Ekologiczny ignorancie! [PODCAST ODCINEK 3]
Wersja audio wpisu:
Ekologiczni Ignoranci. Mogę się założyć, że masz przynajmniej jednego w swoim otoczeniu i jestem ciekawa: dyskutujesz z nim czy z góry uznajesz, że nie warto? Ja mam tę wadę, że im bardziej ktoś przeczy nauce, tym mocniej mam ochotę go do niej przekonać. Nie bierzcie ze mnie przykładu. Płaskoziemcy rzadko przechodzą na eliptyczną (elipsoidyczną?) stronę mocy.
Ekologicznych ignorantów oglądasz na co dzień w telewizji, rozmawiasz z nimi w pracy i mijasz na ulicy, chociaż nie zawsze zdajesz sobie z tego sprawę. Są na przykład tacy, którzy w ogóle nie biorą pod uwagę nauki. Wszystkie doniesienia dotyczące katastrofy ekologicznej, badania naukowe w tym temacie kwitują krótkim: bzdura, ściema! A jeśli zapytasz takiego o wyjaśnienie, niewiele ma na wytłumaczenie własnych tez. Najwyżej powtórzy kilka fake newsów ze słabych filmów na youtube. Nie muszę chyba dodawać, że taka osoba nie wierzy też w szkodliwy wpływ tworzyw sztucznych na zwierzęta morskie. Od razu przypomina mi się żart:
Facet wchodzi do sklepu rybnego i mówi: poproszę rybę. I reklamówkę. Sprzedawca na to: Reklamówkę proszę sobie wyjąć z ryby.
Mocne i bardzo prawdziwe!
Ekologiczny ignorant zaprzecza istnieniu globalnego ocieplenia, uparcie twierdzi, że Grenlandia tysiąc lat temu była zielona (a że nie była, odsyłam Was do cudownego duetu crazynauka, który w przystępny nawet dla średnio rozgarniętej osoby sposób wszystko wyjaśnia).
Mam takiego ignoranta, o jakim właśnie mówię, w rodzinie i wiem, jak bardzo można się wkurzyć, gdy na każde Twoje proekologiczne działanie cichy głosik z tyłu podszeptuje: to bez sensu! Weź tę reklamówkę, przecież została juz wyprodukowana! Popyt nie zwiększa podaży! Spal to w kominku – wszak ulatuje z dymem, więc jakby sprawy nie ma. Nie wiem czy pamiętacie, ale była już taka posłanka, która twierdziła, że najbardziej pożytecznym dla środowiska sposobem na pozbycie się odpadów jest spalenie ich w piecu, bo plastik zmienia się wtedy w dym, którego nie widać, a jak czegoś nie widać, to tego nie ma! Proste? Proste!
Filmy z topniejącymi lodowcami? Spreparowane.
Zdjęcia satelitarne terenów objętych suszą? Kiedyś też było sucho.
Globalne ocieplenie? Jakie ocieplenie, zimą było zimno!
Czasem aż trudno uwierzyć, że tak trudno jest innym uwierzyć. Może tak działa mechanizm wyparcia? Jeśli nie będziemy o tym rozmawiać, edukować się i przekazywać innym, ze skrywanego gdzieś w środku strachu, to to po prostu minie i nie będzie nas dotyczyło? Mam nadzieję, że tak nie myślisz!
W niedawno wydanej książce Oli i Piotra Stanisławskich z bloga naukowego crazynauka.pl jest taka grafika gościa siedzącego przed komputerem, który mówi: może klimatolodzy się zgadzają, ale ja się z nimi nie zgadzam – widziałem na własne oczy film na youtubie. To wszystko wielki skok na kasę, przecież wczoraj było zimno!
I to jest najlepsza z możliwych ilustracja ignoranta ekologicznego. W ogóle ignoranta! Czyli (za słownikiem języka polskiego pod redakcją Witolda Doroszewskiego): człowieka wykazującego ignorancję, nie mającego podstawowych wiadomości, nieuka.
Od definicji gładko przejdźmy do typu, którego szczególnie nie lubię: politycy, gwiazdy, może nawet influencerzy. Kiedy ktoś przez pół roku przekonuje mnie do swojego ekologicznego życia, negując absolutnie wszystko, co nie jest związane z naturą i już prawie w to wierzę i myślę, że to trochę eko-nazi, ale może i dobrze, bo daje przecież świetny przykład innym i to się chwali, szybko okazuje się, że ta sama osoba miała eko zajawkę i już kompletnie nie czuje tematu. Woli pokazać modne sushi w plastikowym opakowaniu, kawkę w jednorazówce i bieganie na bieżni z dopiero co kupioną półlitrową wodą. Nie zrozumcie mnie źle, wcale nie chodzi o to sushi w plastiku raz na jakiś czas – osób zero waste jest serio ledwie garstka. Tylko po co udawać, że jest inaczej i przekonywać odbiorców do czegoś, w co się samemu nie wierzy?
Ignorantem ekologicznym jest Leo Dicaprio, a nawet nie on, tylko wszystkie te gwiazdy wielkiego formatu. Aktorzy, politycy, osoby publiczne, które lubią sobie pogadać o klimacie i nakłaniać do zmian innych ludzi, samemu pozostając raczej biernym. Ja wiem, że jest grono osób przekazujących horrendalne kwoty na walkę ze zmianami klimatycznymi. A potem widzę, że na tegoroczny Google Camp na Sycylii – w całości poświęcony zmianom klimatu, goście przylecieli prywatnymi odrzutowcami w liczbie ponad 100. Zastanawiam się czasem czy to ma sens? Czuję tu jakiś fałsz i obłudę, a bardzo tego nie lubię. Przyroda zresztą też nie.
Chciałabym, żebyśmy nie byli ignorantami. Ja i ty. Żebyśmy sięgali do rzetelnych źródeł, uczyli się i wyciągali wnioski z badań naukowych, które są dostępne . Żebyśmy pytali, rozmawiali i poszerzali wiedzę. Więcej nawet – żebyśmy mieli jej na tyle, by przekazać dzieciom, bo nie wiemy w jakim świecie będą żyły.
To fakt, że dzieciaki nie mają takiego dzieciństwa, jak my kiedyś. Niestety nie zobaczą też tych samych krajobrazów. Dla przykładu: jestem przekonana, że wiesz jak pozyskuje się energię elektryczną w Polsce. Wiesz, bo prezydent zachwalał węgiel, który został nazwany naszym strategicznym surowcem. Ba, zapasy węgla mamy jeszcze na 200 lat (chociaż to przekłamanie, bo zasoby operatywne węgla kamiennego w Polsce pod koniec 2014 roku wynosiły 39 lat).
Ale to nie wszystko. Dlaczego nikt nie powiedział, że spalanie węgla nie tylko zaniczyszcza powietrze, ale jego wydobycie prowadzi do znikania jezior i rzek? Choćby na pograniczu Wielkopolski i Kujaw na skutek wieloletniej działalność człowieka. Rocznie kopalnie konińskie (odkrywkowe kopalnie węgla brunatnego) odpompowują około 120 milionów m3 wody. To może nie robić wrażenia póki nie zobaczysz pustego koryta rzeki albo dziury po jeziorze…woda tylko na zdjęciach? Możliwe.