Szczepić czy nie szczepić?
Poród. Wiele z Was powie, że był bolesny, ciężki, trudny. Nieliczne wyjątki potwierdzą tę regułę. Mój też nie należał do przyjemności, choć nagroda była i jest sowita, najlepsza z możliwych. To wszystko jednak jest chwilą przy czymś, co będzie trwało już zawsze i spędzało mi sen z powiek. Odpowiedzialność. W Przyjaciołach pada takie zdanie „wiedziałem, że będę miał dziecko ale nie wiedziałem, że ono będzie miało mnie”. No właśnie. Wśród innych problemów, pojawia się ten jeden: szczepić czy nie szczepić?
Zabawa z dzieckiem, wspomaganie jego rozwoju, uciecha z każdego małego postępu wydają mi się czasami jedynie miłym dodatkiem do macierzyństwa. Niby człowiek zdaje sobie sprawę z tego, że posiadanie dzieci to nie tylko spacer, wybór ubranek i odpowiednia pielęgnacja maleństwa ale kiedy zderza się ze ścianą uświadamia to sobie naprawdę. Tak w pełni, na 100%. Dla mnie tą ścianą okazały się szczepienia. Te podstawowe, wokół których zaczynają już krążyć legendy a informacje na ich temat są tak sprzeczne, że najchętniej wszystkie przyjęłabym zamiast mojego dziecka (szczepienia, nie informacje).
O co tyle szumu? O szczepionkę MMR refundowaną przez służbę zdrowia. Świnka, odra, różyczka. Panuje opinia jakoby szczepionka ta mogła wywoływać autyzm. Powodować cofanie się w rozwoju dziecka. I pewnie nie uwierzyłabym w to wszystko, gdybym nie poznała kilku osób, którym właśnie to się przytrafiło o ile „przytrafieniem” nazwać można poważną chorobę dziecka. I wiecie co jest najgorsze? Że nie wiadomo, czy to szczepionka wywołała chorobę. Ale nie można stwierdzić, że jej nie wywołała. Paradoks! Wkurzający, irytujący, cholernie trudny dla mnie do zrozumienia paradoks!
Nie będę tu udowadniać, że szczepienia są OK. Nie będę też udowadniać, że nie są. Prawda jest taka, że ani ja ani Wy tego nie wiemy. NIKT tego nie wie i jest to dla mnie przerażające. Nie cierpię teorii spiskowych, a argumentacja jednej i drugiej strony o nie zakrawa. Na pewno nie sama szczepionka wpływa na dziecko. Są jeszcze inne czynniki. Jakie? Jakie to do cholery są czynniki? Chcę wiedzieć wszystko! WSZYSTKO! Przecież chcę dla swojego dziecka jak najlepiej.
Co do mnie kompletnie nie przemawia? Na przykład to, że my byliśmy szczepieni i nic nam nie jest – 20, 30 lat temu szczepionki miały inny skład, kto inny je produkował, na co innego szczepiono. Wiem, że nie szczepiąc będę każdego dnia umierała ze strachu, że moje dziecko zachoruje. I kolejny paradoks – szczepionka nie gwarantuje braku choroby a może jeszcze wywołać powikłania. Żyć nie umierać. Po raz kolejny. Szczepić czy nie szczepić?
FUCK!
FUCK!FUCK!
Czemu to takie trudne? Gdyby chodziło o mnie samą byłoby dużo prościej. I teraz zadanie dla Was. Nie musicie pisać czy szczepicie czy nie. Powiedzcie tylko proszę, każdy z osobna, czy jesteście w 100% pewne/pewni, że postępujecie słusznie? Ta pewność to jedyne, czego mi brakuje. Bardzo nie lubię tego uczucia.
Aniu, ja Jakuba szczepiłam i będę szczepić.
Wychodzę z założenia, że ktoś mądrzejszy ode mnie wymyslił kalendarz szczepień.
Że szczepienia mają służyć naszemu bezpieczeństwu.
Z tym, że my byliśmy wyrodnimi rodzicami (tak nas w przychodni określono) i powiedzieliśmy, że nie będziemy płacić za nadprogramowane szczepienia (rota, pneumokoki itp) oraz za szczepionki skojarzone.
Tak, można oskarżyć nas o skąpstwo.
Ale uważam, że zrobiliśmy słusznie.
Postępujecie tak jak uważacie za słuszne i to zrozumiałe. MMR to też szczepienie skojarzone chociaż darmowe, refundowane przez NFZ.
Jak Jakub był szczepiony to nie była refundowana.
I my się na nią nie zdecydowaliśmy.
Pamietam minę lekarki, gdy usłyszała naszą decyzję 😉
– Jak to? Nie chcecie Państwo dla dobra dziecka zmniejszyć liczby kłuć?
– Nie, nie chcemy.
Taaaak, moja koleżanka szczepiła na wszystko, zapłaciła ponad 2 tys. I co zaraz potem zrobiło jej dziecko? Złapało rotawirusa!!
To mnie nie dziwi. Z resztą, choroba po szczepieniu to jeden z NOPów.
To nie był NOP, tylko zwykły, regularny wirus, który miała cała rodzina. Szczepienie p/rota jest skuteczna tylko w przypadku niektórych szczepów.
Nie rozumiem oburzenia np lekarzy, na rodziców, którzy nie szczepią dzieci wszystkimi dostępnymi szczepionkami. Na nas pani dr tak właśnie zareagowała jak Młody miał rota. „Szkoda im było pieniędzy, żeby zaszczepić to teraz mają…”
A zaszczepienie dziecka jak widać wcale nie oznacza, że nigdy nie zachoruje.
Jasne, że nie (to tak jak ze szczepieniem na grypę), ale jeśli zachoruje, to przejdzie chorobę łagodniej. Moja bratanica była szczepiona i teraz – jak w przedszkolu szaleje rotawirus, a szaleje kilka razy w roku – zwymiotuje raz i jest zdrowa :). Bez gorączki, biegunki, kilkudniowych męczarni.
Natomiast rotawirus jest niebezpieczny u małych dzieci dlatego, że odwadnia przez co często kończy się w szpitalu pod kroplówką :/.
Ja mimo wszystko nie zaszczepiłam – ale też nie demonizowałabym, że szczepienie przeciwko rota nie ma najmniejszego sensu.
My na rota zaszczepiliśmy. Na szczęście obeszło się bez gronkowca, który po tym szczepieniu często dostaje dziecko w prezencie.
Co do przechodzenia choroby jakiejkolwiek. I tak i nie. Tak – może przejść łagodniej, nie – nie zawsze tak jest. Podam przykład: nieszczepione dziecko zaraziło się odrą od…zaszczepionego. Fajnie, nie?
To też nie jest reguła. Nasz Mały nie był szczepiony i rota zniósł całkiem nieźle – lekka gorączka i kilka dni rzadsza niż zwykle kopa, nie nazwałabym tego nawet biegunką. A koleżanki syn, mimo że szczepiony prawie wylądował w szpitalu, ostre wymioty, biegunka…
Ja uważam mój wybór za słuszny i nie mam co do niego wątpliwości.
Muszę napisać, bo mam w tym względzie pewne doświadczenie. Niestety w kompie dalej mi nie działa disq. Ja szczepilam Mi na wszystkie obowiązkowe szczepienia i dodatkowo potrójną (wówczas jeszcze nie była obowiązkowa). Ale u nas w rodzinie mamy chłopca który wg rodziców po potrojnej szczepionce przestał się rozwijać. Mówić pojedyncze słowa zaczął mając 6 lat do dzisiaj ma wielkie kłopoty z mowa (10 lat). Jak miał 5 lat zdiagnozowano u niego autyzm. Dzisiaj wiadomo, że to autyzm nie jest, co nie wiadomo??? Rodzice czytali mnóstwo artykułów na temat szczepień, ( drugie dziecko nie jest zaszczepione na nic ( 6 lat). Ja natomiast od razu zauważyłam nieprawidłowości w rozwoju chłopca, mówiłam o tym od początku, rodzice to lekceważyli. Nie wiem jak to jest u innych dzieci, są też poglądy, że to właśnie w czasie kiedy podaje się potrójną szczepionke można cokolwiek powiedzieć o ewentualnym autyzmie, wcześniej objawy są za mało widoczne, aby o tym mówić. Ja bym szczepiła, tylko zapewnilabym dziecku najbardziej czystą szczepionke. 🙂
Podczytuje czasem, ale za leniwa jestem na komentowanie. Teraz uznalam, ze musze 😉
Tez znam chlopca, tez 10-latka, autystyka. Jego mama, a moja dobra kolezanka nie wini szczepien, ale twierdzi, ze maly mial regres po smierci ojca (mial wtedy 3 latka), a wczesniej niby mial sie rozwijac prawidlowo, z malym opoznieniem mowy tylko. Takie jest jej oficjalne stanowisko i tak wszystkim mowi i wierzy w to swiecie. Ale prawda jest taka, ze malutki nie rozwijal sie prawidlowo od samego poczatku. Ja to widzialam, matka nie. Dlatego zastanawiam sie, ile jest takich przypadkow, ze rodzice winia szczepienia, a w rzeczywistosci wczesniej juz dziecko mialo zaburzony rozwoj,a oni zwyczajnie tego nie dostrzegali.
A w odpowiedzi na pytanie glowne. Tak, jestem sto procent pewna, ze robie slusznie szczepiac dzieci. I jestem przy tym swiadoma ryzyka. Co wiecej, uwazam, ze mamy luksus zastanawiania sie nad slusznoscia szczepien tylko i wylacznie dzieki szczepieniom. Taki paradoks 🙂 Przed era powszechnych szczepien wszystkie te choroby, przeciwko ktorym szczepionki chronia, i kalectwo czy smierc w ich rezultacie byly realnym zagrozeniem. Teraz tak nie jest, bo wiekszosc jednak szczepi. Nie szczepienie dziecka to korzystanie z grupowej odpornosci, a to wydaje mi sie nie fair. Nie, ze kogos potepiam, bo sama rozwazalam temat ze wszystkich stron, ale tak czuje zwyczajnie.
A zeby nie bylo zupelnie jednostronnie, to na grype nie szczepie jednak 🙂 Jako, ze skutecznosc szczepionek na grype bywa bardzo rozna, uznalam, ze tu ryzyko przewyzsza korzysci.
Cieszę się, że poruszyłyście obie ten temat. Moim zdaniem też trzeba obserwować i to bardzo uważnie. Pierwsze cechy autystyczne można zauważyć już kiedy dziecko ma rok (np. brak reakcji na imię, rzadkie uśmiechy, strach przed większą grupą ludzi, to że dziecko nie patrzy na twarz człowieka, który się do niego zbliża i wiele innych). Nie mniej jest to dalej nie wiadoma. Autyzm pojawia się często w momencie szczepienia, bo to też ten okres kiedy go można zauważyć.
Agnieszka, jeśli chodzi o szczepienia przeciwko grypie i ospie jestem w 100% przeciwna i tego jestem pewna.
P.S. Komentuj częściej – bardzo mi miło, że zaglądasz.
przeczytaj coś o nadmiernej sztucznej stymulacji układu immunologicznego http://wolna-polska.pl/wiadomosci/czy-badanie-bedzie-opublikowane-2013-11
Kolejnym argumentem że kiedyś było bezpieczniej jest fakt że jak my byliśmy szczepieni to tych szczepień było kilka. A teraz jest 4 razy więcej, a wiadomo co za dużo to nie zdrowo. Wystarczy przejrzeć kalendarz szczepień z naszych lat a obecny. Być może gdyby było tych szczepień mniej dzieci nie byłyby takie słabe (nadmierne stymulowanie) odkąd podwojono liczbę szczepień zaczęto otwierać hospicjum dla tysięcy dzieci a wcześniej rak u dziecka zdarzał się raz na milion. Obecnie rak u dzieci najczęściej jest spowodowany choroba autoimmunologiczną. Każda szczepionka kosztuje około 30 zł. Koncerny farmaceutyczne i tak płacą dla rządu jakiś procent od szczepienia bo jednym to się opłaca i drugim. Rząd wprowadza ustawę by pobierać od każdego obywatela składki na szczepionki. Stąd obywatele je refundują a rząd i koncerny oboje są na plusie. Wystarczy pomnożyć jedna szczepionkę za 30 zł razy tyle ile dziecko ma szczepionek do 2 roku życia około 15 razy każde dziecko które się rodzi w Polsce. to są niewyobrażalne pieniądze. Myślę że liczba szczepionek wzrosła po to by tamci mięli więcej w portfelach. A ciekawostka jest że szczepienie na WZWB kiedyś dostawaliśmy tylko raz lub dwa. A teraz są 3 dawki do 7 miesiąca życia, a lekarze twierdzą że muszą być 3 dawki bo przeciwciała się nie wytworzą. Skoro u nas potrafiły się wytworzyć po 1 lub dwóch dawkach (którą większość dostało w wieku ok 14 lat) a nagle zmieniają się rządzący w ministerstwie zdrowia i bach, niemowlęta mają mieć 3 dawki. coś tutaj śmierdzi spiskiem… byle więcej nasze dzieci dostały szczepionek to oni mają większe portfele
Adres email nie jest publikowany, mogłaś się spokojnie nim podpisać bo nie wiem z kim rozmawiam. Jest całe mnóstwo argumentów przeciw, codziennie rozmawiam z kobietami, które swoich dzieci nie szczepią ale ja do nieszczepienia nie jestem przekonana. Niektóre szczepionki uważam za niezbędne, jednej mi nawet brakuje (WZW A). Myślę, że podstawą jest WIEDZA. Wiedzieć na co szczepimy, z czym się wiąże dana choroba, powikłania po niej, jakie są możliwe NOPy, obserwacja dziecka.
Nie podoba mi się tu kolejna teoria spiskowa, tak się nie da żyć. Lekarze szczepią swoje dzieci, chyba też chcą dla nich dobrze.
Czytałam, że ból stawów może pojawić się po szczepieniu na polio, które miałam i faktycznie wiele osób w moim wieku narzeka na ból stawów, kręgosłupa. Nie jestem tu wyjątkiem.
Czytam ostatnio dużo na temat szczepień, ale nie ze wszystkim się zgadzam.
Mam koleżankę, która na polio chorowala i ból stawów jest niczym do tego co ona przeszła. Polio porazilo jej jedną nogę która rosła dużo słabiej niż cały organizm, zachorowała jak miała 4 lata, przeszła wiele operacji, tę chorą nogę jej wydluzano, przez co jeszcze bardziej ją oslabiono. Dzisiaj chodzi o kulach. Mam łzy w oczach jak się z nią spotykam.
Przykro mi Alu.
MMR, przepraszam, ależ głupoty opowiadasz…. szczepień rzeczywiście jest więcej, ale nikt Ci nie każe z nich korzystać i płacić, przecież są te refundowane, a druga sprawa – kto porównuje dzisiejsze czasy, do tego co było kiedyś??? kiedyś nie było chorób cywilizacyjnych, tyle chemii wokół, itd…jedyne z czym się zgodzę, to fakt, że koncerny farmaceutyczne zarabiają na nas miliony, ale nie sądzę, że tylko na szczepionkach, ale także na lekarstwach, które Ty kupujesz
Aniu…szczepienie na MMR od kilku dni zaprząta moją głowę. Żadnego się tak nie boję jak jego. Póki co mamy jeszcze czas by o tym nie myśleć. Pewnie macie rację, że autyzm rozwija się już wcześniej a mniej więcej w czasie podania tej szczepionki robi się bardziej zauważalny.
Do tej pory szczepiliśmy Młodą na wszystko co obowiązkowe. Wczoraj przyjęła pierwszą dawkę pneumokoków. I póki co jestem pewna na 100%, że zrobiłam dobrze. Ale to MMR troszkę nie daje mi spokoju…
Nie Tobie jednej, niestety. Obserwuję Budzika każdego dnia. Rozmawiałam z mamami dzieci autystycznych. Większość z nich stwierdziła, że przed pierwszym roczkiem widziała pewne oznaki, ale nie wiązała ich z chorobą.
Konsekwencje naszych decyzji odnośnie dzieci będą się ciągnąć chyba do końca życia 🙂 czy to decyzja o szczepieniach czy to inna trudna decyzja. Masz rację, kluczem do decyzji jest wiedza i ja się właśnie tą wiedzą sugerowałam 🙂 Poświęciłam niecałe pół roku na podjęcie ostatecznej decyzji i dalej zasięgam informacji na bieżąco na temat szczepień. Tak mi przyszło coś do głowy… Ania a Ty przechodziłaś świnkę? Bo jeśli tak to przekazujesz z mlekiem przeciwciała dla Antosia. Zawsze można wykonać badanie na oznaczenie przeciwciał, choć to chyba spory koszt, ale wiadomo dla dziecka wszystko. Jeśli by się okazało że przeciwciała są = świnka nie byłaby zagrożeniem puki co. I wtedy można pojedynczo odrą. A ze względu na świnkę, zaszczepić na MMR można później np za rok, dwa, trzy… Wtedy dziecko lepiej zniesie szczepionkę, bo jednak MMR to są żywe wirusy a dziecko 3 letnie na pewno ma już inną odporność niż 13- miesięczne. Oczywiście to jest tylko pomysł a z ostateczną decyzją każdy musi zmierzyć się sam. Tak będzie jeszcze nie raz w całym rodzicielskim świecie, jeszcze nie jedne sprawy będą nam spędzały sen z powiek, nie tylko sprawy szczepień. Jak to moja mama mówi ona przespała całą spokojną noc dopiero po 22 latach 😀
Nie, nie przechodziłam świnki. Na dzień dzisiejszy wiem, że szczepionka będxzie odroczona.
Aniu (i inne czytelniczki), czy mogłabym prosić o jakieś WIARYGODNE źródła, z których wynika, że szczepionka jest szkodliwa? Trochę poszperałam i na razie są to same spekulacje (ktoś, coś, gdzieś; znajomy znajomej, znajomego, itp.)…
Dużo się mówi na ten temat (jak to wśród bab bywa ;)), a mi brakuje po prostu dowodów. Z tego powodu na dzień dzisiejszy zamierzam zaszczepić, bo dużo większe prawdopodobieństwo powikłań może jednak wystąpić po chorobie niż po szczepionce (pamiętajcie, że w Polsce nadal zdarzają się epidemie różyczki, odry i świnki).
Ja sama nie byłam na różyczkę szczepiona (nie przechodziłam też tej choroby) i nie powiem – w ciąży miałam niezłego stracha.
Jasne, są takie źródła, głównie anglojęzyczne, proponuję zapytać na przykład tu: http://www.stopnop.pl/. Chyba nie sądzisz, że ktokolwiek wprost napisze, że szczepionka jest szkodliwa? Wtedy nikt by nie zaszczepił. Tak jak napisałam, szczepionka nie będzie odpowiadała w 100% za to co się po niej może stać, na to wpływa cały szereg czynników i tu zaczyna się szkopuł czyli np. brak morfologii i badania moczu przed szczepieniem (które dużo mówią o stanie zdrowia, bo dziecko które jest kierowane na szczepienie powinno być w 100% zdrowe, bez najmniejszej infekcji).
Właśnie wczoraj czytałam, żeby po szczepieniu zostać przez 15 -20 minut w poczekalni bo w tym czasie może nastąpić wstrząs anafilaktyczny (to może mieć każdy z nas nawet po tabletce przeciwbólowej, nawet jeśli nie występowało nigdy wcześniej). Pytanie brzmi: czy którejkolwiek z Was lekarz powiedział, żeby przez 15 minut jeszcze zostać? Mój nie mówił, ale wiem że po kolejnym szczepieniu poczekam dla świętego spokoju.
„Chyba nie sądzisz, że ktokolwiek wprost napisze, że szczepionka jest szkodliwa?”
Aniu, ale chyba nie sądzisz, że gdyby były jakiekolwiek przesłanki ku temu, że szczepionka wywołuje autyzm (np. wzrost zachorowalności na autyzm w krajach, gdzie wprowadzono obowiązkowe szczepienia), podawano by ją nadal uparcie przez ponad 20 lat?
Mój mąż pracuje w jednej z największych firm farmaceutycznych na świecie (akurat nie produkują szczepionek dla dzieci – żebym nie była posądzona o stronniczość), więc znam problem od podszewki. Można im wiele zarzucić (np. rozdmuchanie problemu ptasiej grypy do rangi pandemii), ale na pewno nie działalność szkodzącą zdrowiu ludzi! Jeśli mają jakiekolwiek dowody na szkodliwość lekarstw/szczepionek (np. od pracownika, lekarza), wycofują ją ze sprzedaży i testują. Zresztą na rynek wypuszczane jest to, co jest bezpieczne, faza testów trwa dziesiątki lat, dlatego też m. in. lekarstwa są takie drogie – firma musi sobie odbić i zarobić przez pięć lat, bo tyle trwa patent, po tym czasie receptura lekarstwa jest udostępniana innym firmom, które produkują to samo, ale już za mniejsze pieniądze (najprostszy przykład: rutinacea a rutinoscorbin).
Słusznie do tego podchodzisz. Dlatego właśnie nie poruszałam tematu udowadniania, że są złe lub nie. Moim zdaniem jest to tak kontrowersyjne, niejednoznaczne, że się nie da tego osądzić i ja się tego nie podejmuję, nawet rozmawiać za bardzo nie chcę bo nie jestem kompetentna. Nie twierdzę, że szczepienie wywołuje autyzm (mam nadzieję, że czytałaś moje pozostałe komentarze) ale może w jakiś sposób wpływa na jego rozwój, nie jesteśmy w stanie tego stwierdzić. Z całą pewnością odsetek jest maleńki.
Dzieci nieszczepione w dużej mierze nie chorują bo większość dzieci się szczepi. Gdybyśmy wszyscy ze szczepienia zrezygnowali to epidemia goniłaby epidemię, jestem tego pewna.
Ja dodam swoje trzy grosze, moja siostra też pracuje w jednej z największych firm farmaceutycznych i oczywiście ona zawsze będzie po stronie swojej firmy i nie powie,ze to lekarstwo jest złe czy nieskuteczne. Natomiast jest wiele publikacji polskich i zagranicznych na temat tego, że potrójna szczepionka wywołuje autyzm. Ze względu na taki przypadek w rodzinie bardzo się tym interesowalismy. Jest już grupa polskich lekarzy, którzy nie szczepia swoich dzieci. O tym wszystkim można poczytać w Internecie, na razie jest pewno za mało dowodów na to żeby tę szczepionkę wycofać, ale problem jest. Znam wiele matek, które na podstawie tych danych dzieci nie szczepią. Nie chcę oceniać czy robia źle czy dobrze. Ja przeszłam wszystkie trzy choroby, na szczęście bez powikłań. Odrę przechodzilam bardzo ciężko. Moja koleżanka chorowala na różyczke w czasie ciąży i urodziła zdrowe dziecko. Cóż jak pisałam ja jestem za szczepieniami, ale nie dziwię się też matkom, które nie szczepią.
Też się Alu nie dziwię. Co więcej temat nieszczepienia żywo mnie interesuje, choć ogólnie rzecz ujmując jestem ich zwolenniczką. To jest temat rzeka, a ja za cienka w uszach, żeby go tak od deski do deski przemaglować.
Aha, jestem przygotowana na katarek, temperaturę, senność, złe samopoczucie dziecka – nie jestem przygotowana na to, żeby moje dziecko miało mieć różyczkę, zwłaszcza w dorosłym życiu.
Z trzech chorób, różyczka ma najlżejsze powikłania. Ja przechodziłam w dzieciństwie i to jedyny sposób nabycia odporności, szczepionka nie daje gwarancji ale zabezpiecza dość dobrze. Dużo bardziej boję się odry i świnki. Ja żadnej z tych chorób nie przechodziłam.
Ja świnkę przechodziłam dwa razy (wiem – niemożliwe. A jednak! Raz na prawą stronę, drugi raz na lewą). Odrę miała moja mama – też nic strasznego. Choć wiadomo – powikłań się boję (zapalenia opon mózgowych, itp.).
Natomiast różyczka u dorosłych mężczyzn powoduje bezpłodność, a u kobiet w ciąży poważne uszkodzenia płodu. Sądzę, że to dość duże powikłania :).
Ja nie byłam zaszczepiona, nie chorowałam, zaszłam w ciążę i co? Nie wiedziałam, czy mam się izolować od świata? W każdym razie bardzo żałowałam, że nie podano mi szczepionki w dzieciństwie (była obowiązkowa chyba w 13 i 18 roku życia?).
Świnka powoduje bezpłodność, o różyczce nie słyszałam – częste jest przemijające z czasem zapaleniem mózgu, o kobietach nie pisałam bo mam syna. Odra może zakończyć się zgonem. Dlatego tych dwóch boję się bardziej.
Odra tak – rzadko, ale jednak. Dlatego ja już podjęłam decyzję o szczepieniu – właśnie ze względu na powikłania po tych chorobach.
Ale to moja decyzja i nikogo nie będę do tego przekonywać.
Ja chorowałam na wszystkie 3 choroby – na ospę i różyczkę w dzieciństwie, na świnkę dopiero w liceum. Przebiegało to podobnie jak u Ciebie – raz na jedną stronę, raz na drugą. A też myślałam, że byłam jedynym takim przypadkiem 😉
Aniu, my już jesteśmy po MMR. Mimo tych wszystkich kontrowersji ja jednak wolałam zaszczepić. Dużo bardziej bałabym się powikłań w przypadku wystąpienia którejkolwiek z chorób. Póki co, Mała zniosła ją lepiej niż wszystkie poprzednie (tfu, tfu!).
Co do czasu po zaszczepieniu… u nas w przychodni obowiązkowo trzeba czekać 15-30 min. po podaniu szczepionki.
I do samych chorób jeszcze… ja różyczkę przechodziłam dwa razy. Też wydaje się nieprawdopodobne, a jednak.
Magda, dzięki za informację! Bardzo dobrze, że trzeba czekać, powinna wszędzie być wywieszona informacja. Ja o tym nie wiedziałam, ale przy kolejnym szczepieniu będę pamiętać.
To ja też wtrącę tu swoje 3 grosze. Starszych synów zaszczepiłam MMR (14 i 11 lat temu nie było jeszcze takiej paniki i podejrzeń o autyzm- teraz pewnie bym się mocno zastanowiła). Bardzo bałam się szczepić 5 lat temu moje bliźniaki- tym bardziej, że były skrajnymi wcześniakami. I tu rodzą się moje wątpliwości. Właściwie wszystkie szczepionki mieli podane z małym opóźnieniem, natomiast część z nich była inna niż dla dzieci urodzonych o czasie. Chodzi tu również o szczepionkę przeciwko odrze, śwince i różyczce. Były to szczepionki „bezpieczniejsze”- jak wyraziła się pani doktor. Musiała zresztą pisać wniosek do NFZ-tu o refundację tej „specjalnej” szczepionki. To chyba o czymś świadczy. Czyli są jakieś bezpieczniejsze i mniej bezpieczne szczepienia. Dodam, że dzieci rozwijają się świetnie i ani starsze, ani młodsze nie mają i nigdy nie miały żadnych powikłań poszczepiennych.
Natomiast koleżanki syn zachorował na autyzm właśnie po szczepieniu MMR- tak ona przynajmniej twierdzi. Do czasu szczepienia rozwijał się prawidłowo, a potem nagle nastąpił zwrot.
Czytałam gdzieś, że chodzi tu głównie o rodzaj konserwantu stosowanego do szczepionki, a mianowicie rtęć.
Ja przeszłam w dzieciństwie wszystkie 3 choroby- bez żadnych powikłań. Teraz przeraża mnie trochę ta ilość szczepień- szczególnie w pierwszym roku życia dziecka.
Ula
Świetnie, dziękuję za wypowiedź! My póki co zdecydowaliśmy się na odroczenie MMR na pół roku i wtedy jeśli wszystko będzie w porządku, zaszczepimy. Warunek jest taki, że żadnego kataru, ząbkowania – czegokolwiek co osłabia układ odpornościowy. Muszę tutaj dodać link do wypowiedzi pediatry w DDTVN, była bardzo ciekawa.