Karmienie piersią Polska vs Anglia. Gdzie wolałabyś karmić?
O karmienie piersią UK dba równie mocno, co o porody naturalne. Ten temat rodzi wiele pytań w stosunku do mnie. Jest często poruszany przeze mnie i koleżanki – zarówno karmiące piersią, jak i mieszanką. Niniejszy wpis nie stanowi porady laktacyjnej, nie jest także skierowany przeciwko kobietom, które z różnych względów piersią nie karmią lub nie karmiły. Opieram się głównie na moim doświadczeniu, ale przeczytacie też kilka słów od mojej angielskiej położnej.
Proszę go odstawić! Tam jest tylko woda!
O tym, jak wygląda karmienie piersią w Polsce, pisałam TUTAJ i TUTAJ. Jeszcze w Ojczyźnie naszej kochanej zaczęłam karmić starszaka. Nasza droga mleczna trwała 2 lata + 1 miesiąc i skończyła się jakoś w trzecim miesiącu drugiej ciąży. Drugi karmiony jest nadal. W Polsce spotykałam się z różnymi reakcjami na nasze karmienie. Najwięcej negatywnych opinii, związanych z długim karmieniem, dostałam od personelu medycznego np. podczas szczepień „ależ proszę już odstawić, tam jest tylko woda!”.
Teksty o wodzie słyszałam kilka razy, a cały mój trud związany z karmieniem uznawany był za całkowicie pozbawiony sensu. Widziałam oceniające spojrzenia, gdy zatrzymywałam się z młodym na karmienie w miejscu publicznym, chociaż oprócz dziecka przytulonego do mamy niewiele było widać. Mimo to nie poddawałam się, bo darcie niemowlaka mało kto jest w stanie znieść, jeśli trwa za długo.
Karmiłam w Ogrodzie Botanicznym, ZOO, IKEI, w parkach i na przystanku autobusowym. Starałam się robić to tak, żebym sama czuła się komfortowo, żeby moje dziecko miało wygodnie i tak,by nie zwracać na siebie niepotrzebnej uwagi. Bo, uwierz mi, twoja uwaga jest karmiącej niepotrzebna.
Nigdy nikt nie zwrócił mi uwagi wprost, że nie podoba mu się to, co robię albo, że robię to w nieodpowiednim miejscu. Na szczęście (tak sądzę) miałam wystarczającą wiedzę i argumenty, żeby w razie potrzeby odpowiedzieć intruzowi, który przeszkadza w spożywaniu posiłku mojemu dziecku. Zdaję sobie sprawę, że nie każda mama by sobie poradziła w takiej sytuacji, ale i nie znam takiej, która cytuję „wywala cyca” pro publico.
Największe zdziwienie budziło karmienie dziecka starszego niż sześć miesięcy. Prawdziwe życie zaczyna się w Internecie. I to tutaj młode mamy najczęściej przeczytają niemiłe (delikatnie mówiąc!) komentarze, zostaną oplute jadem i nienawiścią. Na dodatek większość tych opinii pochodzi od… Innych kobiet! Przerażające.
Nie mniej, za czasów mojej maleńkości, karmienie piersią wyglądało zupełnie inaczej. Moja mama nie wspomina tego czasu jako przyjemnych chwil spędzonych z noworodkiem, a jako ciągłe wykonywanie czynności pod dyktando w określonym przedziale czasowym i z uwagami otoczenia.
You know what you do!
Niedługo po moim przyjeździe do Anglii okazało się, że jestem w kolejnej ciąży. Mniej więcej do końca pierwszego trymestru karmiłam starszaka, wtedy dwulatka i byłam pod opieką położnej.
Po pierwsze nikt nie miał żadnych zastrzeżeń nie tylko co do tego, że karmię dwuletnie dziecko, ale również do tego, że karmię je w ciąży. W tym samym czasie natknęłam się na polskim forum dyskusyjnym na pytanie od dziewczyny w podobnej do mojej sytuacji i posypała się na nią lawina negatywnych komentarzy, straszenia i wyzwisk. Że zboczona, nienormalna i zagraża maleństwu w brzuchu.
Zdarzało się, że musiałam starszaka nakarmić w miejscu publicznym. Przyznaję, że nie zawsze czułam się z tym komfortowo, ale nie ze względu na otoczenie, które wydawało mi się być dość przyjazne, ale na dziecko, które potrafiło na całe gardło na środku urzędu krzyknąć „mamaaaa, cycaaaa”. I Bóg mi świadkiem, ja go tego „cyca” nie uczyłam. Zastanawiałam się wtedy czy urząd jest właściwym miejscem i… Po prostu zapytałam. Wyjść nie mogłam, toaleta daleko, zresztą nie chciałabym w niej karmić dziecka. Dostałam pozwolenie z uśmiechem na twarzy, nikt nawet nie zwrócił na mnie uwagi.
Jeszcze taka mała informacja dla osób, które mi nieraz mówiły, że dwulatek może przecież poczekać. Wszystko jest ładnie pięknie, ale dwulatek to wciąż dwulatek i nie zawsze dotrze do niego, że sorry młody, zjesz za 50 minut jak nam nadadzą numer ubezpieczenia. Jeśli dodamy do tego krzyk (jak wyżej) i prawie-że-zdzieranie ze mnie ubrania, to…
Wielka Brytania to kraj wielu kultur. Szanuję zasady i obyczaje innych, nie lubię też zwracać na siebie uwagi. W Manchesterze, kiedy młodszy berbeć zgłodniał w kawiarni, starłam się szukać takiego miejsca do karmienia, w którym nie będzie muzułmanów i ich żon, które palca u stopy pokazać nie mogą. Szczerze mówiąc, nie wiem, jak mogliby zareagować na moje karmienie, ale też po co sobie tym zawracać głowę?
Podobnie jak w Polsce, karmienie piersią w UK dwuletniego dziecka należy do rzadkości. Wszyscy lekarze, których spotkałam na mojej drodze, a droga ta jest długa i szeroka, wszystkie położne i health visitors byli pod autentycznym wrażeniem, zawsze z uśmiechem, tolerancją i akceptacją.
Czy jest zatem jakaś różnica?
Karmienie piersią w UK i Polsce wygląda identycznie. Różnica polega na mentalności otoczenia. W Polsce lubimy zaglądać do ogródka sąsiada. Żeby tylko! Do łóżka, talerza i w kartotekę również. Dajemy sobie pełne prawo do oceniania według własnych kryteriów, nie trzymamy języka za zębami i zbyt poważnie traktujemy wolność słowa.
W Anglii takim samym uśmiechem zostanie obdarzona mama karmiąca piersią i butelką. Rodząca siłami natury i przez cesarskie cięcie. Wiele osób mówi, że ten uśmiech jest sztuczny, na pokaz. Zgadzam się z moim mężem, który twierdzi, że lepszy sztuczny uśmiech, który nie zepsuje Twojego dobrego humoru niż zjadliwy grymas malujący obraz nieszczęścia i tym nieszczęściem zarażający.