Czyli lista 10 rzeczy, bez których ten rok byłby gorszy ;). Związane z dzieckiem, choć nie tylko.

1. Kasza jaglana.

Jeśli jeszcze jej nie spróbowałaś, nie wiem na co czekasz. Na słodko, słono, pokochałam ją bardzo. Śmierdzi niemiłosiernie podczas gotowania (prawdopodobnie Ty nie poczujesz tego zapachu, ja mam doskonały węch, momentami przekleństwo, np. podczas gotowania kaszy jaglanej ;)), ale to nic w obliczu bogactwa smaków, jakie można z jej pomocą wyczarować. Królowa mojej kuchni. I żołądka. A przez żołądek do…

jaglane

2. GPS w telefonie.

To nieważne, że zaczęłam go używać trzy miesiące temu, kiedy niemal siłą zostałam wepchnięta za kierownicę. I chociaż jazda nie jest problemem, trafienie w konkretne miejsce już tak. Kto wymyślił tyle ulic we Wrocławiu? Heloł! Ten tydzień będzie już zupełnym szaleństwem, na pewno jeszcze coś wyskoczy. Jeśli zobaczysz na wrocławskich drogach pirata drogowego w spódnicy, na jakieś 1,5 % będę to ja! Ale, ale! To, że w telefonie, jest bardzo istotne. Rzucam go gdzieś na siedzenie obok albo podłokietnik i słucham. Słucham i jadę.

gps

3. Resoraki.

Nowych ledwie kilka, ale te niemal 30-letnie…Jaka frajda! Jaki ubaw! Ileż czasu one pochłaniają! Już pomijam, że dziecko nauczyło się rozróżniać modele samochodów, one są the best of the best! Najlepsza zabawka, jaką wymyślono. Nawet duplo wysiadło! Doskonały pochłaniacz dziecięcej energii i czasu, tak cennego podczas gotowania zupy albo przeglądania zdjęć na insta. I jak rozwija wyobraźnię! Polecam serdecznie ;).

resoraki

4. Jeździk-pchacz.

Samochód. Mercedes. Czerwony. Ale to nie kryzys wieku średniego, tylko najlepszy środek lokomocji dla młodych gniewnych. Do sportów wyczynowych i nie tylko. Mało tego! Świetna kocia zabawka, umilacz czasu i pierwsza zabawka, której melodie są do przyjęcia, niespokrewnione z powszechnie znanym kociokwikiem.

pchacz

5. Krzesełko do karmienia ANTILOP.

Z IKEA. Najtańsze. Najlepsze. Naprawdę nie widziałam drugiego, które miałoby równie prostą formę i było porównywalnie łatwe w czyszczeniu. Do tego lekkie ale stabilne. Tanie ale solidne. W tym roku jeździło z nami w wiele miejsc, bo karmienie w nim należy do naprawdę udanych (w przeciwieństwie do dziecka siedzącego na krześle lub w fotelu i potrzebującego Bóg wie jakiej rozrywki + babcia drżąca nad czystością tegoż fotela).

antilop

6. Kawa.

Tego roku nie przetrwałabym bez kawy morza kawy. Na pobudzenie, miłe rozpoczęcie poranka. W końcu nie wypijana w pośpiechu między jednym płaczem z głodu a drugim płaczem ze zmęczenia, pierworodnego oczywiście. W końcu znaleziona ulubiona. W końcu własnoręcznie mielona.

kawa

7. Wrocław.

To moje miasto 2014. Jedyny rok, w którym nie pojechałam do żadnego innego, nie zdradziłam, nie oszukałam, nie zostawiłam. Żyłam Wrocławiem i we Wrocławiu. Coś pięknego. Ta atmosfera, klimat, światło, powietrze (zanieczyszczone, ale co z tego skoro moje własne!).

wroclaw wrocla3 wrocla2

8. WordPress.

Nie spodziewałam się, że zakładając bloga i przenosząc go na wordpress nie pozbawiam się żadnych możliwości, a zyskuję tysiące nowych! Tkwienie na blogspocie byłoby drogą donikąd (co w delikatny sposób sugeruje, że obecna droga dokądś prowadzi ;)).

wordpress

9. Manicure hybrydowy.

Mam go dopiero kilka dni, ale już wiem, że to rewelacja. Po przerzuceniu 1,5m3 drewna, bez rękawic, bez pomocy – zero odprysków, uszkodzeń, czegokolwiek! Genialne :).

hybryda

10. Asia.

Asia jest na mojej liście top. Nie powiem Wam dlaczego, ale to zdecydowanie jednak z największych i najmilszych niespodzianek 2014 :).

asia

Rok 2014 przyniósł mi cała masę zaskakująco dobrych ludzi, rzeczy i zdarzeń. Końcówka zapowiada się jeszcze bardziej obiecująco. A jak było u Ciebie?

 

5 comments

  1. Magda N. 20 grudnia, 2014 at 23:08 Odpowiedz

    Super zestawienie,juz miałam iść spać,a jednak udało mi się przeczytać 😉 (bezsenność ciązowa trzyma). Co do hybryd polecam,jako kosmetyczka 🙂 trwałe,solidne, ładnie się prezentują. Tylko sama ich nie ściągaj,bo mozna skrzywdzić paznokcie.

  2. Rodzinne porachunki 20 grudnia, 2014 at 23:18 Odpowiedz

    Dla mnie rok 2014, a właściwie jego końcówka to zwycięstwo ducha
    nad materią. Jeszcze kilka miesięcy temu byłem w strefie komfortu. Prawie rok
    czasu walczyłem z myślami, czy warto zakładać blog o rodzinnych finansach, czy
    dam radę zarywać wieczory i noce dla projektu, którego „sukces” może nigdy nie
    nastąpić. We wrześniu ostatecznie się przełamałem. Nie wiem, co z tego wyjdzie,
    czy ktokolwiek będzie to czytał i czy komuś choć trochę pomogę. Ale jedną rzecz
    wiem na pewno – jeśli nigdy nie spróbuję, to całe życie będę się zadręczał, że
    być może straciłem jedyną szansę na ciekawą przygodę 🙂 Od ponad miesiąca prowadzę mam już bloga i
    o tych obawach mówię już w czasie przeszłym.

  3. Kasia A. 22 grudnia, 2014 at 12:34 Odpowiedz

    Top 1. Syn numer 2 sie pojawił na swiecie 🙂
    Top 2. starszy syn ruszył do przedszkola (chociaż więcej siedzi w domu z powodu chorób wszelakich 🙂

Leave a reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.