DZIECI I RODZINA

7 najbardziej irytujących babcinych powiedzonek.

Łatwo mnie zdenerwować lub co najmniej zirytować. Nawet bardzo łatwo. O, taka baba na przykład ostatnio wlazła na mnie niosącą pierworodnego i jeszcze komentowała moją minę. Tak, potrafię je robić, cieszę się że w końcu ktoś to docenił. Dzisiaj przegięła druga.I żeby nie było wątpliwości, te powiedzonka to zbiór różności, które usłyszałam w ciągu ostatnich paru miesięcy i ledwie dwa z nich należą do prawdziwej Antkowej babci. Rreszta to jakieś obce panie, na pewno też takie znacie. One są wszędzie! Babcie, teściowe, baby ze straganów, placów i ulic. Wsiowe, miastowe, każde jedne!

1. Ojej, nie będzie mu zimno w uszki? Rozumiecie? W usz-ki. W słońcu gorąco, zero wiatru, ludzie gotują się w zimowych płaszczach, a dzieci marzą o zdjęciu rajtuzek założonych profilaktycznie. Otóż nie będzie mu zimno, zaraz jeszcze zdejmę mu buty!

DSC_0581

2. Ale on tu nabrudził! Nie możesz go nakarmić? O pardon, przepraszam, ekskuzemła. BLW to jeden z najlepszych naszych wyborów. Do bałaganu można się przyzwyczaić i opracować system sprzątania po posiłkach. Młody ma spory rozmach i rozrzut. Umie kotletem trafić w drugi kąt kuchni, a ziemniaki znajduję w naprawdę dziwnych miejscach. To wszystko nic, bo ja widzę EFEKTY. Jakie? Świetne posługiwanie sztućcami, oczywiście na miarę sprawności manualnej dziecka w tym wieku. Do tego z niejadka wyrósł prawie-wszystko-jedzący chłopak. Nie nastawiam się, że to już na wieki wieków, do grobowej deski. Każdy z nas ma swoje smaki i preferencje. Mimo to intuicja mi mówi, że wybór i wolność w kwestii jedzenia nie tylko wpływa na rozwój ale i naszą relację. I nie będę go karmić, bo JA TEŻ DO CHOLERY CHCĘ ZJEŚĆ!

DSC_0545

3. Ciągnie jeszcze cyca? A co to ja jestem? Dojna krowa? Wiem, że niektórzy tak postrzegają karmienie piersią, ale heloł! Jeśli już to akceptowalne jest pytanie czy jeszcze karmię (a i to powoli zaczyna działać mi na nerwy). Ciągnąć cyca? Bardzo nieładnie mi się kojarzy z pewnym powiedzeniem, o którym nawet dzisiejsza gimbaza nie słyszała.

4. Nie wolno płakać! OMG! Kogo jeszcze to doprowadza do szewskiej pasji? Zdarza mi się powiedzieć „nie płakuniaj ;)” tak po prostu, z przytulasem, całusem i wszystkim tym, co powinnam dziecku zapewnić jeśli tego potrzebuje. Przecież naprawimy, poradzimy sobie. Lubię mówić, że płacz jest dobry, nie ma w nim nic złego, nie należy się go wstydzić ani unikać, trzeba nazywać emocje. Nie dlatego, że to teraz takie modne. Dlatego, że mi w dzieciństwie nikt tego nie powiedział. Ja płakałam, a mówiono mi „nie płacz”. Było mi przykro, a słyszałam, że jestem niegrzeczna.

DSC_0811

5. Nic się nie stało. Polacy, nic się nie stało! Jeszcze transparentu brakuje! Jak to jest? A zburzona wieża? Samochód, w którym zacięły się drzwi? Książka o czarownicach, co jej się kartki posklejały (zapewne od jakiejś pozostałości z BLW)? Woda wylana na spodnie? Sok, który nie spełnił oczekiwań młodego i wysublimowanego podniebienia? Mama przed komputerem albo z gębą w telefonie? To nie jest nic. Z naszej, dorosłej perspektywy, to są nieistotne szczegóły. Dla dziecka to cały świat. Nawet wtedy, gdy szalik przypadkowo zahaczył o płot.

DSC_1008

6. Daj buzi na do widzenia. Napiszę tylko jedno: fuj!

DSC_0536

7. Pójdziesz ze mną? Co siedzi w ludziach łapiących obce dzieci za rękę i nawołujące do wspólnego spaceru? No co oni mają w głowach? I w końcu, dlaczego nie podchodzą do innych dorosłych, nie biorą pod rękę i nie prowadzą w sobie tylko znane miejsce docelowe?

Już sama nie wiem czy to kwestia wieku czy wychowania? Czy ja za lat kilkadziesiąt będę w taki sam sposób komentować własne wnuki? Może będę zaczepiać małe dzieci na ulicy? Trochę to dziwaczne i o ile tego samego pewnie się nie przyczepię, pytanie brzmi: co będzie irytowało mojego syna w matczynym zachowaniu? Przecież wszystko z dobrej woli, chęci. A tymi jak wiadomo piekło jest wybrukowane. Chyba, że przyznamy babciom rację. Przyznamy?

 

16 comments

  1. Drop 3 listopada, 2014 at 09:38 Odpowiedz

    O matko, jak mnie męczy takie gadanie! A nie będzie mu zimno?… a nie za ciasno zapinasz tego pampersa?… a wygodnie mu tak leżeć?… a nie za cienki ten kocyk? (Btw, kiedy Polska wreszcie wyleczy się z przegrzewania dzieci?) Wrr. Wiem, że często chce się dobrze, ale jakim prawem ktoś w ogóle pozwala sobie na takie komentarze? Przecież nie mam zamiaru zrobić krzywdy własnemu dziecko, a czepianie się co drugiej czynności odbieram jako sugerowanie, że i owszem.

    PS Gdybyś nakarmiła zamiast pozwolić jeść samemu pewnie byłoby: 'taki duży chłopak, a mama jeszcze musi karmić?’ 😀

    • Alicja Zmysłowska 3 listopada, 2014 at 17:51 Odpowiedz

      Takie życie, niestety i to nie tylko od obcych, ale i nasze własne matki co chwilę nam jakieś złote uwagi podsuwają. I to dotyczy dzieci dwudziestoletnich jak i sześćdziesięcioletnich, nie ma chyba na to rady, trzeba się przyzwyczaić. 😀 Często rozmawiam z ciotką, która opiekuje sie swoim 3 letnim wnuczkiem, nie jestem w stanie się przebić ze swoimi mądrościami, choćby na temat przegrzewania. „ale on był przeziebiony, a Młoda go bez szaliczka i czapeczki zaprowadziła do przedszkola” pytam – a zimno było ? ” tak 15 stopni ” – odpowiada, To po co czapeczka – pytam, ” no żeby sie nie przeziębił, był wiatr ” – no a co będzie nosił jak będzie 0 stopni ciągnę temat, ” czapeczka i kaptur na to ” – a jak minus 10 ? ” przy takiej temperaturze nie wychodzi się z dzieckiem z domu” – a jak zaprowadzić do przedszkola ?, ” no samochodem zawieźć” ( przedszkole prawie na przeciwko bloku). Ręce mi opadają po takiej dyskusji. Ja z Mi wychodziłam nawet przy – 20, chyba mniej nie było w dzień jak był mały. Jakoś nic mu się nie stało.

      • MamusiaRocznegoAntosia 9 listopada, 2014 at 13:02 Odpowiedz

        no dokładnie 😀 to samo pytanie zadaję co założyć jak będzie -20, skoro przy pięknej pogodzie dzieci naubierane jak misie chodzą.

  2. Alicja Zmysłowska 3 listopada, 2014 at 10:12 Odpowiedz

    A to ciekawy temat Aniu poruszyłaś, chętnie się na niego wypowiem, prawdziwą babcią jeszcze nie jestem, ale wiek upoważnia mnie do wypowiedzi z perspektywy babci. Po pierwsze każdy mówi, zadaje pytania ze swojej perspektywy, bo uważa, że tak jest najlepiej, tak został wychowany, tak postępowała jego matka, babcia, prababcia, to się sprawdziło, więc sprawdzi się też w następnym pokoleniu. Nawet nie myśli, że może być inaczej. ( podam przykład zupelnie z innej beczki, moja siostra skondinąd bardzo wykształcona, mądra, na poważnym stanowisku, na moje pytanie dlaczego nie słodzi drożdżowego ciasta do makowca odpowiedziała mi: moja babcia, moja mama tak robiły to i ja tak robię. Ta jej wypowiedź wiele mnie nauczyła ). Oglądając kilka dni temu zdjęcia Młodego zwróciłam uwagę na jego gołą główkę, bez czapeczki, w kurteczce bez czapeczki, ależ ta Ania jest odważna – pomyślałam. Jak fajnie, że go hartuje, że go nie przegrzewa, no ale wiem jak to z tym jest na ulicy i znam opinię ciotek, z którymi często się na ten temat kłócę. W zasadzie Aniu zgadzam się z Tobą co do wszystkich siedmiu punktów w 100 % z jednym małym ale. Punkt siódmy wcale nie jest dla mnie oczywisty, oczywiście to może być denerwujące jak obca osoba mówi „pójdziesz ze mną”, ale z drugiej strony wczuj się w jej odczucia. Ona zwyczajnie tęskni za tym, aby takiego młodego bobasa mieć, to jest tęsknota za młodością. chociaż brania za rekę cudzego dziecka nie pochwalam to przyznam się, że ja też ten błąd popełniam i zaczepiam małe dzieci, ( no może nie biorę je za rękę) jak np płaczą uciekając rodzicom. Kucam wówczas koło takiego małego człowieczka i pytam czy nie boi się, że mama mu ucieknie lub podobnie. Często w sklepie, gdy jakaś mama kupuje, a dziecko się drze staram się odwrócić jego uwagę jakims śmiesznym powiedzeniem, żeby rodzicielka mogła zrobic zakupy. Ot, taka sąsiedzka pomoc ;). A i jeszcze o całowaniu, wiem coś o tym, broniłam się przed tym i ja jako małe dziecko ( mama tego nie rozumiała) i mój syn (mama go popierała), skąd u ludzi taka potrzeba ???? Ucz Aniu dziecka samodzielnego jedzenia, nawet jak Twoja kuchnia nie bedzie przypominała Twojej kuchni, pozwól się dziecku wypłakać, nie mów mu, że nic się nie stało, działaj tak jak Ci serce podpowiada, a ludźmi się nie przejmuj niech sobie gadają ( wiem, że łatwo mówić i wiem, że to jest denerwujące ). W końcu łatwiej jest nam mówić i czynić co robiły nasze matki, babki i prababki, trudniej przeczytać o tym w internecie, dużo musi jeszcze wody w Wiśle upłynąć, żeby poglądy się zmieniły 🙁 Pozdrawiam 🙂

    • Anna Bartnik 3 listopada, 2014 at 21:01 Odpowiedz

      Alu, jak zwykle bombowy komentarz. Zagadywanie do dziecka mi w ogóle nie przeszkadza 🙂 wręcz przeciwnie, często jestem zadowolona, bo myślę sobie, że mam takie fajne dziecko, do którego garną się ludzie, ma jakąś moc przyciągania ;). No i nie chcę młodego wychować na freaka, który ucieka przed każdą obcą twarzą. Często zaczepiają go zakonnice i rodzice na placu zabaw. To jest fajne. Zdarzyło się jednak dwa razy, że go (idącego ze mną za rękę) jakiś facet (!) złapał za dłoń i pyta: pójdziesz ze mną? No pójdziesz? To dla mnie straszne, jakoś mnie odrzuca i nie rozumiem tego zachowania. Wiem, ile później uwagi trzeba przywiązywać do tłumaczenia dziecku, żeby kiedy będzie samo nie poszło z nikim obcym skuszone cukierkami etc. Zawsze mi się to kojarzy w ten sam sposób.

      Wiesz, ja też często robię coś w taki sposób jak moja mama albo babcia. Czasem żałuję, że nie potrafię (babcia lepiła pierogi jedną ręką, nikt nie wie jak :D).

      Tak, u nas czapka raz jest raz jej nie ma, ale trzymam w pogotowiu w razie W.

  3. jasnagoora 3 listopada, 2014 at 10:44 Odpowiedz

    takie gadanie to ja zlewam cieplym moczem z gory do dolu ale jak obce babcie daja mojemu dziecku slodzycze to juz po prostu mnie ku…..a strzela a Natan jak to Natan nie chce bo od obcego a te na sile mu wciskaja i dziec mi wiecznie placze bo go zaczepiaja i przez to niesmialy jest 🙁 bo od swojej babci to od swojej wiedza ze nie moga a jak juz chce dac cos dobrego to najlepiej jogurt naturalny z owockami lub ciasteczka ptysiowe ktore moje dziecko uwielbia

    • Anna Bartnik 3 listopada, 2014 at 21:02 Odpowiedz

      Mąż mój stanął na wysokości zadania. Jedna sąsiadka chciała młodemu za wszelką cenę kupić czekoladę. Delikatnie i dłuuugo tłumaczył, że młode je czekoladę tylko wtedy, kiedy nam ją podkradnie ;).

  4. Alicja Zmysłowska 3 listopada, 2014 at 10:55 Odpowiedz

    Jeszcze a propos brania dziecka za rękę. Byliśmy w zeszłym roku w parku Gaudiego w Barcelonie, mąż robił mi zdjecie, a mały Francuz wspinał się po takiej skałce ( trudno to opisać ) ja do niego, uwazaj, uważaj bo z mojego punktu widzenia było to bardzo niebezpieczne. Asekuracjnie wyciągnęłam rękę w jego kierunku, mąż krzyczy do mnie z dołu, nie ruszaj tego dziecka, bo ktoś może posądzić cię o molestowanie. I w tym momencie dzieciak się potknął i zacząl lecieć w dół ja ostatnim rzutem na taśmę go złapałam. Podbiega jego ojciec dziękując mi bardzo. Zeszliśmy na dół i ojciec młodego człowieka mówi do mnie : jeszcze raz pani dziękuję, a nie bała się pani, że będzie posądzona o molestowanie ???????? Wywiązała się między nami dyskusja po której wiele babć, już by dzieci za ręce nie brało 🙁

  5. Kasia A. 3 listopada, 2014 at 11:51 Odpowiedz

    a mi tu brakuje: czy on aby nie jest głodny? albo opcje: daj mu jesc, nic nie je. lub tez: trzeba wszystko zjesć! (to mnie najbardziej wkurza, bo przeciez sami nakladamy porcje dziecku, jak zje cała mała porcje to ok, ale jak poł wielkiej to juz nie?)

    • Anna Bartnik 3 listopada, 2014 at 21:05 Odpowiedz

      Ha, widzisz! Powinno być, tylko zapomniałam, bo takie stwierdzenia słyszałam jak Budzik był mniejszy. Wtedy był prawdziwym niejadkiem (prosty przykład: żeby zjadł rybę, musiała być rodziabdziana z bananem, ble). Teraz bardziej mnie denerwuje, że staram się żeby jadł w miarę regularnie te 5 posiłków, ewentualnie jakaś przekąska typu żurawina, a kiedy jesteśmy u dziadków to tych przekąsek robi się pierdyliard! Strach z domu wychodzić bez dziecka :D.

  6. Monika 3 listopada, 2014 at 19:57 Odpowiedz

    Pamiętam moją mamę, jak denerwowała się, gdy moja babcia używała niektórych wymienionych przez Ciebie zwrotów. Dzis powtarza to samo mojej córce. Chyba jednak to przychodzi z wiekiem.

  7. Tedi 8 listopada, 2014 at 08:37 Odpowiedz

    Zgadzam się absolutnie. Moja własna matka, jak widzi mojego synka jedzącego bez mojej pomocy, mówi, że nie może na to patrzeć i wychodzi. Dobrze, że nie widziała samych początków BLW 😀
    Strasznie mnie denerwuje określenie „cyc”… Kojarzy mi się tylko z seriale „Świat według Kiepskich”…

Leave a reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.