DZIECI I RODZINA

Jak przygotować dziecko do żłobka? I jak tego NIE robić.

jak przygotować dziecko do żłobka

Zastanawiałam się czy o tym pisać. Zwłaszcza, że ponoć sama zaniedbuję swoje dzieci, ponieważ nie usypiam ich na siłę w ciągu dnia, więc co ja tam wiem o drzemkach i po co wypowiadam się na inne tematy. Wiesz dlaczego poruszam TEN temat? Bo raz na jakiś czas trafia mnie szlag. Nawet jeśli sprawa nie dotyczy bezpośrednio mojej rodziny, wiem że może dotknąć moich bliskich. Kuzynkę, która rodzi za kilka miesięcy albo przyjaciółkę szukającą odpowiedniej placówki dla swojego synka. Nie zgadzam się na pewne rzeczy. Między innymi na wymagania do żłobków podane w formie poniżej krytyki i naruszające sfery, których nie powinny dotykać. Jeśli chcesz wiedzieć jak przygotować dziecko do żłobka, nie idź tą drogą, którą za chwilę Ci pokażę.

Pragnę zaznaczyć kilka rzeczy, żeby uniknąć nieporozumień. Moje młodsze dziecko do żłobka nie chodzi, a starsze nie chodziło. Uważam, że o ile przedszkole jest świetną sprawą i ważną dla rozwoju malucha, o tyle żłobek uznaję za pewnego rodzaju konieczność. Doskonale rozumiem rodziców, którzy szybko wracają do pracy na etacie, a nawet tych pracujących w domu, bo sama wiem, że praca z dziećmi w domu wre… Tylko nie tam, gdzie trzeba. Pomimo to chcę zabrać głos w tej sprawie, bo tak naprawdę nie o sam żłobek tu chodzi.

Zanim przejdę do meritum, zerknij proszę na ten post na facebooku:

Jak przygotować dziecko do żłobka? Podpowiadają Internety.

A w nich psychologowie, pedagodzy, wychowawczynie i rodzice. Dają naprawdę fajne rady, które nadają się zarówno dla dzieci żłobkowych, jak i przedszkolnych. Rady ułatwiające rozstanie i pobyt dziecka w nowym miejscu.

  • Kontakt z rówieśnikami – przyzwyczajenie dziecka do obecności innych dzieci w pobliżu, korzystania z tych samych zabawek.
  • Pozwalanie na samodzielność i zabawę bez udziału rodzica – trudno będzie maluszkowi odnaleźć się w obcym środowisku, jeśli nigdy nie bawił się samodzielnie. To mój błąd jako mamy (kiedyś) jedynaka – jeśli przez moment nie zajmowałam się dzieckiem, miałam poczucie winy. Sama sobie ukręciłam pętlę na szyję.
  • Zapoznanie dziecka z nocnikiem, sztućcami, kubeczkiem – im wcześniej, tym lepiej. Grunt, żeby wszystkie te przedmioty były dopasowane do wieku dziecka. Z innej butelki pije niemowlę, a z innej dwulatek.
  • Organizowanie krótkich rozstań z maluchem, który zostanie z babcią, ciocią lub tatą. Pomogą przyzwyczaić się do pożegnań i tego, co po nich następuje.
  • Etapowe dostosowanie rytmu dnia w domu do rytmu dnia przedszkolnego. Warto dowiedzieć się wcześniej jak wyglądają żłobkowe rytuały, jaki jest harmonogram dnia i zasady postępowania np. przy jedzeniu, leżakowaniu etc.
  • Uzupełnianie i kontynuacja umiejętności, które maluch zdobywa w żłobku.

W jakim wieku do żłobka?

Do żłobka trafiają już półroczne dzieci. Wcześnie, jasne że tak, ale bywa że sytuacja zmusza do takiego rozwiązania lub najzwyczajniej w świecie rodzice tak chcą. Ich święte prawo – podobnie jak w przypadku dzieci, które idą dopiero do zerówki bez żłobka i przedszkola. Ja jestem takim dzieckiem, żyję i mam się dobrze.

Rodzice czasem decydują, że dziecko do żłobka pójdzie, gdy zacznie chodzić. Albo jak już wyrżnie się ostatni ząb lub gdy zaczyna chętnie bawić się z innymi dziećmi. Dla innych nigdy nie nadchodzi właściwy moment. Rozstanie zawsze jest trudne i emocjonalne, często nawet bardziej ze strony rodziców niż dziecka. Dobrze wiesz, bo pamiętasz tę uronioną łezkę.

O co chodzi z cytowanym wpisem?

Moja koleżanka Magda z Wrocławia udostępniła ten post na swojej tablicy. To lista jednego z wrocławskich żłobków, jaką dostała mama do realizacji w domu, zanim jej dziecko do żłobka w ogóle trafi. Mój sprzeciw budzi zarówno forma, jakoby były to prośby dziecka do mamy, ale i treść.

  1. Niekapki są dla bobasów. A jak inaczej nazwać dziecko, które ledwo skończyło 6 miesięcy? Nie widzę, żeby lista była oznaczona jako dotycząca dzieci np. powyżej 18 miesiąca życia. Nie mówiąc już o tym, że duża część niekapków jest zaprojektowana i dedykowana dzieciom starszym niż rok.
  2. Nauczcie jeść posiłki niemiksowane łyżeczką. Tu sprawa jest dla mnie dosyć jasna, tym bardziej, że jestem mamą, która w obu przypadkach próbowała metody BLW (z różnym skutkiem). Domtyślam się, że panie liczą się z tym, że umiejętność jedzenia sztućcami rozwija się u różnych dzieci w różnym czasie. Zrozumiałe jest również dla mnie, że nie są w stanie siedzieć z każdym maluchem i go karmić.
  3. Przypilnujcie, żebym jadł przy stoliku, ponieważ podczas biegania i zabawy się tego nie robi. Jasne jak słońce, pełne poparcie. Dokładnie to samo tłumaczę chłopakom, gdy krążą wokół kuchennej wyspy z buziami napchanymi chlebem.
  4. W ciągu dnia powinienem spać w wyznaczonych godzinach. Tu u mnie pojawia się niewielki zgrzyt. Da się w pewien sposób zaprogramować dzieć tak, by dziecko miało drzemkę o określonej godzinie. W komentarzach pod moim postem zaznaczyłam jednak, że moi chłopcy z dziennych drzemek zrezygnowali przed ukończeniem dwóch lat. Chodzą spać dość wcześnie, śpią przynajmniej do 8 rano, nigdy nie wstawali np. o 4 czy 5. Z mojego punktu widzenia: da się to zrobić, ale nie u wszystkich. Tak czy inaczej im starsze dziecko, tym bardziej jestem za nieprzymusowym leżakowaniem i możliwością cichej aktywności np. oglądania książeczki etc.
  5. I mamy finisz. Punkt, który spowodował u mnie nerw jak stąd do Księżyca. Pozwól, że poświęcę mu osoby akapit.

Przestań mnie mamo karmić piersią (jeśli jeszcze to robisz)!

Wydawałoby się, że nikomu nie trzeba przypominać o zaleceniach WHO dotyczących karmienia piersią. Mleko mamy powinno być jedynym pożywieniem dzieci do 6 miesiąca życia. Pomiędzy 6 a 12 miesiącem powinno stanowić główne i najważniejsze pożywienie. Zaleca się karmienie do drugiego roku życia lub dłużej, do momentu gdy dziecko lub mama o tym zadecydują.

Dziecko w żłobku ma stały kontakt nie tylko z rówieśnikami, ale i bakteriami. Nie jestem z tych, co malucha trzymają pod kloszem do 18. Prędzej czy później musi gdzieś dotknąć brudnej zabawki, musi ktoś na niego kichnąć. Po co? W imię czego zabierać mu element, który pomaga chronić jego odporność?

Koleżanki przedszkolanki twierdzą, że dziecko karmione piersią ma utrudniony start w żłobku. Płacze „za cycem” i niejednokrotnie maltretuje bluzki wychowawczyń. Ponoć możliwości uspokojenia takiego malucha są ograniczone, a całość trudna i czasochłonna. Ja to rozumiem, naprawdę. Wierzę, że tak to może wyglądać z ich punktu widzenia. Jednak jako karmiąca mama byłabym po prostu głupia odbierając dziecku coś, co ma korzystny wpływ na jego (i moje) zdrowie, pomaga redukować stres – także ten związany z rozstaniem i stanowi ważny element diety. Czy ktoś tu o tym nie zapomniał?

Chyba można było tę informację przeredagować i poprosić mamę aby spróbowała ograniczyć jedno lub dwa karmienia w ciągu dnia. Żeby postarała się tak dopasować pory karmień, by nie kolidowało z pobytem dziecka w żłobku. Przecież mamy wyjeżdżają, wychodzą bez dzieci i również sobie jakoś radzą. Bywa, że wracają do pracy na etacie a maluch karmiony piersią zostaje w domu z tatą. Naprawdę się da.

Żeby było jasne: decyzja o zakończeniu karmienia piersią powinna w 100% należeć do karmiącej mamy. Nie przedszkolanki, nie babci i nie obcej pani na ulicy. Komunikat powinien brzmieć: karm mnie mamo jak najdłużej, zwłaszcza w sytuacji, gdy czeka nas rozstanie.

 

Jeśli podobał Ci się ten wpis, zostań ze mną na dłużej:

3 comments

  1. Izabela 28 czerwca, 2018 at 10:17 Odpowiedz

    Właśnie jestem w takiej sytuacji. Synek ma 16 miesięcy i za 2 tygodnie idzie do żlobka. Cały czas karmię piersią ale faktycznie w ciągu dnia staram się karmić go mniej. Małymi kroczkami będę go odstawić ale nic na siłę. Jeśli będę widziała że on tego potrzebuje, to będę karmić go ile będzie chciał…

Leave a reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.