Rzygać się chce.
Nieładnie? Trudno. Życie nie jest ładne, jak zdjęcie z Instagrama.
Rano, zanim jeszcze wypiję kawę, na samą myśl o długim dniu pełnym znanych mi wyzwań. Wytrzeć umywalkę, zmienić ręczniki, nastawić pranie, dzieciom bajkę włączyć i wyrzucić sobie tę bajkę sto razy. Zejść po schodach, tuż, tuż, już za chwilę. Już wabi mnie aromat kawy mielonej świeżo tydzień temu. Ale jeszcze moment, bo kotu też się rzygać chciało. Dlaczego na schodach?
Po kawie jest niedobrze. Niezdrowa, ciśnienie podnosi. Tak Google poinformowało mnie wczoraj przed zaśnięciem, kiedy ostatkiem energii spoglądałam nocą w mały, świecący ekranik. Rok temu, miesiąc, dzień. Co dzień. Oczy bolą, ale co tam oczy, przecież nie ślepnę jeszcze. Chyba. Tylko twarze jakieś zamazane, nie wiadomo – uśmiechają się czy krzywią? Płaczą czy złoszczą? Ale jeszcze chwila, jeszcze moment, jeszcze małe złudzenie czegoś lepszego na kolejny dzień.
Śniadanie miało być zdrowe, odżywcze, kolorowe. Przyjemność. 30 g białka, 10 g tłuszczu, 400 g warzyw. Po jajku źle, mięso nie wchodzi, przewód pokarmowy zdycha jak rośliny za domem na czas jesieni. Obiad, kolacja, obiad, śniadanie, podwieczorek, kolacja. Nie wiem która godzina, jaki dzień. Jeszcze pamiętam swoje imię. Nadzieja.
Trzeci, czwarty, piąty. Ilu ich było? Ilu będzie? Jak długo jeszcze… Myślę o tym chaosie, co sama sobie zafundowałam. On mówi, że głowę w piasek, a ja że raczej gębę do wiatru wystawiam. Pod wiatr. Bo wiatr to zawsze tylko w te oczy wieje. Seriale lecą jeden drugi trzeci, lecą jak chmury w wietrzny dzień. Lecą jak kasa na wyprawkę we wrześniu. Lecą jak włosy po porodzie i jak krew z nosa. Dobranoc.
Czytałam jednym tchem i tak – dni lecą, czas leci, kasa też leci. Wkoło to samo, bez przerwy, bez oddechu.
Wiesz jak to się nazywa. Wiesz co to jest. Tylko pewnie tak jak ja nie chcesz powiedziec tego głośno
U mnie to się nazywa ZMĘCZENIE LEVEL ŻYCIE :D, no nawet wyjazd rodzinny nam nie wyszedł! Nic cięższego, tamto już przechodziłam i niech nie wraca <3