Wyprawka dla noworodka- mogę bez tego żyć.
Szaleństwo zakupowe tuż przed porodem to coś, co mnie ominęło. Wędrowaliśmy wśród półek z listą. Listą, którą sporządziliśmy jakieś 2 miesiące przed rozwiązaniem. Listą, która z pierwotnego stanu skurczyła się znacznie, zanim dojechaliśmy do sklepu. W trakcie zakupów jedne rzeczy odhaczaliśmy, a przy innych zaznaczaliśmy „później”. I to później nigdy nie nastąpiło. Wyprawka dla noworodka okazała się nie taka trudna.
Wyprawka dla noworodka? W tym artykule znajdziesz odpowiedź na pytanie: co takiego mamy, ale spokojnie moglibyśmy się obejść smakiem? Jakie niewypały wyprawkowe nam się zdarzyły? Znaczących idiotyzmów nie popełniliśmy, ale naprawdę można żyć bez takich rzeczy, jak…
1. Naczynia dedykowane dla dziecka.
Korzystam z misek (zestaw 3 kolorowych z Ikea), ale w domu i poza domem z powodzeniem zastępuję je normalnymi salaterkami. Wyprawka dla noworodka, to tylko nazwa. Przy BLW faktycznie naczynia z tworzywa są ok, bo chcemy posiłek postawić przed maluchem. Kiedy planujemy karmić łyżeczką – spokojnie wystarczą Ci twoje naczynia. Druga rzecz to miseczki z przyssawkami. Zastanawiam się nad ich zakupem, bo chciałabym żeby młody gmerał w obiedzie swoją łyżką kiedy ja go karmię.
2. Śpiwór do wózka.
Dostaliśmy go gratis, jest firmy i’coo i jest naprawdę świetny. Nowy kosztuje więcej niż zapłaciliśmy za wózek, przyznacie, że to fajna oferta. Przy ujemnych temperaturach bywał niezastąpiony, ale jeśli mieszkacie w miejscu, gdzie zima przypomina wczesną wiosnę, spokojnie taki śpiwór zastąpisz ciepłym kocykiem. Plus śpiworka jest taki, że może służyć nie tylko w wózku.
3. Śpiwory do spania.
Z założenia świetna sprawa, naprawdę. Nawet nasz synek kilka nocy spędził w śpiworku, ale! Miałam wrażenie, że dziecko marznie i i tak przykrywałam kocykiem. W związku z tym mały śpi pod normalną kołdrą.
4. Czapki wiązane pod szyją.
Kto to do licha wymyślił? Są w ogóle dzieci dające sobie zawiązać to cudo? U roczniaka wychodzi to bardzo po japońsku czyli jako-tako. Szyja jest już wydłużona i zapięcie naszej pilotki trwa chwilę. Zawiązać nie da się nic. A już kompletnie nie wyobrażam sobie tego typu wiązania u noworodka.
Są czapki, które nie posiadają wiązania a doskonale zasłaniają czoło, uszy i karczek.
5. Łóżeczko.
Wyprawka dla noworodka ma je na swoim szczycie przy sporządzaniu listy. Niezbyt oczywiste, wiem. U nas łóżeczko stoi nieużywane, ponieważ śpimy razem z maluchem. Przy drugim dziecku korzystaliśmy z lepszego rozwiązania do co-sleepingu, jakim jest dostawiane łóżeczko bez jednej ścianki.
6. Śliniaki.
Czasami zamiast śliniaka używam ściereczki. Innym razem pomaga nam tetrowa pielucha tetrowa. Mam też ubrania po kuzynie naszego malucha, które są z przeznaczeniem do karmienia i nie muszę się martwić latającą nad głowami marchewką z groszkiem.
7. Książki o rozwoju dziecka.
Wiem, że jakieś istnieją. Nie mam ani jednej. Pewnie są pozycje, które warto przeczytać. Mam nawet w planach zaliczenie „Jak mówić żeby dzieci nas słuchały, jak słuchać żeby dzieci do nas mówiły”, ale to pozycja dla mam starszych dzieci. Przy niemowlęciu 99% będziesz robić intuicyjnie, a pozostały procent doczytasz w Internetach ;).
8. Gotowe kaszki.
Bywają dni, że zaglądam do szuflady i FUCK – ktoś zeżarł całą kaszkę mojego dziecka! Ale mam w podorędziu kaszę jaglaną, która zmiksowana z bananem mogłaby stanowić jedyne pożywienie mojego syna. Kuskus też jest super.
9. Niania elektroniczna.
Wymieniłam ją w rzeczach niezbędnych i faktycznie za taką uważam. Rzecz w tym, że nie zawsze jesteśmy w domu. Synek śpi u dziadków, cioć i wujków. Tam nie używamy i żyjemy, więc w niewielkich mieszkaniach to rozwiązanie nie jest niezbędne. Charakterystyczne szuranie w niani, które słyszę nieraz wieczorem, bardzo mnie stresuje. Od razu jestem w gotowości i czekam, czy biec na górę czy jeszcze nie.
10. Podgrzewacz do butelek.
Dostaliśmy w prezencie. Niby darowanemu koniu….i tak dalej, ale przydał mi się ledwie dwa razy – do podgrzania mleka w Ikea, gdy nie mogłam karmić po znieczuleniu. W domu znacznie szybciej jest w garnku albo kąpieli wodnej. Podgrzewacze są bardziej przydatne karmiącym mlekiem modyfikowanym, żeby woda zawsze miała odpowiednią temperaturę. Do słoiczków i przy karmieniu piersią – zbędny wydatek.
***
Wiesz już bez czego nie wyobrażam sobie funkcjonowania i z czego z palcem w nosie mogłabym zrezygnować. A czy na Twojej liście zakupów jest coś, czego używasz ale bez problemu mogłabyś oddać bardziej potrzebującemu i radziłabyś sobie równie dobrze? Jestem ciekawa czy nasze typy się pokrywają. Wyprawka dla noworodka powinna być zawsze dopasowana indywidualnie do potrzeb i możliwości rodziców.
Dla mnie śpiwór do wózka to był must have, bo Pulpet przesiadł się z gondoli do spacerówki w środku zimy (nie było szansy odwlec tego w czasie, bo najzwyczajniej w świece podnosił się i nie chciał leżeć). Co do naczyń – ja przy blw ich nie stosuję, rozkładam dania na tacce. Może takie z przyssawką rzeczywiście byłyby przydatne, ale moje dziecko i tak rozwala obiad po całym pokoju, więc w sumie nie wiem na co, chyba tylko żeby ładnie wyglądał taki talerz na zdjęciach. Dostałam w prezencie podgrzewacz do butelek, nigdy go nawet nie rozpakowałam. Mam dwa łóżeczka (obydwa otrzymane w prezencie), na początku faktycznie mały korzystał, ale teraz już trzeci miesiąc śpi ze mną. Moim zdaniem zdecydowanie można się obyć bez wanienki dla niemowlaka.
Moje dziecko dawało sobie wiązać czapkę pod szyją 😉
Też mamy dwa łóżeczka hehe. Wanienka przez pierwsze 3 miesiące niby nam służyła, ale TB łapy nie właziły do środka, było niewygodnie i przeszliśmy na duży rozmiar.
Może faktycznie zrezygnuję z naczyń przy BLW? Armagedon wokół krzesła jest nieunikniony.
Może później jak już się dzieć nauczy jeść jak trzeba to naczynia się przydadzą. Ale u nas zawsze kończyło się tak, że brał talerz czy miskę do ręki i automatycznie wszystko lądowało na podłodze. A z tacki podnosi pojedyncze rzeczy i czasami jednak lądują w buzi 😉
Ja bez wanienki sobie nie wyobrażam, nasza nadal jest w użyciu :D, ale mamy tylko prysznic, więc może dlatego.
Zgadzam się z każdym punktem :). Mieliśmy, nie używaliśmy. Niania leży wyłączona od dobrych kilku miesięcy. Bez niej słyszę równie dobrze. Śliniaki to porażka, bo nasz mały brał je do buzi, brudził tym, co w buzi aktualnie mielił, a potem rozmazywał to po całym ciele. Bez śliniaka jest czyściej. Plastikowych naczyń nie używamy od dawna (mam jedną, za małą miseczkę – moje dziecko to żarłoczek, musi mieć talerz jak dorosły).
Co do podgrzewacza – gdy dziecko pije mm w nocy, jest niezbędny (trzymałam włączony przy łóżku, w środku butelka, woda gotowa od razu do przyrządzenia mleka). Kiedy nasze dziecko przestało się budzić, podgrzewacz powędrował do szafy, bo szybciej podgrzać wodę w garnku, ale w nocy nie chce się chodzić do kuchni ;).
Łóżeczko to nasze must have, ale faktycznie słyszałam tu i tam, że często stoi nieużywane.
Pełna zgoda. Mamy zamiar wrócić do łóżeczka, ale nie łudzę się że nastąpi to szybko. Jest mi obrzydliwie wygodnie.
Z doświadczenia dodam tylko, że im później, tym gorzej ;P
U nas śpiwór sprawdził się już drugą zimę, Ula z tych marznących, wyjęłam go z wózka dopiero w zeszłym tygodniu. Podgrzewacz do butelek był w użyciu cały czas przez rok aż się zepsuł (zaraz po tym, jak skończyła się gwarancja 🙂 ), nowego nie kupowałam, Ula już poczeka, aż się woda zagotuje, a na noc ma w razie czego zawsze wodę w termosie. Ale ja karmiłam mlekiem modyfikowanym.
A co do misek z przyssawkami, ja nie miałam, a Ula „gmerała łyżką” bez większych strat. Teraz już umie jeść sama i wystarczają zwykłe miseczki.
Ja już tę kaszkę z pierwszego zdjęcia chyba u Ciebie widziałam 🙂 i ponownie robię się głodna na jej widok 😀
Chyba specjalnie dla Ciebie zrobię i wyślę kurierem ;).
Miski z przyssawkami dostałam w prezencie i póki co – uniesione w rączce
lądują na podłodze. Ale kiedy Mała będzie już jadła sama, może się
przydadzą. Jedzonko podane w miseczce zawsze wyrzuci wraz z miseczką,
natomiast położone na tacy chętniej spróbuje.
Śpiwór do wózka
dokupiłam i bardzo chwalę. Moje dziecko nie znosi kombinezonów, w
których nie bardzo ma swobodę, a poprawianie kocyka mnie denerwowało.
Śpiwory
do spania używamy, mam cieńszy i gruby, ale większego już nie kupię.
Kiedy było w nich jeszcze dość dużo miejsca, nawet były ok, a teraz Mała
potrafi wykopać się z niego bez odpinania zamka ;). Spod kołdry
niestety wciąż mi wychodzi, a ja jakoś źle śpię, kiedy wiem, że ona
odkryta ;).
Do czapek nie mamy szczęścia, miałam różne. Te wiązane chociaż gwarantowały pozostanie na miejscu.
Łóżeczko
nam służyło do ósmego miesiąca. Chyba leniwa jestem, bo nadal stoi
puste :D, poza tym próby zachęcania na nic się nie zdają.
Śliniaki u
nas są jak najbardziej ok. Z pozostałymi punktami się zgadzam, nianię
mieliśmy na jakiś czas pożyczoną, ale nie przypadła nam do gustu, a
podgrzewacza nigdy nie miałam.
Ejże, ale ta lista nie stanowi rzeczy niepotrzebnych, tylko takie które mam ale poradziłabym sobie bez nich 🙂 tak naprawdę używam chyba wszystkiego, jedynie śliniaki bardzo rzadko bo młody je ściąga więc idę w te bez folii, które z kolei nie chronią tak dobrze. No i podgrzewacz to kompletny nie wypał u nas, ale przy mm obowiązkowy więc i tak go trzymam.
Nie odczytałam tej listy jako rzeczy niepotrzebne Aniu. Reasumując napisałaś, że jesteś ciekawa, czy nasze typy się pokrywają. Dla mnie wiele z tych rzeczy jest niezbędnych, stąd moje spostrzeżenia.
Madziu rozumiem :*.