Muzeum Powozów w Galowicach.
To trochę jak zmiana szkoły albo w ogóle pierwsza klasa. Wszyscy nowi, nauczyciel wydaje się groźny a Ty, chociaż w środku trochę się wstydzisz, dziarsko wychodzisz przed szereg. Cała ja.
Nie inaczej było na spotkaniu blogerów dolnośląskich w Muzeum Powozów w Galowicach. Całkiem przyjemna atmosfera, świetna pogadanka i dyskusja, za którą dziękuję bo należę do osób, którym gęba się nie zamyka. Słowotok okraszony czerwienią policzków, bo rozkręcam się dopiero po chwili.
Było miło poznać Monikę . Nie tylko sympatyczna dziewczyna ale i wygadana, co udowodniła oprowadzając nas po muzeum. Nieopacznie poinformowała nasze dziecko o możliwości dotykania eksponatów. Cóż, co złego to nie my!
I niby fajnie, wszystko ok. Atmosfera przyjemna, mili ludzie, pomiędzy którymi nie wisi cisza. Tylko była tam jakby sama. TB z Budzikiem zajęli piaskownicę, a obok mnie na sali siedzieli blogerzy z zupełnie innej bajki. Usłyszałam komentarz o tym jak to fajnie, że nie ma tych tam: szafiarek. Dlaczego? Po co spotykać się w jednym gronie o tych samych zainteresowaniach. Czy różnorodność nie jest bardziej interesująca? Zwątpiłam. O parentingówkach (wiem, że nie ma takiego słowa) nie powiedzieli nic, ale kto wie?
Blogowanie jest dla mnie przeciwieństwem alienacji. Blog to kolejna droga do ludzi. Niezależnie od tego, czy Ci ludzie to szafiarki, pisarze, przechodnie na ulicy, portierzy czy ekspedientki w drogerii. To jedno spotkanie uświadomiło mi, że jestem bardziej otwarta niż sama o sobie do tej pory myślałam. Jednokierunkowa, z zakazem wjazdu, zamknięta, w remoncie – moja droga do Was taka nie jest.
Dziękuję za miłe słowa.
Ja też bardzo lubię ludzi, choć rozkręcam się w osobistych spotkaniach bardzo powoli. Blog to dla mnie furtka do świata ciekawych ludzi. Przez rok mieszkałam w Gdańsku. Byłam tam sama, tylko z córką i mężem, dzięki blogowi poznałam świetnych ludzi.
Piękne miejsce, żałuję, że w końcu nie dotarłam na spotkanie. Wiesz pamiętam pierwsze spotkania blogerów we Wrocławiu, te pierwsze Pogaduchy bo późniejsze edycje to były coraz liczniejsze imprezy. Jak nikt prawie się nie znał, każdy z innej bajki : szafiarki, blogi kulinarne, dzieciowe ( tam wiem, tego słowa też nie ma) i to było super. Każdy człowiek to niespodzianka.
Zmroziło mnie stwierdzenie „fajnie, że kogoś nie ma”. Wcale nie! Zobaczymy jak będzie następnym razem :).
Kurde, u nas nie ma takich atrakcji 😉 Przyjadę ja do Was, to mi pokażecie co nieco! 🙂