Polish lody we Wrocławiu.
Istnieją od niedawna ale tak, jakby byli w tym miejscu od lat. Nie bez przyczyny robią karierę (i lody) w zawrotnym tempie. Bema ma coś w sobie, to już drugi lokal, do którego ustawiają się tasiemcowe kolejki. Znam ich sekret i za chwilę go Wam zdradzę, ale najpierw…polish lody.
Jeśli chcesz zjeść lody w Polish lody, masz dwie opcje. Albo zarezerwuj sobie 30 minut i czekaj grzecznie na swoją kolej, albo od razu wchodź do lokalu i kup na wagę. Niektórych cena odstrasza, choć moja opinia jest taka: są smaczne, dobrej jakości, naturalne, dlatego tyle kosztują. Nie trzeba jeść od razu 4 porcji, można sobie tę przyjemność dawkować.
Chcę ich polecić (chociaż mi za to nie płacą, a szkoda!) bo: są z mojej ulubionej dzielnicy, obok ulubionej piekarni, w której zawsze dostanę informację o składzie wypiekanego na miejscu pieczywa, robią naprawdę dobre lody i wstrzelili się świetnie w panujące trendy. Poza tym mają genialną nazwę! Polish lody i od razu wiesz o co chodzi.
Kupili mnie lodami śmietankowymi – tak po prostu. Tymi podstawowymi. Dlaczego? Bo bliźniaczo podobne robię w domu, mają doskonale wyczuwalny smak mleka. Poza tym codziennie zmieniają „asortyment”. Na ich profilu na fb dowiecie się, co będzie serwowane kolejnego dnia. Lody o smaku nutelli? Nie! Te lody były jak nutella. Żurawina, malina z miętą a może agrest? Naprawdę się cieszę, że mam do nich obecnie kilka kroków i mogę się dopasować, kiedy nie ma kolejki. Pomimo drobnych problemów organizacyjnych (dużo pań przy małym okienku), warto.
Geniusze? Spece od marketingu? Też nie. Takie lodziarnie już istnieją. Ale wiecie co? Dobre zawsze się obroni. Uwierzcie – nawet kolejka jest zachęcająca. Skoro tyle osób stoi = dają coś smacznego. Proste? Nie sądzę. To na pewno masa pracy, poświęcenia, czasu, burzy mózgów. Właściciele mają nadzieję, że i w zimie klientela dpisze. Jak sądzicie? Jecie lody zimą? Ja tak!
Podobno kolejki są tam ogromne, ale to o czymś świadczy 🙂 Ja byłam tam w tę środę i kolejka nie była długa, ale chyba tylko dlatego, że padał deszcz.
W drodze powrotnej do domu zajrzałam też do Pięknej Heleny. Bardzo klimatyczny lokal i na pewno się tam wybiorę następnym razem:-D
Ooo, a mnie nie widziałaś z mężem, wózkiem, dzieckiem i aparatem? Też byliśmy w środę! (Dlatego zdjęcia liche, ciemno było, ponuro)
Mnie osobiście bardziej smakują z lodziarni Balduno choćby na Hubskiej czy na Wita
ostatnio posmakowany „szampan” przebija wszystkie jakie jadłam w zyciu 😉
Smak mi się narobil i chyba po pracy wpadnę na ze dwie gałeczki , szampan tez mi bardzo smakował i nigdzie indziej go nie ma tylko w Balduno raczej
Drogie? To mnie zabiłaś! U nas najlepsze lody od 4 zł (gałka) wzwyż ;).
Nad morzem płaciłam 8 ;).
Ceny nie odbiegają od innych lodziarni, które znam. Nie napisałam, że są drogie (nie są!) tylko niektórych odstrasza cena – wolą kupić 1l lodów z zamrażarki zamiast 3 porcji tutaj. Od razu mówię – lepiej zjeść gałkę porządnych, pysznych niż litr świństwa w kartoniku.
W Poznaniu działa bliźniaczo podobna Wytwórnia Lodów Tradycyjnych :).
Jak czytałam, że cena odstrasza, to wyobraziłam sobie bóg-wie-co, a potem zjechałam niżej, patrzę i myślę: „Nie jest tak źle!”.
Ja ostatnio coraz rzadziej kupuję lody w sklepie. No przeraża mnie to, że wszystko powoli zaczyna należeć do Algidy (Magnum, Carte d’Or) – jakość drastycznie spadła, teraz to sam cukier, a kiedyś owoce i śmietankowy smak. Jeszcze Zielona Budka i Grycan jakoś mnie ratuje (10 zł za opakowanie 500 ml, więc wychodzi podobnie jak lody w mieście), ale zawsze z lękiem patrzę, czy na opakowaniu nie ma już znaczka Algidy ;).
Jak ja strasznie kocham te lody 🙂 Uważam, że są chwilowo najlepsze we Wrocławiu. Ale zdradzę ci ich konkurencje we Wrocławiu, której jeszcze osobiście nie wypróbowałam : Baldimo Manfaktura przy Browarze Mieszczańskim( https://www.facebook.com/baldimo.manufaktura). Aniu czy mogę u ciebie na blogu linkować? 🙂 wolę zapytać!
Do innej lodziarni zawsze, jestem hurtowym pozeraczem lodow, kocham i nie odmawiam sobie przez caly rok, chetnie wyprobuje tez te drugie acz tu mam naprawde dwa kroki doslownie. Widzialam fote u Ciebie :)))
A mają też zwykłe wafle? Nie znoszę tych słodkich 😉
Choć co ja pytam… i tak do Wrocka na lody się pewnie nie wybiorę :v
Mają 🙂 zawsze biorę młodemu.
Kuszące 🙂
Gdybyśmy mieli 'ich’ pod ręką to pewnie troszkę rzadziej robilibyśmy własne,
a tymczasem właśnie skończyłem malinowe i czekoladowe, które zostały zrobione dzisiaj przed południem 🙂
Jak czytam te wasze wrocławskie blogaski to mnie krew zalewa, że ja nie mieszkam w tym mieście razem z wami. Możecie robić sobie mega zajawkowe spotkania, odwiedzać i polecać tyle fajnych miejsc. Organizują wam tam super imprezy. W takich otóż momentach nie bawią mnie już widoczki za oknem i sielanka pod orzechem w ogrodzie. Chcę mieszkać we Wrocławiu. Co do lodów: tak ze zdrowotnego punktu widzenia lody są najbardziej wskazane w zimie. To taka ciekawostka jak to, że jeśli już się popija alkohol to z punktu widzenia możliwości metabolicznych powinno się to robić do południa 🙂 najlepiej na śniadanie.
Serio? To dobra wiadomość dla bohaterów Cougar Town, którzy piją od samego rana :D.
U mnie jest to uzależnienie. Ostatnio byłam tam 22. Myślałam, że kolejka będzie mała. Ale gdzie tam. Stałam 40 minut w kolejce.
Jutro ma być solony karmel więc ten tego, pewnie będę ;).
O nieeeee 🙂 Moje ulubione 🙂 to na pewno dzisiaj wybiorę się na Bema.
Jak jest deszczowo to też są długie kolejki?
Byłam, kolejki zero na szczęście za to solony karmel średni a chalwowe przepyszne z dużymi kawałkami chałwy: ). Dwa dni temu była ulewa i kolejka do mostu, nie wiem od czego to zależy. My zrezygnowaliśmy i poszliśmy do Romy.
Byłam, zobaczyłam, kupiłam:) Właśnie się delektuję lodami w domowym zaciszu 😉
Stwierdzam, że nie opłaca się brać 0.5kg. Starcza na 6,7 „kulek”
[…] małżeńską. Na placu Bema wyczekiwałam w długiej kolejce po najlepszy chleb, a później zabierałam starszaka na lody. Wyspa Słodowa to morze wspomnień, buntu i rozmów do białego rana. Ale to wszystko już było, […]