DZIECI I RODZINA

Oceny w szkole – motywator czy pułapka dla dzieci i…rodziców?

oceny w szkole

Można to ofuknąć, ale polski system szkolnictwa jest systemem skostniałym. I TAK, zdarzają się fajne szkoły, ze świetną kadrą pedagogiczną, z cudownym podejściem, ale one wciąż się tylko zdarzają. W skali kraju? To za mało. Jeśli czytam, że podczas zebrania rodziców nauczyciel psioczy na dzieciaki, że obniżają średnią szkole i że nie zależy im na ocenach, to aż chcę tym dzieciom bić brawo. Ale zupełnie inaczej podejdzie do tego większość rodziców, dla których oceny w szkole są świętością i po powrocie do domu będą dzieciaki motywować…jedynkami i wizją zamiatania ulic, zupełnie jak 40 lat temu.

Oceny w szkole i pułapka przekonań.

Powiedz mi proszę, czy uważasz, że oceny w szkole są potrzebne czy całkowicie zbędne? Chciałabym, żeby wiadomości moich obserwatorek z Instagramu, które odpowiedziały na dzisiejsze stories, zobaczyło więcej osób, więcej rodziców. Może tych, którzy uważają oceny w szkole za świetny system motywacji? Coś, jak premia w korpo za wyniki? Napisałam dzisiaj, że młodzieży, która mówi „oceny nie są dla nas najważniejsze” przybijam piątkę i kibicuję. Bo dokładnie tak jest! Ale odezwał się głos twierdzący, że pewnie, oceny nie są istotne, w końcu na kasie w Lidlu też ktoś musi pracować. No…nie wiem jak to powiedzieć, ale…NIE. Przekonanie, że piątkowy uczeń osiągnie sukces w życiu zawodowym, a trójkowy skazany jest na słabiej płatne zawody lub wręcz bezrobocie, jest przekonaniem nie tylko idiotycznym, ale bardzo krzywdzącym w stosunku do dzieci.

Jeśli nie oceny w szkole, to co w zamian?

Żaden stopień – pozytywny ani negatywny – nie daje informacji zwrotnej odnoszącej się do postępu w nauce. Nie mierzy, czy zamierzony cel został osiągnięty ani nie mówi, co warto zmienić. Dlatego bliższe mi są oceny opisowe, które zawierają informację o tym, co jest opanowane, a nad czym warto popracować dłużej. W pozytywnym tonie, który zachęca do nauki, bo najcenniejsze, co jest w naszych dzieciach, a co system ocen szkolnych zabija, to WEWNĘTRZNA motywacja do poszerzania wiedzy (coś, co bardzo dobrze widać w edukacji domowej). Podstawą wewnętrznej motywacji jest: chcę wiedzieć, chcę umieć, chcę rozumieć, bo tego potrzebuję/bo to mi się przyda/bo chcę się rozwijać w tym kierunku/bo mnie to INTERESUJE. Wymaganie od dzieci, żeby wszystkie równo jak w wojsku opanowały wszystkie przedmioty w najwyższym stopniu jest sprzeczne z ich potrzebami i nie pozostawia przestrzeni na rozwijanie pasji.

Halo, policja? Proszę mandacik za kalkulator i Internet!

Nigdy nie zrozumiem, dlaczego w każdej klasie na historii przerabiałam starożytność, po co na pamięć musiałam się uczyć liczby molowej wielu pierwiastków ani wkuwać na pamięć fizycznych regułek, do których i tak musiałabym dzisiaj zaglądać. Zakuć, zdać, zapomnieć? W wielu przypadkach tak, bo wiedza, którą musimy posiąść w szkole jest bardzo obszerna. I od razu tutaj przypomina mi się, jak zwykło się żartować z Anglików – że do obliczeń używają kalkulatora (no faktycznie, spalić kalkulatory!) i są wyspecjalizowani w jednej dziedzinie. Halo, policja! Jedna dziedzina jest wystarczająca. Chcesz więcej? Mamy książki! Druk przemysłowy Gutenberg opracował w XV wieku (skorzystałam z Wikipedii, przepraszam, nie mam pamięci do dat!).

O SZKOLE PISAŁAM TEŻ TUTAJ:
PRZEDMIOTY W SZKOLE
ZADANIA DOMOWE

OCENY W SZKOLE 2

Pitu pitu, a co z pracą???

I nie zgodzę się z tym, że jeśli nie będzie ocen w szkołach, obecne dzieciaki nie poradzą sobie w życiu dorosłym, gdy ktoś będzie oceniał wyniki ich pracy. Pracy, w której liczą się umiejętności i wiedza, a nie jaki stopień z tej wiedzy się miało w podstawówce. Ocena w pracy występuje, ale ma zupełnie inny charakter. Bo już oczywiście całkowicie pomijamy przedsiębiorców, którzy wyniki własnej pracy oceniają sami. Ciekawe czy wstawiają sobie piątki do dzienniczka?

Zastanów się czy chcesz, żeby Twój syn lub córka była dumna ze swoich postępów w nauce czy z oceny, którą dostała za te postępy i, najgorzej, nagrody od Ciebie, którą za tę ocenę dostanie? Czy dziesięciolatek, który nauczył się na sprawdzian i mu nie poszło będzie zmotywowany do dalszej pracy, kiedy dostanie z niej jedynkę? A może lepiej podziała rozmowa z nauczycielem, który wyjaśni nad jakimi zagadnieniami trzeba jeszcze popracować i podkreśli, co poszło świetnie? W psychologii coraz częściej mówi się o szkodliwości stopniowania uczniów, a więc mierzenia ich jedną, uniwersalną miarą.

Adele, wskakuj w kieckę rozmiar 36.

Bo to trochę tak, jakbyśmy chcieli, żeby wszystkie panie miały rozmiar 36. Niezależnie od pochodzenia, genów, predyspozycji i chęci. Mam starszego brata i starsza siostrę. Zawsze byłam pod względem ocen porównywana do nich. Tymczasem siostra jest uzdolniona plastycznie, brat muzycznie, a ja długo sprawdzałam się, jako ścisłowiec i kochałam matematykę. Czy powinniśmy mieć takie same oceny ze wszystkich przedmiotów? I…czy mieliśmy?

Przemyśl to, udostępnij wpis innym rodzicom i napisz w komentarzu czy uważasz oceny za ważny element edukacji szkolnej?

3 comments

  1. DropInn 9 lutego, 2020 at 20:51 Odpowiedz

    Jako była nauczycielka w szkole publicznej już czuję lekki niepokój w związku z nadchodzącą szkolną przygodą mojego syna, obecnie 5,5-latka. Trochę ze względu na oceny właśnie, trochę ze względu na fakt, że system jakby nie odnotował zupełnie zmian zachodzących w świecie, w dostępie i podejściu do wiedzy, w problemach „cywilizacyjnych” z jakimi borykają się lub borykać się będą nasze dzieci. Niech moc będzie z nami, ech!
    A wracając do ocen…
    Jakiś czas temu przeanalizowałam sobie czym obecnie zajmują się moi znajomi z podstawówki, szkoły, średniej, ze studiów. Z niektórymi jestem w stałym kontakcie, wiem mniej więcej jak im się życie ułożyło. O losach innych wiem co nieco z Facebooka. I przyznam, że ta analiza bardzo mocno wpłynęła na moje podejście do wartości i umiejętności, które chciałabym wykształcić u swoich dzieci. Bo – stety niestety – wyszło mi podobnie jak u Ciebie, ze to jak ktoś radził sobie w szkole nie ma często zupełnie przełożenia na „sukces” zawodowy. To co się liczy to pewne umiejętności społeczne, trochę też pewnie charakter, na pewno w ogromnym stopniu pewność siebie i… banał, no ale jednak… rozwijanie pasji.

    • SimplyAnna 11 lutego, 2020 at 15:47 Odpowiedz

      Bardzo dziękuję Ci za ten komentarz. Trafnie opisał, co mam na myśli i jakie są moje obawy.
      Dziś przeczytałam kryteria oceniania w przyszłej szkole syna i drżyjcie narody, nie będzie lekko!

  2. DropInn 12 lutego, 2020 at 11:30 Odpowiedz

    Chyba najbardziej dobitnie oczy otworzył mi wyjazd na Erasmusa. Było to co prawda na studiach, a wiadomo, że praca z dorosłymi wygląda nieco inaczej niż z dziećmi, ale zachwycilam się tym jak wiele uwagi poświęca się wzmacnianiu poczucia własnej wartości u studentów, jak dobrze są przygotowani (głównie emocjonalnie) do takich zadań jak prezentacje, wystąpienia publiczne, praca w grupach… Mieli takie przekonanie, że właściwie nie ma złych odpowiedzi (nauczyciel odnosząc się do wypowiedzi zawsze w pierwszej kolejności skupiał się na jej pozytywnych / trafnych aspektach, dopiero później DELIKATNIE i z szacunkiem sugerował co należałoby zmienić, zgłębić itp.). Cudowne to było! My – polscy studenci – mieliśmy w sobie znacznie więcej niepewności, obaw i „blokad”, mimo że wiedzą niejednokrotnie wyprzedzaliśmy tamtejszy program. I to z kolei było mega przykre i niestety obnażające niedoskonałości tradycyjnego, polskiego systemu.

Leave a reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.