Czy warto zakładać warzywnik dla dziecka?
Każdy chciałby używać możliwie najbardziej naturalnych produktów. Zwłaszcza, jeśli chodzi o dzieci. Tkaniny, zabawki, kosmetyki, żywność? Jasne, nie zamierzam żyć jak człowiek jaskiniowy, podcierać się liściem a pożywienia szukać w lesie, ale można żyć w zgodzie z naturą, na miarę swoich możliwości. Dzisiaj na warsztat biorę warzywnik dla dziecka.
Większość z Was ma do dyspozycji kawałek ziemi, balkon albo…. doniczki. I o ile ciężko będzie wyhodować pomidora w glinianej misce, w ciemnym mieszkaniu, na parapecie, to śmiało można poszaleć z ziołami. Już w przedszkolu dzieci hodują rzeżuchę, a świeże zioła są niezastąpione w każdej kuchni. Balkon daje większe pole do popisu. Cebula na szczypior, czosnek, pomidor, zioła, seler naciowy. Odpowiednio duże skrzynki, trochę owadów z okolicy i zbiory jak ta lala. Warzywnik dla dziecka jest świetną lekcją przyrody już dla najmłodszych.
Założenie warzywnika nie jest trudne. Nie chciałabym się tutaj zagłębiać w tajniki przekopywania i nawożenia, a zachęcić poprzez własny przykład. Moje zioła i warzywa wyrastają z nasion. Sama wysiewam, flancuję, przerywam. Są jednak rośliny lub odmiany, których hodowla jest kłopotliwa, wtedy kupuję gotowe flance na bazarku (najlepiej po święcie Zimnych ogrodników, które w 2014 roku przypada na 12 maja). Zazwyczaj są to pomidory, papryka, seler naciowy i niektóre zioła. Ogórki mnie nie lubią i nie rosną na mojej ziemi :). Postanowiłam założyć warzywnik dla dziecka, żeby cieszyć się zdrowymi nowalijkami. Nie wiem jednak, czy zdecydowałabym się na podobny krok, mieszkając w mieście.
Ogródek co roku zmienia miejsce, raz za blisko, innym razem za daleko. Mam już upatrzoną parcelę na tegoroczne uprawy, sama jestem ciekawa co z tego wyjdzie. Cieszę się, że w końcu mam silną motywację, żeby zbiory były zdrowe i obfite.
Tak jak tamtego lata…
Seler
Mięta
Oregano
Bazylia
Buraczki
Koperek
Rzodkiew
Sałata
To nieprawda, że trzeba mieć nie wiadomo jaką glebę, żeby uprawiać warzywa. Nasza działka jest gliniasta. Wymaga sporego nakładu pracy, ale to się naprawdę opłaca! Jest nie tylko zdrowo, ale i smacznie. Wszystko co widzisz na zdjęciach wyżej, wyhodowaliśmy sami. Było tego więcej: marchew, fasolka, papryka, pomidory, ziemniaki. Da się to zrobić bez chemii. Zachęcam i namawiam! Robale zjedzą co im się należy, ale jeśli przypilnujemy, zostanie też coś dla nas.
Ślimaki wygrzewają się w popołudniowych promieniach słońca, siedzą pod sałatą i robią OMNOMNOM. Brzuchy im rosną w najlepsze (w sumie, moglibyśmy je zjeść ale nie umiem przyrządzać ślimaków).
Hmmm… U mnie w ogródku nic nie rośnie. Serio. Też sama glina. Nasypaliśmy tony ziemi. Co roku wiadra nawozu organicznego. Rozmawiałam z sąsiadami i na całym osiedlu nielicznym udały się tylko uprawy czosnku…
Co ja się nawalczyłam, żeby mieć swoją sałatę lub szczypior! Teraz latem mam zioła w doniczkach – to nam musi niestety wystarczyć.
Ja mam balkon i co posieję zioła to mi jakieś liszki motyli zeżrą takie malutkie zaczątki. Kupuję więc już doniczkowe i przesadzam do skrzynek 🙂
Ja mam nadzieję, że jeśli zostanę do wiosny tu gdzie mieszkam to też mi się uda zrobić ogródek. Taki jaki miała (i ma do tej pory) moja babcia.