemie. Co usłyszysz?

Czy przyjaciółka doradzi Ci ignorować go, zostawić samego sobie, żeby „przemyślał swoje zachowanie”?

A może dostanie od Ciebie karę? Zabierzesz mu zegarek lub kluczyki do auta, bo to go czegoś nauczy?

Zmiana perspektywy pomaga zrozumieć, jak idiotyczne są to rozwiązania, podczas gdy w budowaniu relacji najważniejsza jest bliskość i szczera rozmowa. Dzieci są dziećmi i nie muszą być traktowane jak dorośli w sensie obarczania ich dorosłymi problemami. W przypadku relacji, zaufania, zrozumienia – niezależnie od wieku, płci albo wzrostu – wszyscy zasługujemy na takie samo traktowanie, które nie oznacza tak popularnego „wchodzenia na głowę”.

I jeszcze jedno – każda z nas ma prawo do gorszego dnia. To nie określa nas, jako rodziców, że wpadamy w złość czy frustrację. Może właśnie wtedy warto pomyśleć o tym, że nasze dzieci mają do tego takie samo prawo. Wierzę, że rodzicielstwo oparte na autorytarnym traktowaniu dzieci odchodzi do lamusa. Więź, która zbudowana jest na akceptacji i świadomości jest piękna i trwała.

Kiedyś napisałam tekst o buncie czterolatka i dostałam trochę pretensji o braku gotowych rozwiązań dla rodziców. W tym artykule masz ich pod dostatkiem, ale pamiętaj, że każda sytuacja jest inna. My rodzice jesteśmy różni, nasze dzieci nie są identyczne. Nie ma uniwersalnych prawd, które powiedzą, JAK. Istnieje jednak wiele tych, które pokażą KTÓRĘDY.

Będzie mi miło, jeśli docenisz moją pracę i polubisz ten wpis.
Możesz też podzielić się nim z innymi.

[1] https://mamotoja.pl/time-out-wychowanie-dziecka,zasady-wychowania-artykul,17082,r1p1.html
[2] https://dziecisawazne.pl/3-alternatywy-dla-time-out/
[3] https://raisedgood.com/how-avoid-time-outs-other-punishments/
[4] The Whole Brain Child – Dan Siegl
[5] It’s Ok to Go Up the Slide: Renegade Rules for Raising Confident and Creative Kids – Heather Shumaker

1 comment

  1. Kasia 13 października, 2019 at 12:01 Odpowiedz

    Był czas, że próbowałam karnego jeżyka w takiej wersji, że młodszy syn jak się mocno zezłościł miał na chwile odejść do drugiego pokoju. Czekałam aż przestanie piszczeć (krzyczec czy tam płakać) i wtedy chwilę rozmawialiśmy. Zauważyłam jednak po kilku takich sytuacjach, że syn zostawia otwarte drzwi i ukradkiem patrzy na mnie, odczytałam to więc jak sygnał, że nie chce być sam. Obecnie jak wpadnie w złość stoję przy nim i czekam aż mu emocje opadną, następnie przytulam i pytam. Mam dwa typy dzieci w domu – jedno jest bardziej ekspresyjne w wyrażaniu emocji 😉 i faktycznie bywa ciężej, gdy jest poza domem, a go taka złość dopada 🙂 Nastawiłam się również do tego w ten sposób, że jest to po prostu inny charakter niż drugi syn ( z tym można było od małego większość rzeczy załatwić na spokojnie:) i mówię szcErze, że mało kiedy mnie takie nerwowe zachowanie wyprowadza z rownagi, co mi pomaga łatwiej nad tym zapanować i koło się zamyka. Także zgadzam się ze wszystkim co napisałaś 🙂

Leave a reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.