DZIECI I RODZINA

Nie zawaliłaś, Aniu. Dałaś radę.

wychowanie

Pamiętasz ten brzuch wielki i okrągły jak dynia na Halloween? Ten, który dźwigałaś każdego dnia do pracy, do domu, podczas gotowania. Nie wiedziałaś wtedy, ile z tym brzuchem kłopotów się będzie wiązało, ile zmartwień. Łatwiej się głaskać po skórze naznaczonej rozstępami niż pogłaskać dziecko po wybuchu wewnętrznej bomby, gdy czerwona się robisz ze złości po same koniuszki włosów. Wszystko jest łatwiejsze, kiedy nie ma nic. Wychowanie jest procesem ze znaczkiem nieskończoności.

Pamiętasz, jak kolejny raz zapomniałaś nauczyć dziecko wierszyka do przedszkola i nie przyniosłaś składkowego 15zł dla rady rodziców? Nie zapisałaś daty, kiedy wymagany był strój galowy i spóźniona byłaś z płatnością kilka dni. Na pewno pamiętasz. Widziałam Cię w szatni, po tym jak wyszłaś z sekretariatu z opuszczonym wzrokiem i szeptałaś do swojego synka. Żeby pamiętał, że go kochasz. Wiem, widziałam Cię. Się.

Pamiętasz, kiedy dawałaś mu swoje pióro na egzamin maturalny? I tę łzę wycieraną w ukryciu, kiedy wyjeżdżał z dziewczyną na pierwsze wakacje. Nie wiedziałaś, że to rozgrzewka przed wyprowadzką na stałe. O ile łatwiej byłoby się nadal głaskać po brzuchu? Po kilku latach przyjeżdża z żoną i dziećmi. Starsze z nich bierze na kolana i słyszysz, jak tłumaczy krok po kroku jak powstaje musztarda, skąd się biorą jajka, dlaczego pingwiny nie latają i po co dodaje się cebulę do mielonych. Jak mówi o szczegółach, jak zagłębia się w detale i meandry rzeczy prostych.

Wtedy wiesz, że zrobiłaś to dobrze. Nie zawaliłaś, Aniu. Dałaś radę.

 

 

Leave a reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.