10 powodów dla których lubię swoje piersi.
Jako matka popełniam wiele błędów. Mniejszych, większych, ważnych i nijakich. Większość moich założeń wącha kwiatki od dołu. Zawsze byłam mistrzem zostawiania zadania w połowie – rozgrzebanego. Nawet dostałam kiedyś książkę o jakże sugestywnym tytule „Kończ coś zaczął”. I jakoś tak po narodzinach starszaka wzięłam to sobie do serca. A co jest blisko serca? Wiadomo – cycki (o rany, jakie brzydkie słowo na blogu!). Lubię swoje piersi, zaraz napiszę dlaczego.
Postanowiłam karmić tak długo jak dam radę. Od A do Z. Od początku do końca. To było nie tylko założenie i zadanie do spełnienia. Karmienie piersią urosło do rangi marzenia. Tak – chciałam karmić, wierzyłam że będę i udało się. Nie dla każdej kobiety i matki to jest tak ważne. Dla mnie było, tfu! jest i się tego nie wstydzę. Rozumiem, że nie wszystkie kobiety karmią, choć nie rozumiem tych, które po prostu tego nie chcą. Wydaje mi się, że rozumieć nie muszę. Każda kobieta, matka robi tak, jak uważa za słuszne, mądre czy wygodne i nie mi to oceniać. Nie krytykuję więc nie musicie stawać w ich czy swojej obronie. Przecież to nie dotyczy ani mnie ani mojego dziecka. Teraz będzie o nas właśnie. Post ma być pieśnią pochwalną na cześć karmienia naturalnego.
Chcieliście przeczytać o 10 powodach, dla których lubię swoje piersi? Ding dong, oto są, ale tym razem w 100% związane z karmieniem naturalnym.
1. Czytałam, że to zdrowe i dobre dla dziecka. Postanowiłam wierzyć w to, co przeczytałam – może to naiwne? Nie wiem czy dzięki karmieniu, ale Budzik ma prawie 10 miesięcy i (odpukać) nie wie czym jest katar i inne choróbska. Punkt dla nas! Przydałoby się jeszcze dziewięć, ponoć za 10 punktów dostaje się nagrodę.
2. Jestem baaardzo wygodna (niektórzy twierdzą, że za bardzo), a noszenie ze sobą pokarmu to szczyt wygody – bez butelek, smoczków, puszek czuję się jak młody bóg. Nawet jeśli wyjdę gdzieś z małym i zapomnę obiadu, nie ma tragedii.
3. Pokarm ma zawsze odpowiednią temperaturę – hurra! Można zapomnieć o podgrzewaczu (no dobra, niezupełnie, przydał nam się w IKEI kiedy mały dostał mój pokarm z butli z powodu wizyty u stomatologa. Nie wiem czy każda matka wozi ze sobą podgrzewacz :)).
Mrozy i tropikalne upały nie są straszne, mleko się nie zważy ;).
4. Mogę nakarmić zawsze i wszędzie, a mój pokarm zmienia się wraz z potrzebami dziecka. Szczyt techniki!
Dziecko najpierw pije, potem je. Kiedy to zakomunikowałam przyjaciółce zadała świetne pytanie (z odpowiednią gestykulacją) czy nie da się tak zamieszać, żeby było picie i jedzenie jednocześnie.
5. Karmienie poprawia mi nastrój! Myślę sobie jak to pięknie być tak blisko z dzieckiem i poziom endorfin od razu rośnie.
Obecnie czuję to samo przy karmieniu kaszką z butli i nawet widzę plusy tego stanu rzeczy – brak ugryzień, zadrapań i szyderczego uśmiechu pt.”mam już 4 zęby a wychodzą mi kolejne 2″.
6. Budzik nie boi się zdecydowanych smaków. W końcu próbował ich już wcześniej w mleku.
Czosnek rządzi!
7. Karmienie jest dla leniwych. Nie muszę wstawać, rozbudzać Budzika i siebie, po prostu przystawiam małego i droga mleczna otwarta. A mówili, że to ten biały pasek na niebie – guzik prawda!
8. Mam więcej miejsca w kuchni. Zwłaszcza przez pierwszych 6 miesięcy, kiedy nie używałam żadnych butelek, szczotek i nie musiałam ich suszyć.
Niedawno straciłam jedną szufladę. Zajmują ją wszystkie akcesoria dla małego!
9. Jako osoba z natury oszczędna karmienie piersią wyszło super hiper ekstra tanio. Moja inwestycja to wkładki laktacyjne, nakładki do karmienia (potrzebne były w szpitalu) i maść do brodawek. Nieduży koszt przy pieniądzach wydanych na mleko modyfikowane.
10. I ja i Budzik jesteśmy szczęśliwi, że cycujemy i mamy zamiar jeszcze długo. Tym bardziej, że uczulenie na mleko nie ustępuje (trochę tutaj kłamię, żeby wyszło na moje, z uczuleniem jest dużo lepiej ale normalnego mm podać jeszcze nie mogę).
Pewnie tych zalet jest jeszcze mnóstwo, możecie podzielić się swoimi. Uważam, że karmienie piersią to jedna z fajniejszych rzeczy i warto o nie walczyć, próbować, przystawiać. Na koniec czas na obalenie trzech mitów:
- Nieprawda, że po cesarskim cięciu nie można karmić. Można! Są i nawały i kryzysy laktacyjne – wszystko co każda matka karmiąca zna od podszewki.
- Nieprawda, że karmienie od początku jest przyjemne. Nie oszukujmy się – bolało mnie jak diabli, dziecko wisiało na cycu od rana do nocy, w ciągu doby dłużej karmiłam niż robiłam cokolwiek innego ale tego chciałam i uważam, że było warto. Jestem z siebie dumna.
- Nieprawda, że karmienie piersią ogranicza…I nieprawda, że nie ogranicza. Na początku było wyznacznikiem wielu rzeczy – rytmu dnia, spędzania czasu, spacerów, snu, korzystania z toalety, mycia zębów, jedzenia obiadu – no wszystkiego w zasadzie. Z czasem jednak uczymy się siebie, dziecka, jego potrzeb, godziny karmienia się stabilizuję a jego czas znacznie skraca. Można pewne działania zaplanować (patrz wyżej: stomatolog). Obecnie nie jesteśmy siebie uwiązani, Budzik je dużo posiłków innych niż mleko i zawsze można mamę zastąpić….bananem albo sucharem ;).Bez puenty, bez zakończenia. Uważam je za niepotrzebne.
Hmmmm, ja też karmię cycem, ale zalety wydają mi się mniej oczywiste i mało przekonujące… No cóż, tym razem już za późno 😉
Aniu, chciałam zapytać o mleko po 1 r.ż. Orientujesz się jak to jest – można podawać wtedy dziecku mleko krowie? Byłam przekonana, że tak, ale dowiedziałam się ostatnio, że niekoniecznie, że im później tym lepiej. Mam zamiar karmić Młodego do roku, a nie chciałabym podawać mm.
Nie wiem Dorota, nie dowiadywałam się bo mały ma uczulenie. Wydaje mi się, że daje się dalej mm ale są osoby, które dają mleko krowie (coś mi się obiło o uszy, że po 3 r.ż.).
Ze względu na alergię mam zamiar dłużej karmić, jeszcze sprawdzimy czy mm ha mu nie przeszkadza to wtedy dostawałby może na noc za jakieś pół roku chociaż nie jestem przekonana.
A zalety, no cóż. Nie było łatwo, nie zawsze było przyjemnie ale kiedy coś mi sprawia kłopot staram się znaleźć jak najwięcej plusów :).
Po 3 r.ż???? Booosz…
Zalety karmienia piersią odkryłam niedawno. Cudowne są te chwile gdy Młody leży przy mnie spokojnie, nie ucieka, nie pełznie, nie wierci się, nie kręci, wreszcie mogę go poprzytulać do woli 😀 Ale dałabym wszystko żeby zobaczyć swoje cycki w takim stanie jak przed ciążą! No niestety… To se ne vrati.
O widzisz, Mamunia wyjaśniła więc nie jest tak źle.
Tatuś robił zdjęcia, już prawie nie pamiętam jak synek był taki mały :(.
Też jestem leniwa. I wygodna!
Początki były, rzekłabym, krwawe i łzawe. Ale czego się nie zrobi z lenistwa, prawda?
Czosnek to jeden z elementów, które mojego syna nie uczulały. Ciekawe czemu ;).
Zaznaczam, jestem mamą która karmiła bardzo krótko. Nie mam nic przeciwko mamom, które karmienie sobie chwalą, super, bo to rzeczywiście mnóstwo zalet itd. Nauczyłam się już nie mieć kompleksów, ze mi się nie udało.Nie lubię tylko uogólnień, w twoim przypadku to na końcu obalanie mitów. Dlatego wyjaśnię. Po cesarce można karmić, ale często po cesarce własnie z przyczyn medycznych dziecko nie jest od razu przystawiane do piersi i wtedy jest to bardzo trudne. To raczej mamy, które po cc nie mają kłopotów z laktacją są wyjątkami.
Swoje dziecko dostałam po porodzie po 16h albo więcej, już nie pamiętam dokładnie ale trwało to (niestety) bardzo długo i nie było problemów z karmieniem. Nie mogłam przystawić od razu po porodzie ze względu na mój stan i leki. Przed porodem słyszałam, że po cesarce nie ma pokarmu i nie da się karmić – to mit.
Problemy z laktacją zdarzają się tak samo często niezależnie od typu porodu (to informacja od mojej położnej, nie ode mnie :)).
Trafiłaś na dobre położne, to ważne w karmieniu. Nie każda mama ma takie wsparcie. Masz racje mitem jest to, że po cc nie ma pokarmu, z tym się zgadzam w 100 % ja tez po cc karmiłam mimo ogromnych problemow i dzięki wielu godzinom z laktatorem, problemy przyszły później. Ale to już inna historia.
W Jestem w pełni za własnym doświadczeniem, za wiedzą fachowa a przeciwna uogólnieniom.
Zgadzam się – dobre położne to podstawa, bo problemy z laktacją ma każda początkująca mama, mniejsze lub większe. Mój Mały nie chciał jeść przez cały pierwszy dzień po urodzeniu. Jedna położna powiedziała mi, że to normalne, że bardzo mało potrzebuje, żeby się nie martwić. A za chwilę druga prawie na mnie nawrzeszczała, że jak to możliwie, że nic nie je cały dzień!! Pobiegła ze mną szybko do przystawiania, sprawdzała czy mam pokarm i czy dziecko dobrze ssie.
Uśmiechnięte dziecko i zadowolona mama to bardzo ważna sprawa! Kciuki oczywiście trzymam i życzę powodzenia :).
Dodam jeszcze, że mój mały jest alergikiem, od początku dietę miałam ograniczoną a po dwóch miesiącach prawie żadną. Nie zdecydowałam się na preparat mlekozastępczy (typu Nutramigen) i nie żałuję. W 3 miesiącu życia dziecko przesypiało całe noce no a potem się skończyło :D.
O karmieniu nic nie powiem, bo dzieci nie mam a i na pewno poleciałyby gromy w moją stronę 😉 Cieszę się z tylu zdjęć Boodzika, czyli ankieta się przydała 😀
Nie oceniam, nie mój cyrk nie moje małpy :).
Zdjęcia będą tam, gdzie uznam że mogą być. Nie chcę ich wciskać na siłę, ale o tym będzie na podsumowaniu.
Aaaaa, no właśnie tak myślałam 😀 Producenci… 😉
Ja słowo na temat mleka krowiego.
Nie sądzę aby to był dobry pomysł podawać krowie mleko po 1 roku źycia. Nawet zdrowe dzieci, bez alergii na laktozę potrafi wysypać.
Karmienie piersią ma mnóstwo zalet. Tylko co zrobić gdy w 4 m. ż dziecka, przy karmieniu wyłącznie piersią maluszek nie przybiera na wadze? Nie zawsze chcieć, to móc.
Niestety możliwych powodów nieprzybierania na wadze też jest znacznie więcej niż brak pokarmu, tu już lekarz powinien pomóc. Mam nadzieję, że sobie poradziliście :).
Co do mleka to ja kompletnie nie wiem, nie dowiadywałam się bo i tak do 3 roku nie mogę podać nic krowiego chyba, że alergia jakimś cudem zniknie.
To co, lepsze mm? Cycem nie chcę karmić dłużej niż rok, bo wracam do pracy.
Wydaje mi się, że najlepiej poradzić się dobrego pediatry. Niektórzy podają mleko kozie, bo najbardziej zbliżone do mleka matki, ale doszły mnie słuchy, że ono powoduje anemię (kozie).
A mm to chyba nie trucizna?
Nie, nie trucizna, ale nie po to karmię cycem, żeby potem roczniakowi albo 2-latkowi serwować mm. I dodatkowo wspierać finansowo producentów mm ;/
Ja zacznę podawać krowie. Chyba że będzie źle tolerowane, wówczas wiadomo, że mm. Nie ma co popadać w skrajności. Nie słyszałam o zaleceniu, żeby podawać mleko modyfikowane 3 i więcej (tzn. kiedyś słyszałam, ale to stare czasy). To by oznaczało, że do 3 roku życia dziecko nie może zjeść sera, twarogu, jogurtu, kefiru, maślanki – niczego, gdzie jest mleko krowie. A więc odpadają naleśniki, większość kasz na mleku, budynie, lody, ciasta z kremem też. Sosy i zupy zabielone śmietaną, itp.
Co innego jeśli dziecko jest alergikiem – ale po co zdrowego traktować jak alergika? Absurd.
A ja słyszałam, że przetwory można… Dziwne to trochę…
amen! cycki rządzą! karmiłam 10mcy, a następne będę karmić do oporu, dopóki pewnego dnia nie powie: „nie, dziękuję mamo, wolę soczek” 🙂
Zgadzam się i dodam jeszcze swoje dwa powody 😀 pierwszy: lubię karmić, bo oddaje własny tłuszcz dla dziecka 🙂 i jest mi z tym baaardzo dobrze 😀 drugi to fakt, że moje piersi wykarmiły moją córę i z tego powodu jestem z nich bardzo dumna, a o tym uświadomił mnie ostatnio mój mąż. Bo powiedział że jest bardzo dumny ze mnie że tak wykarmiłam córę i że lubi patrzeć gdy karmię, bo to taki słodki widok 🙂 No i dlatego jestem dumna ze swoich piersi 🙂
aha, zapomniałam dodać że zdjęcia malutkiego Antosia są rewelacyjne a najbardziej podoba mi się drugie i szóste 🙂
Dzięki!
Jeśli mogę prosić, zmieć imię na Budzik, celowo nie używam go od początku :). Pozdrawiam!
Witam
Trafiłam tu bardzo przypadkiem, przeczytałam cały post i podpisuję się pod wszystkimi argumentami. Jako mam 4 dzieci mam spore doświadczenie w karmieniu piersią i nie żałuję ani minuty spędzonej przy piersi z moimi maluchami. Pierwszego syna karmiłam prawie 16 miesięcy, drugiego 14. Bardzo żałuję, że z bliźniakami nie udało mi się wytrwać dłużej niż do 4,5 miesiąca- traktuję to trochę jak porażkę.
Dodam jeszcze, że każdy mój poród odbywał się przez cc (żadne nie było planowane, choć wiedziałam, że bliźniaki tak właśnie muszą się urodzić). W karmieniu piersią najważniejsza jest absolutnie motywacja i nastawienie- muszę i już. Tak powiedziała mi położna po pierwszym porodzie, kiedy którąś godzinę bez przerwy siedziałam z dzieckiem przy piersi i myślałam, że nie mam pokarmu. Powiedziała wówczas, że pokarm jest w głowie. Tak to sobie wzięłam do serca, że już nigdy nie narzekałam na brak pokarmu i nie pozwalałam nawet tak myśleć mojemu otoczeniu.
Bliźniaki przystawiłam do piersi dopiero po 4 tygodniach po urodzeniu- wcześniej dostawały moje mleko przez smoczek (w inkubatorach). Nie było problemu- pewnie dlatego, że miałam już duże doświadczenie i baaaardzo tego chciałam. To były cudowne chwile i wiem, że dałam moim dzieciom to, co najlepsze. Karmienie to był też najlepszy sposób na zrzucenie kilku kilogramów- przynajmniej tak było w moim przypadku.
Zaskoczyło mnie jeszcze tylko, że jecie czosnek. Ja bardzo lubię, ale kilka lat temu pokutowało niestety przekonanie, że podczas karmienia nie wolno. No cóż- czasy się zmieniają.
Karmienie piersią to też ochrona przed nowotworem piersi- tak przynajmniej wynika z badań.
I jeszcze jedno- widok kobiety karmiącej swoje maleństwo jest dla mnie absolutnym cudem. Denerwuje mnie oburzenie ludzi i krytyka matki, która musi czasem na spacerze lub w restauracji nakarmić swoje maleństwo. Jest to przecież sama natura i nie widzę w tym nic niestosownego.
pozdrawiam i życzę wszystkim karmiącym mamom dużo motywacji
Ula
Ula, przyznaję że też lubię widok mamy karmiącej, jeszcze muszę swoje karmienie uwiecznić bo mam tylko z początku :).
Faktycznie przez pierwszy miesiąc czy dwa nie jadłam czosnku, bo zmienia smak mleka i mały mogłby cyca oprotestować. Na szczęście nie miał nic przeciwko :).
Fajnie, że tyle dzieci wykarmiłaś! To dopiero wyczyn :), gratuluję!