Dlaczego warto kupować w second-handach?
Jakże się cieszę. Nie z wyprzedaży, nowej książki ani wygranej w totolotka (niestety). Cieszę się, że przyszło mi żyć i wychowywać dziecko w czasie, kiedy ubrania z second hand nie są powodem do wstydu. W końcu! To już nie hańba tylko moda. Bo jeszcze 15 lat temu…second-hand dla większości był obciachem.
15 lat temu moi drodzy, wyglądało to trochę inaczej. Mało kto przyznawał się do robienia zakupów w takim miejscu. Pytania o posiadaną garderobę zbywało się mruknięciem, że to tam gdzieś, sklepu już nie ma albo wręcz masz tę rzecz od dłuższego czasu, nie pamiętasz skąd. Był to taki czas, w którym byłam doskonale obcykana z większością wrocławskich lumpeksów. Dostawy, wybór, oferta – wszystko w małym palcu. Bo to lubiłam i lubię. Bo lumpeks to miejsce, w którym odkrywam w sobie instynkt łowcy. Bo nie sztuka buszować po wyprzedażach w centrum handlowym i łowić okazje (to też lubię!), w których będzie potem chodziło pół miasta. Albo ćwierć, w najlepszym wypadku. SH daje coś więcej. Możliwość znalezienia perełki, wyróżnienia się, a także kupienia czegoś świetnego jakościowo za grosze. Przykład? Proszę bardzo, kupiłam ostatnio piękną bluzkę. W 100% z jedwabiu, z seksownym rozporkiem na plecach. Możecie zgadywać ile kosztowała, podpowiem że więcej wydałam na paliwo.
Śmiało mogę podzielić znajomych na tych, którzy nie widzą obciachu w kupowaniu w lumpeksie i tych, dla których to straszny wstyd, syf i generalnie malaria. Dla mnie, choć mogę ostatecznie zrozumieć awersję do ubierania ubrań po kimś, to fajny sposób na zaoszczędzenie kasy i posiadanie czegoś innego niż reszta. Nie bez powodu na niektórych blogach modowych, lifestylowych, parentingowych w podpisach pod zdjęciami przy najciekawszych sztukach nie widnieje marka tylko ten tajemniczy skrót „sh”. Dla tych, co to ich brzydzi wszystko i wszyscy – po pierwsze te ciuchy się pierze. Można nawet 2 razy. I przeprasować, w końcu nie zaszkodzi. Sama staram się wybierać ubrania, które nie noszą żadnych śladów użytkowania (bo po co mi takie?) albo wręcz mają metki. Niejednokrotnie udało się kupić nówki, nieśmigane :). Po drugie, w sieciówkach przymierzamy ubrania i też nie wiemy ile i jakich osób wcześniej miało je na sobie. Trzeba trochę wyluzować.
Pewnego pięknego dnia, prawie rok temu, urodził się Budzik (czas popełnić post o podziale czasu na „przed Budzikiem” i „po Budziku”) i zapotrzebowanie na małe, fajne ubrania wzrosło. Nie ma sensu wydawać fortuny na szmatki, z których dziecko wyrasta w kilka tygodni. Czasem zaszalejemy, bo jednak wychodzimy z założenia, że wszystko zostanie dla kolejnego/kolejnych dzieci. Nie mniej rozmiar zmienia się w zatrważającym tempie! Dlatego zakładam młodemu ciuchy na długo przed tym, jak do nich dorośnie – w ten sposób mogę się nimi dłużej cieszyć.
Ostatnie zakupy, żeby wakacje były Francja-elegancja. Uwielbiam Budzika w koszulach. Aha, jeszcze jedno. Niestety nie umiem ich wyprasować, może macie jakieś rady w tym temacie? Cholernie się mną. Jeszcze bardziej nie umiem sfotografować ubrań.
I hipsterskie spodnie. Bo chyba są hipsterskie? Kompletnie się na tym nie znam!
Namawiam Was do korzystania z dobrodziejstw second-handów. Nie wstydźcie się, to jest trendy i jazzy (nie wiem jakich słów się teraz używa, sorry). Niech to, czego używamy, ma swoje drugie życie. Jeśli nie sh, to może rodzinny swap? Jeśli nie ubrania, to może zabawki? Krzesełko do karmienia? Rower? Jest całe mnóstwo przedmiotów, które nie muszą lądować na wysypisku odpadów. Mam nadzieję, że już niedługo będę mogła napisać więcej o ekologii w naszej rodzinie. Jesteście ciekawi?
SH popieram, dla dzieci polecam dni kiedy wszystko jest po złotówce – wtedy to się dopiero można obłowić 😉
Mam wrażenie, że po latach biegania po CH straciłam jednak skilla w lumpie :/
Prasujesz z parą?
Z parą i to porządną :(.
To nie wiem 🙁 Całe szczęście, że dziecko nie musi mieć idealnie uprasowanej koszuli.
A ja totalnie nie mam tego skilla 🙁 Chyba zniechęca mnie ilość rzeczy do przekopania (podobnie w TK Maxxie na dziale odzieżowym – widok takiej ilości ubrań tuż przy sobie sprawia, że nawet nie chce mi się do nich zbliżać).
Ale jak czasem już uda się coś upolować to radość bezcenna, bez dwóch zdań 😉
Eh ja mam ten sam problem w Peek&Cloppenburg. Stosy ubrań i w dodatku przed potopowych :/
I ja buszuję a jakże! niejedno cudo tam upolowałam! i nie wstydzę się tym chwalić 🙂
Jakiś czas temu sama pisałam o swoich sh zdobyczach na swoim blogu 🙂
pozdrawiam!
Moje dziecko najlepsze ciuchy ma właśnie z lampa 😉 choć przyznam że dla dwulatka już jest trudniej bo ciuszki są bardziej zniszczone niż te dla niemowląt.
Aniu, ja też uwielbiam takie sklepy 🙂
Mój Synek ma bardzo dużo ubrań z sh i zawsze wzbudza zachwyt swoim strojem 😉
Obecne lumpeksy, to już nie to samo co 15 lat temu. Mój ulubiony sklep nie różni się niczym od zwykłego, wszystko ładnie wisi na wieszakach, w sklepie ładnie pachnie a ubrania są w idealnym stanie, często całkiem nowe.
Widząc ceny ubrań dla dzieci w sklepach, ich jakość i wątpliwą urodę, zdecydowanie wybiorę sh.
Przy okazji zawsze upoluję coś dla siebie i do domu 🙂
Trafiłam w końcu na blog na którym ktoś porusza ten temat SECOND HAND uwielbiam od wielllu lat i namiętnie prowadzę. Rzeczy cudne i niepowtarzalne a i modne jak ze sklepu tylko za malutkie pieniądze. SMART SHOPPING!!!! Czy brakuję autorce takiego w ANGLII? Wspaniały blog na pewno będę zaglądała.
Cześć! O, wręcz przeciwnie, w Anglii są second handy i to nie tylko z ubraniami. To, co tu jest fajne to fakt, że w większości działają charytatywnie i kasa ze sprzedaży jest przeznaczona np. na leczenie raka albo ratowanie kotów :D.
O tak Kochana zgadza się jednak sa to sklepy charity czyli działające na zasadzie..jest to co ktoś przyniesie. Zazwyczaj rzeczy fajnych firm TOPSHOP itd rozchodzą się po rodzinie pracujących tam wolontariuszy. A typowy second hand z ciuchami fajnymi z wyborem typ BUTIK jaki jest popularny w całej Europie ??? Ceny rzeczy w sklepach są niestety coraz wyższe, oczywiście Anglików stać na zakupy….ale czyż nie wielu lubi zaoszczędzić? Co o tym sadzisz jeżeli mogę prosić…Pozdrawiam