DZIECI I RODZINA

Słyszałaś, że twoje dziecko jest na coś za małe? Olej to!

Jest za mały. Te słowa często kieruje do mnie…moja mama. Prezent na 6 grudnia? Za mały! Wakacje w wieku niespełna 1,5 roku? Za mały! Ozdobny tort na urodziny? Za mały! Za mały! Za mały! Przecież nic nie będzie pamiętał!

I przyznaję, że przy tym ot tak rzucanym przez mamę zdaniu, uśpiony we mnie bunt, rodzi się na nowo. W bólach porównywalnych do tych porodowych. Że jaki jest? Faktycznie wzrost ma w porównaniu do nas wołodyjowski, choć jest wysoki jak na swój wiek. Klamki jeszcze nie dosięga. Do terenowego auta sam nie wsiądzie. Ale żeby był za mały na wspomnienia? Nigdy w życiu! Ani się z tym nie zgadzam, ani co ważniejsze – nie godzę. Niezależnie od tego czy moje dziecko ma miesiąc, rok czy będzie miało lat dziesięć – należą mu się drobne przyjemności. Nigdy nie wiadomo, który bodziec popchnie go do działania. Może do końca życia z czymś miłym będzie kojarzył zapach morza? Pewnie nie będzie wiedział dlaczego ale konkretne perfumy spodobają się na ukochanym miejscu tuż za uchem. To wszystko tworzy się tu i teraz. Nie szkodzi, że inne odczucia mocniej odznaczą się w jego pamięci. A poza tym my – rodzice – zadbamy o to, żeby mógł te ważne dla nas wszystkich chwile zobaczyć na fotografiach. Wierzę, że będzie z przyjemnością do nich wracał, a może i pokazywał swoim dzieciom?

Dlatego właśnie od urodzenia bardzo często robimy Budzikowi zdjęcia. Blog jest doskonałym pretekstem do tego, żeby robić je nie tylko często, ale i dobrze. Lubię ładnie ubranego (często określanego jako „wystrojonego”) mojego syna. Lubię ujęcia w pięknych okolicznościach przyrody – na wsi, w mieście, wśród pól lub budynków. Lubię sprawiać, żeby był uśmiechnięty, zadowolony, żeby śmiał się w głos na całe gardło – wtedy czuję, że wszystko ma sens, swoje miejsce i czas.

Pozwalam na wiele – upaćkać się lodami po pas, upadać by nauczył się podnosić, grzebać palcami w błocie, piaskiem posypywać ubrania i ściągać mi buty żeby zrobić z nich foremki do babek. Pozwalam podziwiać odbicie w kałuży a następnie obserwuję nieporadne próby przebrnięcia przez wielką wodę. Pozwalam mu być samodzielnym. Uczę, że niektóre kwiatki można zrywać a innych lepiej nie ruszać, ale jeśli zdarzy się, że od uderzenia łopatką stracą płatki albo łodyga złamie się w pół – nie lamentuję. Myślę wtedy „nauczył się czegoś” a to dużo ważniejsze niż jakieś tam chabazie. Pięćset razy powtarzam „okno”, „zdjęcie”, „lodówka” kiedy tylko wskaże palcem. Za każdym razem jest zaskoczony, szczęśliwy że odpowiedziałam, więc się nie zrażam choć to męczące. Nie jest za mały na poznawanie własnych zmysłów.

Zabieramy Młodego w różne miejsca. Do lasu. Nad jezioro. Na plac zabaw. Do restauracji. Robimy ognisko. Zapraszamy znajomych. Odwiedzamy ich. Biegamy po ogrodzie. Botanicznym też. Na pole. Do miasta. Na zakupy. Jakim, kurde, cudem on na to wszystko ma być za mały? Jest akurat, mamo! Nie jest za mały, żeby poznawać otaczający świat. Właśnie teraz chłonie go jak gąbka.

Z wielu rzeczy dziejących się na świecie nie zdaję sobie sprawy, ale z tego że już nigdy nie cofnę czasu i nie wrócę do dnia wczorajszego – tak. Bolesne z jednej strony, ale motywujące z drugiej. Ta wiedza pozwala przeżywać wszystko mocniej, nie przejmować się bzdurami i być szczęśliwym tak po prostu. Z wdzięcznością za każdą minutę, którą mogę poświęcić na to powtarzanie, zabieranie i jeżdżenie ciężarówkami po wyimaginowanych drogach, choć tak po prawdzie – w ogóle tego nie lubię! Chyba jestem na to za mała.

DSC_0270

DSC_0298

DSC_0299DSC_0336

DSC_0308

DSC_0346

DSC_0382

DSC_0324

DSC_0395DSC_0413

Ciekawe czy tylko moje dziecko za małe czy o Twoim też tak mówią?

17 comments

  1. Ali 15 lipca, 2014 at 19:56 Odpowiedz

    popieram! podpisuje sie nogami i rekami :))))) Od swoich pierwszych dni moj Maly towarzyszy mi prawie wszedzie – znaja go w okolicznych sklepach, na plazy i na basenie. w ulubionych knajpach. I oczywiscie za kazdym razem slyszymy, a on nie za maly na to? a nie lepiej go bylo zostawic z tata/babcia/ciocia itp itd…. NIE! Jemu to sprawia przyjemnosc i mi tez ze wszedzie jestesmy razem 🙂 Wciaz tylko pozostaje przekonanie meza ze nasz syn nie jest za maly na wyjazd :))))))

  2. Gajzo 15 lipca, 2014 at 20:46 Odpowiedz

    Ładnie to napisałaś :)! Lubię takie racjonalne podejście. Ufajdany but, ręce w błocie, skoki w największej kałuży pod domem… Niby nic,a jednak tak wiele.

  3. Lucy eS 15 lipca, 2014 at 21:54 Odpowiedz

    pomyślałam tak, gdy zamawiając prezent na Dzień Dziecka zorientowałam się, że dotrze po terminie święta. stwierdziłam, że wszystko jedno – dla takiej małej. wstyd mnie gnębił przed samą sobą

  4. Monika Mo 15 lipca, 2014 at 23:02 Odpowiedz

    Właśnie przez to, że dzieci są rzekomo „za małe” na wszystko – tak wiele mam siedzi z nimi całymi dniami w domu i to ani na zakupy nie zabierze, ani do restauracji, ani na weekend nad jezioro. Ale my to światowe, blogerki, to co innego. (suchar). Tak całkiem na serio – zgadzam się, że nie można być za małym na wspomnienia. Poza tym część okazji do tych wspomnień robimy dla siebie, żeby pamiętać ten jego pierwszy tort czy żeby po prostu wybrać się na wczasy. Kurde no, rodzicom się przecież też coś od życia należy.

  5. Aleksandra 16 lipca, 2014 at 22:55 Odpowiedz

    Szczerze powiedziawszy tfu napisawszy, to slyszymy to raczej sporadycznie, i to glownie podczas posilku, bo nasz Bobas Lubi Wybor 🙂 a wiadomo, ze tam roznorodne papu idzie w ruch, a i za duzy kawalek sie Malej ugryzie, wiec babciom zdarza sie podniesc larum. A tak, to raczej nam przyklaskuja, ze jestesmy np. mobilni, a to zakupy, a to znajomi 🙂

  6. Aleksandra 16 lipca, 2014 at 22:57 Odpowiedz

    A tak btw Aniu, nie mialas czasem zrezygnowac z upubliczniania wizerunku syna? Cos tam kojarze z jakiegos postu… Nie zeby mi przeszkadzalo, bo bardzo fotogeniczny przystojniacha 🙂

  7. Tedi 21 lipca, 2014 at 08:10 Odpowiedz

    Mój mąż też często mówi: po, co? Przecież i tak nie będzie tego pamiętał. A właśnie, że będzie, bo będą zdjęcia i synek będzie sobie mógł wyobrażać ten tort na jego urodziny, pierwszy prezent w Boże Narodzenie, pierwsze wizyty w restauracji, czy pierwszy dzień dziecka w cukierni. Więc się staram, bo sprawia mi to przyjemność i wywołuje uśmiech na twarzy synka 🙂

  8. Paulina Ostrowska 13 września, 2014 at 14:40 Odpowiedz

    Zgadzam się z Tobą! Przecież nie wiemy co się tak na prawdę dzieje w umyśle dziecka, nie wiemy kiedy zaczynają się budować wspomnienia – chociażby te podświadome. A zdjęcia…? To wspaniała pamiątka i faktycznie świetny pretekst do tego aby działać, coś robić, jeździć, pokazywać świat….

Leave a reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.