Dla mnie problemem nie jest brak drożdży i papieru toaletowego.
Magda – mama dwulatki, żona lekarza, małżonka z dziesięcioletnim stażem, architektka krajobrazu.
Zosia. Mama dwójki chłopców rok po roku, w związku partnerskim, księgowa.
Agnieszka. Mama „parki” z pięcioletnią różnicą wieku, wkrótce żona Mateusza, blogerka.
Iza, florystka po szkole plastycznej z biznesplanem w ręku i kluczami do fajnego lokalu we Wrocławiu oraz nakazem ściągnięcia alimentów na siedmioletnią córeczkę.
Do tego Robert, Krzysztof, Maciej i Darek. Rodzice, których śniadanie stanowią resztki z porannej jajecznicy dwulatka połączonej z warzywami, które miały poczekać do obiadu. Wszyscy pijemy zimną kawę, przez pierwsze lata życia dzieci nie dosypiamy, a bieżące sprawy ogarniamy z centrum świata – domu. Teraz bardziej niż kiedyś.
W tygodniu do tej pory mieliśmy mnóstwo zajęć, woziliśmy dzieci na tańce, piłkę albo dodatkowy angielski. W biegu zapominaliśmy o jakiejś opłacie, datach urodzin, wywołaniu zdjęć. Wyrywaliśmy kartki z kalendarza zapisane od rana do wieczora, dzień po dniu, miesiąc po miesiącu. Zapominaliśmy o sobie, bo żyjemy w przeświadczeniu, że całe zło świata nas ominie.
No nie.
Teraz jedziemy na tym samym wózku. Nasze problemy się zrównały i nie sprowadzają się do tego, w który samochód rano wsiąść, żeby jechać do pracy, a raczej jak to zrobić, by wsiadać do niego jak najrzadziej. I tak, brakuje mi tej mojej wolności, ale też bardzo mocno doceniam wszystko, co mam.
Dla mnie problemem nie jest brak drożdży albo deficyt papieru toaletowego, dopóki są obok ludzie, z którymi nie mogę wyjść na spacer.
Cenne słowa! Niejednokrotnie słyszałem narzekanie, że nie ma się na nic czasu, że chciałoby się aby doba miała 48 godzin, aby świat trochę zwolnił. I oto jest – jakby na nasze prośby. Ciekawe, czy teraz ci, co krzyczeli o braku czasu są w stanie poradzić sobie z jego nadmiarem. Pozdrawiam i dużo pozytywnych myśli i zdrowia życzę!
Może głupio to przyznać, ale dla mnie ten czas to zbawienie. Zaczęłam medytować i słuchać swojego ciała, ćwiczę o wiele więcej niż zazwyczaj, czytam i eksperymentuję w kuchni. Na szczęście mąż robi zakupy, więc ja z domu nie wychodzę w ogóle (od trzech tygodni)!