Kiedy ktoś twierdzi, że bycie mamą dwójki dzieci to bułka z masłem odpowiadam, że…
Lubię te internetowe przechwałki. I te przedszkolne! Tak, tak, moje dziecko pierwsze stanęło na nogi, moje pierwsze zrobiło kupę na nocnik (albo toaletę, ohoho!), a moje powiedziało wczoraj mama i zupełnie mu nie przeszkadzało, że ma dopiero trzy miesiące. Wiadomo jak jest. Ale komentarze dotyczące bycia mamą dwójki dzieci przyprawiają mnie o łzy rozbawienia. Serio!
Dzieci są dla siebie cudowne, czułe i wspierające. Jasne, że są, ale na litość boską – nie ciągle! Łatwo mówić o braku zazdrości, kiedy młodsze niemowlę śpi a ty bawisz się w najlepsze ze starszym dzieckiem. Ale kiedy to młodsze jest kumate i zaczyna gryźć, wyrywać włosy i zabierać zabawki, umówmy się – matka ma ochotę zabrać swoje i iść w długą ;). Nawet taka doskonała jak ja albo ty! Jestem mamą dwójki dzieci i…nie chcę być mamą trójki, sorry :P.
Tyle siebie znamy, na ile nas sprawdzono. Wiesz, z pierwszym synem było jak na pierwszej randce. Wszystko nowe, nieznane, ekscytujące. Motyle w brzuchu i te sprawy, ale powiązane z niepewnością jak to będzie i czy wypali, czy zaskoczy we mnie ta iskierka, która sprawi, że z radością wyciągnę z szafki resoraki męża i z dumą pokażę synkowi. Przy drugim dziecku jest dużo trudniej. Po pierwsze niemal od urodzenia ma dostęp do wszystkich zabawek starszaka. Resoraki? 10 miesięczne dziecko potrafi naprawdę dobrze rzucać, więc zamiast nuty ekscytacji próbuję czymś zasłonić łeb, żeby w niego nie zarobić metalowym pojazdem.
Odprowadzałam dzisiaj starszaka do przedszkola i przyszło mi do głowy, że nie wiem czym byłam zmęczona przy jednym dziecku. Nie wiem jak mogłam nie mieć czasu go…werandować! Albo ugotować obiadu. Teraz gotuję dla siebie i męża co innego, co innego dla starszaka, który jest mega alergikiem, a co innego dla niespełna rocznego brzdąca (choć prawdę mówiąc, on najczęściej i tak od nas podjada i z zazdrością patrzy na wszystko, czego mu nie wolno). I mogę się tym pochwalić tylko jakoś nie chce mi się wspominać o pięćdziesięciu garnkach i jednym talerzu, którym się dzielimy, bo reszta zastawy podzieliła losy pierwszej stłuczonej przez Niko szklanki. Hell yeah!
Posadzić jedno dziecko na toalecie? No jaki to sukces? Czym się chwalić? Ale! Posadzić jedno, trzymając drugie zżerające papier toaletowy i usiłując zatrzymać stopą trzecie, które za wszelką cenę chcę gmerać rękoma w tejże toalecie – możesz sobie sama pogratulować. I to jest prawda o byciu mamą dwójki dzieci :D.
I tak jest z niemal wszystkim. O, przepraszam. Między jednym dzieckiem, a dwójką czy więcej jest zasadnicza różnica. Może się ze mną zgodzisz, ale ochota na samotne ucieczki wzrasta wprost proporcjonalnie do ilości posiadanych dzieci. Bo, widzisz, wrócę jeszcze do przedszkola. Zawsze z Antosiem śmigamy szybko, żeby się nie spóźnić. Ale wracam baaardzo powoli. Napawam się każdą minutą samotnego spaceru, bez tego ciągłego jazgotu, słowotoku i przytulasów. Miłych, ależ oczywiście, tylko nie non stop.
Kocham tych moich wariatów. Z tym, że to wciąż wariaci 😀 a z nimi nigdy nic nie wiadomo! Każdy dzień to nowe niespodzianki. Znasz powiedzenie „co dwie głowy to nie jedna?” Przy dzieciach nabiera szczególnego znaczenia, powiedziałabym, że jest kwintesencją rodzicielstwa. Dwie głowy (albo więcej łaaa) to:
dwa razy więcej bałaganu
dwa razy więcej głupich pomysłów
dwa razy więcej wyciągniętych zabawek
dwa razy więcej lego do wdepnięcia
dwa razy więcej nerwów
dwa razy więcej rzucających się na siebie osobników
dwa razy więcej śliny do wytarcia (jedno ząbkuje, drugie pluje)
dwa razy więcej tyłków do wycierania (sorry, nie unikniemy tego tematu)
dwa razy więcej próśb do spełnienia
dwa razy więcej…WSZYSTKIEGO JEST DWA RAZY WIĘCEJ
Na szczęście miłości także, bo inaczej całego tego bajzlu byśmy daleko nie uciągnęły. Zatem kiedy ktoś twierdzi, że bycie mamą dwójki dzieci to bułka z masłem, odpowiadam że…
Bułka z masłem? Ale dlaczego nie dodasz, że bułka jest podzielona na milion okruchów leżących beztrosko pod stołem i wyłażących nawet ze świeżo otwartej puszki z brzoskwiniami w słodkiej zalewie? Czemu nie wspomnisz o tym maśle rozsmarowanym idealnie cieniutką warstwą na stole, fotelu i podłodze?
Wiem, wiem, z dziećmi okruchy z masłem smakują najlepiej ;).