Skandynawskie wnętrza w centrum Wrocławia.
Chociaż nie widać tego na blogu, jestem totalnie zafiksowana na punkcie wnętrz. I kiedy wchodzę do czyjegoś mieszkania, chcąc nie chcąc oceniam, jak jest urządzone. Czy kolory do siebie pasują, czy wypatrzę coś ciekawego, co lubi właściciel i czy przypadkiem nie to samo, co ja. Nałóg. Kocham wszelkie przejawy kreatywności i nietypowe rozwiązania, lubię wnętrza, które się wyróżniają i żyją w harmonii z właścicielami i otoczeniem. Mój katalog z wnętrzarskimi inspiracjami ma nieskończoną pojemność, jest jak worek bez dna, ciągle wpada do niego coś nowego. Dlatego kiedy trafiłam do Skandynawii w centrum Wrocławia wiedziałam, że Wam o niej napiszę.
Może centrum to nie jest trafne określenie, bo mieszkanie znajduje się w jednej z dzielnic Wrocławia, bardzo fajnej zresztą, do której na szczęście udało mi się trafić samochodem #jestęmiszczękierownicy. Skandynawskie wnętrza zachwyciły mnie od progu, ale zanim o nich powiem… Znacie to uczucie, kiedy wchodzicie do obcego miejsca po raz pierwszy i czujecie się jak w domu? Uwielbienie. Przekroczenie progu tego mieszkania było niesamowitym doświadczeniem, bo to trochę tak, jakbym weszła do własnych marzeń i niezrealizowanych podczas urządzania domu planów, przy okazji zaglądając do wspomnianego wcześniej katalogu z inspiracjami. I tylko światło było tego dnia pod prąd, absolutnie niewspółpracujące.
Wierzę, ba, wiem na pewno, że mieszkanie, które bardzo fragmentarycznie udało mi się złapać na zdjęciach,. powstało z miłości i chęci spełniania marzeń. Nawet w szary dzień, typowo jesienną aurę, rozjaśnia je nie tylko uśmiech właścicielki, ale także biała (hand-made’owa!) podłoga, białe ściany i meble, tak typowe dla Skandynawii, w której ciągle brak wystarczających ilości słońca. Znajdziecie tu i elementy retro, i sztukę, i folklor, i design lat 70. i popularnego Szweda. Do tego duuużo książek, torby od Zochy, recykling. W tym domu widać właścicieli, widać że on żyje i odzwierciedla ich charaktery. Mimo braku choinki i świerkowych gałązek nonszalancko powtykanych między garnki, tam czuć już klimat świąt! Leon, wiem, że nie możesz się doczekać. On chyba też pokochał skandynawskie wnętrza tych cudownych ludzi.
Asia to kobieta pistolet. Miła, gościnna, kreatywna, otwarta, uzdolniona kulinarnie i nie tylko! Asiu, przepraszam że zaglądałam pod Waszą sofę, ale sama rozumiesz…sierra. Zdaję sobie sprawę, że nie każdy gość robi Ci zdjęcia podczas pierwszej wizyty w nowym miejscu. Ale ja wiedziałam, gdzie idę. Zawsze marzyłam o krótkiej wyprawie do Skandynawii. Jedną nogą już się udało.
Pięknie. Ja też mam fiksację na punkcie Skandynawii z naciskiem na Finlandię z tysiąca różnych powodów, niekoniecznie tylko tych wnętrzarskich 🙂 I też strasznie chciałabym tam pojechać 🙂
Zróbmy jakąś blogerską wycieczkę ! 😉
Ja chętnie!
Moje zakochanie póki co jest bardzo wnętrzarskie i krajobrazowe.
Przepięknie. Bardzo moje klimaty! No trza by w końcu poznać te wrocławskie blogerki 😉 Pozdrawiam
Zapraszamy, najlepiej póki jeszcze są wrocławskie :D.
Najważniejsze, że sierra się znalazła… Co tam, że przy okazji znalazłaś nasze rodzinne skarby pod kanapą 😛
mmm
uuu
ja też od dawna kocham to mieszkanie! wirtualnie zasiadam czasem pod lampą, na jednym z kolorowych krzeseł i rysuję razem z dziewczynkami 😉
Zazdroszczę Ci
Tam same lampy! I wszystkie do kochania (Asia jakbyś się pozbywała to podam nowy adres ;)). Dziewczynek akurat nie było :(.
Uwielbiam ich mieszkanie 😉 A Asia dla mnie to taka „oaza spokoju” 😉
To prawda! I gaduła i dusza człowiek <3, ona chyba nie wie że ja ją tak kocham :D.
Jak zdjęcia z TheSelby ;(
Ale, że czemu smuteczek?
Byłam dzisiaj i się zakochałam 🙂 Już wiem, kogo będę prosiła o porady przy urządzaniu domu 😉 Chciałabym choć trochę takiego klimatu w moich wnętrzach.
Tym bardziej żałuję, że nie możesz przyjechać, może i u mnie by Ci się spodobało :)).