Okłamujesz dziecko? Kłamstwo ma krótkie nogi…
Amerykańscy (a jakże!) naukowcy zbadali, że 80% rodziców okłamuje swoje dzieci. Wniosek płynący z badania był taki, że pozostałe 20% skłamało na temat tego…że nie kłamie. Jednym słowem: wszyscy serwujemy dzieciom mniejsze lub większe mijanie z prawdą. Trzeba jednak jasno określić: cel nie uświęca środków. Kłamstwo to temat śliski jak brzuch ryby. Pozostaje kwestia: patroszonej czy nie? Wbrew pozorom ma ogromne znaczenie, jaki temat poruszamy i w jakich kwestiach okłamujesz dziecko. Przy czym zaznaczam, że opisane przeze mnie sytuacje biorę w duży cudzysłów.
Ja omijam prawdę wtedy, kiedy (jak mi się zdaje) nie wyrządzam tym nikomu krzywdy. Dlatego zawsze, zanim powiem coś nie do końca znajdującego odniesienie w rzeczywistości, myślę jakie to będzie miało konsekwencje i jaki wywoła skutek. „Czyli też okłamujesz dziecko, na dodatek z premedytacją!”. Powiem tak: znam na tyle swojego starszego syna, że mniej więcej wiem, jak zareaguje na daną wiadomość. Co go może ucieszyć, co zdenerwować, a co sprawi, że usta wywinie w smutną podkowę. Nigdy nie żartujemy z bólu, uczuć, spraw poważnych i jeszcze poważniejszych. Nie straszymy chytrą babą z Radomia, Cyganami, Babami Jagami… Ale cóż, kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamieniem.
1. Bajka się już skończyła, teraz telewizor musi odpocząć.
No nie ma, że boli. Ja też czasami chciałabym przebimbać cały dzień przed tv. Kiedy zupełnie nie mam nastroju, a moje myśli skaczą pomiędzy gorąca kawą i miłym kocykiem, wolałabym odpoczywać tak jak lubię i w pewnych wypadkach mój wybór padłby na prostokątny plaster ekranu. Niestety, nawet jeśli mój starszak chciałby spędzić cały dzień na oglądaniu Małych Einsteinów i Listonosza Pata, nie ma takiej opcji.
Chyba nie wyrządzam mu większej krzywdy ograniczeniem czasu z tv, biorąc pod uwagę, że zamiast tego rysujemy labirynty i robimy własne Stacyjkowo z drewnianych torów. Proponujesz mi brak telewizora? Pomysł przedni, ale szklany ekran jest dla ludzi 😉 gdzieś muszę zobaczyć rozgrywki Euro 2016. Zresztą zauważyłam ostatnio, że dziecko po ustalonej bajce samo wyłącza grające pudło i biegnie zadowolone na podwórko :). Tego argumentu używam coraz rzadziej.
2. To nie ryż kochanie, to makaron w kształcie ryżu.
Zastanawiam się jak często ty okłamujesz dziecko, jeśli jest niejadkiem? Dzisiaj. Taka sytuacja. W sklepie zabrakło makaronu nitki, który zawsze jemy z zupą pomidorową. A tu jak na złość – z rosołu zrobiłam pomidorówkę. Kierunek – szafka. Jest! Mam brązowy ryż. Tylko jak go podać Antkowi? Wiem, że pomidorową to on z makaronem raczej…
– Mamo, co to tam pływa w ziupie?
– Makaron.
– Dziwny.
– Bo to ryżowy makaron.
– Ok.
Rozumiesz? Ok! Po prostu: nazwa odrobinę zmodyfikowana, smak i konsystencja bez zarzutu, więc po co się zgłębiać w szczegóły? I wtedy kończy obiad mój mąż.
– Dobra z tym ryżem! To nawet dobrze, że nie gotowaliśmy makaronu 😀
I sprawa się rypła. Kłamstwo ma nogi jak ja – krótkie.
3. Ciastka się już skończyły. Ewentualnie: te ciastka są z alkoholem.
Dbam o jego zęby i zdrowie? Dbam. Dbam o męża? Dbam. W poszukiwaniu czegoś słodkiego byłabym zdolna przegryźć jego tętnice, żeby tylko coś wyłuskać, zdobyć! Starszak nie zawsze odpuszcza za pierwszym razem. Problem jest taki, że ma alergię na dwa główne składniki większości ciastek i ciasteczek: mleko i jajka, ale dzieciak nie zawsze rozumie i wiadomo – szuka. Potrafi już niuchać po szafkach, a węch to ma jak mało kto. Wzrok też, na pamięć chyba się wyuczył wyglądu opakowań wszelkich słodkości ze sklepu i niech tylko dojrzy skrawek folii czy innego kartonu! Ja też nie jestem taka ostatnia, czasem po prostu odpuszczam i jeśli obiad zjedzony 😉 to może i drugie ciastko się znajdzie. Jeśli oczywiście wcześniej w amoku go nie pożarłam.
4. Tak, wiem doskonale o co ci chodzi!
Antek mówi ładnie i składnie. Buduje zdania, że hoho. Czasem tak rozwinięte, że w połowie gubię wątek, a do tego nie wszystkie słowa dokładnie rozumiem bo konstrukcja=instrukcja, szachy=szafy itd.. I wtedy mam dwie opcje: albo przyznam się do niewiedzy, zapytam i narażę na atak klocków lego lecących z prędkością światła w moją stronę, albo udam, że rozumiem i domyślając się z kontekstu o co może chodzić, uda mi się wyjść z tego cało. Najczęściej zaczynam od opcji numer dwa. Zostawia po sobie mniej rannych i co najwyżej na koniec rozmowy jedno z nas pójdzie zakładać buty na plac zabaw, a drugie robić kanapki. Ot zwykłe nieporozumienie.
5. To Święty Mikołaj zjadł ciastka i wypił mleko, widziałeś?
Ostatnie Boże Narodzenie. Choinka ubrana, wszystko przygotowane na tip top. Myślę, co by tu jeszcze i wtedy przypomina mi się, że gdzieś tam na innym kontynencie, dzieci zostawiają na kominku ciastka i mleko dla Świętego Mikołaja. Akurat dysponujemy jednym i drugim, a do tego w salonie mamy pokaźny portal na kominku gazowym…
– Antosiu, zostawimy dla Mikołaja ciastka i mleko?
– Tak! I piwo! Będzie mu miło.
Jak powiedzieli, tak zrobili. Tacie było miło, że po pracy wypił szklaneczkę piwa. Mamie było miło jak ciastka popijała mlekiem. Rano dziecko było szczęśliwe, że Mikołaj po napełnieniu brzucha, zostawił prezenty. I niech mi ktoś teraz powie, że to nieładnie kłamać i zawsze, ale to zawsze trzeba mówić prawdę! Co jak co, ale w kwestii tego Świętego, absolutnie nie mogę tego zrobić.
***
Pamiętaj, żeby zawsze myśleć o skutkach wykorzystania kłamstwa w relacji z dzieckiem. Co będzie, jeśli dziecko regularnie straszone złym policjantem zabierającym dzieci, zgubi się? U kogo będzie szukało pomocy, a kogo omijało szerokim łukiem? Jak poczuje się maluch w czasie morfologii czy innego zabiegu, jeśli obiecasz, że nie będzie bolało, a stanie się inaczej? Sama podchodzę do życia na zasadzie „wolę znać najgorszą prawdę niż usłyszeć kłamstwo”, ale drobne ubarwianie rzeczywistości względem malucha wydaje mi się czasami lepsze. Dla niego samego. A Ty jak i dlaczego okłamujesz dziecko? Tylko nie mów, że nigdy – nie uwierzę.
Zostań ze mną na dłużej na fp SIMPLYANNA.
Zobacz inne wpisy TUTAJ.