Dzień Ojca, który długo nie nadchodził.
Dzień ojca, na który się czeka latami.
Marzec. Jest. Już jest. Prawdziwy, namacalny. Nie jest jakąś fasolką, amebą, obcym, onym. To prawdziwe dziecko z krwi i kości, choć pierwsze wrażenie jest takie, że kości tam niewiele. Delikatny, jak ledwie widoczny puch. Kruchy jak ciastko z oczkiem marmolady. Jest. I trzeba go chronić przed tymi wielkimi męskimi łapami, które jeszcze nieporadnie trzymają – jak ni to kubek gorącej kawy, ni to chińską porcelanę. Jest więc ojcem i czeka na dzień ojca.
Maj. Dni mijały szybko. Za szybko, żeby uchwycić zmiany. Za wolno, żeby się nimi cieszyć. On chciał, ona mu nie pozwalała. Obecny, choć odsunięty. Potrzebny, ale trzymany na dystans.
Wrzesień. Na pierwszej wycieczce to ona nosiła. Przy pierwszych próbach siadania, to ona z troską kładła dłoń na plecach dziecka. Podczas pierwszego pikniku z namaszczeniem kolejną łyżeczką lądowała w buzi malucha, choć ojciec miał swoje zdanie na ten temat. Zostawiał je jednak dla siebie, nauczony tysiącem wcześniejszych porażek.
Grudzień.
– Może to?
– Chyba oszalałeś! To się nie nadaje, nie masz gustu.– A co powiesz na to?
– Nie bądź śmieszny.
I wybrała prezent pod choinkę, podobnie jak wcześniej z okazji Dnia Dziecka, imienin i Chrztu Świętego. Tak samo, jak później: na pierwsze urodziny i zupełnie bez powodu.
…
Tak mijały miesiące. On patrzył z boku na dorastające dzieci i wyczekiwał odpowiedniego momentu na wejście w ich życie w sposób, który nie będzie dla ich mamy inwazyjny, śmieszny czy nieodpowiedni. Długo czekał na chwilę, w której nikt nie będzie patrzył mu na ręce. Czy trzyma odpowiednio, czy karmi prawidłowo, czy w ogóle nadaje się na ojca?
Widział dzieci jak przez mgłę. Z jednej strony nienamacalną przecież i łatwą do przejścia, z drugiej będącą barierą. Tą mgłą była matczyna troska, charakterna Zosia-samosia. Ale oto nadszedł ten dzień, ta chwila, ten moment! Doczekał się! Z kilometra byś wyczuła mężczyznę, który chce stanąć na wysokości zadania. Zadania, do którego go w ogóle nie dopuszczano! Ale jest, tym razem na pewno mu pozwoli. Pokaże, jakim jest odpowiedzialnym, kochanym tatą. I wtedy wchodzi ona, cała na biało, i mówi:
No dobrze, kochanie, czekałeś dwa lata. Możesz zmienić tę pieluchę. W końcu jest Dzień Ojca.
ARTYKUŁ, KTÓRY MOŻE CI SIĘ SPODOBAĆ:
OBSERWUJ MOJE KONTO NA INSTAGRAMIE: