EMIGRACJA

Moje życie mogła uratować adrenalina.

Ta historia zaczyna się bardzo zwyczajnie, jak wiele innych tego typu. Słyszałaś kiedyś takie powiedzonko, że jedna ciąża to jeden stracony ząb? Nie? To bierz kawę, herbatę czy co tam wolisz i czytaj. Z tej opowieści dowiesz się, czy warto iść do angielskiego dentysty, jak wygląda wstrząs anafilaktyczny i o czym myśli człowiek, któremu trzydzieści lat życia śmiga w myślach w 3 sekundy.

Termin porodu wyznaczony za trzy tygodnie. Nadzieja, że tym razem uda się wpasować w czterdziesty tydzień, wciąż jest we mnie żywa, ale nie zaprzątam tym sobie głowy. W końcu jeszcze całe, okrągłe, długie jak spaghetti trzy tygodnie. Korzystam, że jestem na tak zwanym chodzie, zwiedzamy okolice, a w okolicach różnego typu przybytki, np. foodtruck z pysznymi kanapkami. Co prawda to była tylko i wyłącznie kwestia czasu, ale stało się. Kupuję kanapkę, siadam wygodnie w taki sposób, żeby brzucha nie położyć na stole, przy okazji wykorzystując go jako podstawkę pod talerzyk, co może i wygląda dla innych komicznie, ale dla mnie jest jednym z niewielu plusów zaawansowanej ciąży. Mmmm chrupiąca sałata, świeży pomidor, wędzony boczek. Gryz numer jeden jeszcze nie sprawia, że zaczynam się obawiać kolejnych. Drugi jest ciosem poniżej pasa. Pozwól, że przejdę na czas przeszły, bo rzecz się działa 9 miesięcy temu, a za podkładkę pod talerz służy teraz ośmiomiesięczne niemowlę.

Otóż razem z kanapką złamała mi się tylna ściana zęba trzonowego. W pierwszym momencie wydawało mi się, że w kraterze po tej ścianie zmieściłabym na luzie pięciokaratowy diament, ale że akurat nie miałam takiego przy sobie – nie było jak sprawdzić. Tak czy siak, zawisło nade mną widmo kolejnej wizyty u stomatologa. Nie miałam jeszcze swojego angielskiego dentysty, więc udałam się do Manchesteru, gdzie za bagatela 70 funciszy, założono mi niewielką białą plombę. Odpadła dokładnie po trzech tygodniach, a kolejną wizytę zaplanowano mi dokładnie w terminie porodu. Jak na pewno się domyślasz, poród w terminie pozostał w sferze marzeń, tymczasem zamiast w wannie do wyciskania noworodków, grzałam miejsce na fotelu dentystycznym. Plomba nr 2, z cyt. „tym razem trwałego wypełnienia” (wtf?!) trzymała się elegancko. Do kwietnia tego roku, czyli jakieś sześć miesięcy.

Kwota, jaką mi zaśpiewano za naprawę tego ubytku, była duża. I nie chodzi o moje możliwości finansowe, ale sens płacenia dużej kasy (£500) za zęba, który nigdy nie był leczony kanałowo (więc może w każdej chwili tego potrzebować) i bez gwarancji, że planowane działania przyniosą jakiś efekt. Nie, dziękuję. Poszukam angielskiego dentysty. Jedyne ryzyko jakie ponoszę, to kolejna wizyta, bo gorzej być nie może. Znalazłam. Musisz wiedzieć, że o angielskich dentystach krążą legendy. Potrafią tylko wyrywać zęby, a i to nie zawsze. Kruszą wszystko, co spotkają na drodze swoich mini-wiertarek. Są niedokładni, nie mają sprzętu i, przede wszystkim, umiejętności. Gdzie to to się szkoliło? WSZYSCY przecież latają do Polski żeby zęby wyleczyć. Cóż, nie boję się wizyt u stomatologa, ale latania już tak ;). Kierowałam się opiniami w internecie, na forach, poleceniami znajomych. Wypełniłam kartę, dostałam termin i z drżeniem serca poszłam na pierwszą wizytę.

Wizyta u stomatologa

Tu małe wtrącenie. Liczyłam na wyleczenie zęba już podczas tej pierwszej wizyty, ale w większości klinik (o czym nie wiedziałam) wizyta nr 1, jeśli nie umierasz z bólu, to kontrola, opisanie zębów, ustalenie planu leczenia. Nawet fajnie. Trafiłam na sympatycznego, przystojnego Anglika, rzeczowego, który wszystko wyjaśniał i na wszystkie pytania miał odpowiedź, co do jakości której nie miałam zastrzeżeń, a na własnych zębach to ja już zęby zjadłam, pi razy oko jestem w stanie określić już po rozmowie czy konował wie o czym mówi. Ten wiedział.

Wizyta numer dwa miała zakończyć moją katorgę ze złamanym zębem. W pewnym sensie tak się stało. Nie będę tu szczegółowo opisywać co robił, ale z grubsza wyglądało to tak:

– Założę pani koronkę.
– A nie można spróbować z wypełnieniem?
– Można, ale ubytek duży, nie wiadomo jak długo to wytrzyma.
– Jak nie wytrzyma, przyjadę i założy mi pan koronkę.
– Ok.
– Ok. Białe wypełnienie.
– 80£.
– A koronka free? Bezsens! To może koronkę? Albo wypełnienie, 80£ to i tak niedużo, a ząb mnie męczy, więc poproszę. Albo koronkę. Albo wypełnienie.
– Dobra. Robię białe wypełnienie za free. Koronka jak nie wytrzyma.
– Deal.

Mówiłam już, że był przystojny? A teraz do rzeczy. Bo chwilę po tej rozmowie dostałam znieczulenie. Poprosiłam o takie, po którym mogę karmić, a więc bez adrenaliny i noradrenaliny. Ukłucie, proszę iść do poczekalni, zaraz panią zawołamy. A potem wszystko już w zwolnionym tempie. Albo przyspieszonym, zależy jak na to spojrzeć.

Nigdy nie miałam problemów ze znieczuleniem ani żadnymi lekami. Nigdy też po spożyciu czy zastosowaniu któregoś z nich, nie nastąpiła reakcja, o jakiej za chwilę powiem.

Objawy wstrząsu anafilaktycznego:

  • mroczki przed oczami
  • zawroty głowy
  • bladość skóry
  • nagłe pocenie
  • spadek ciśnienia
  • przyspieszenie akcji serca
  • ból głowy
  • utrata przytomności

Nie straciłam przytomności, tylko tyle. Na giętkich nogach, trzymając się ściany, doszłam do dentysty i powiedziałam o objawach. Nie było żadnej reakcji. Żadnej. A ja nie wiedziałam wtedy, że to co się dzieje, to wstrząs anafilaktyczny i reakcja na końską dawkę znieczulenia, które właśnie dostałam. Do skutków ubocznych zaliczyłabym też opuchliznę i efekt zaciśniętego, bolącego gardła, nawet przełknięcie śliny sprawiało mi trudność i modliłam się, żeby się nie udusić. Podobną rekcję wywołuje np. ukąszenie owada, na jad którego mamy uczulenie. Mam obawy, że i dentysta nie rozpoznał prawidłowo tego, jak zareagował mój organizm na znieczulenie. Teraz już przed każdą wizytą muszę o tym pamiętać, a znieczulenie przyjmować tylko, jeśli będzie naprawdę konieczne, co i tak obarczone będzie dużym ryzykiem.

Co zrobić, gdy rozpoznasz u kogoś wstrząs anafilaktyczny?

Rozpoznanie anafilaksji jest bardzo, bardzo ważne! Osoba, u której stwierdzono wstrząs anafilaktyczny powinna zostać ułożona w pozycji bezpiecznej lub z uniesionymi nogami, powinno być wezwane pogotowie, w miarę możliwości należy przerwać styczność ze środkiem wywołującym reakcję, a w razie potrzeby nawet zastosować resuscytację i sztuczne oddychanie. Wstrząs anafilaktyczny zagraża życiu. Lekiem, który każda osoba zagrożona anafilaksją powinna mieć przy sobie, jest ADRENALINA. Najczęściej w postaci gotowego zastrzyku, który wykonuje się samodzielnie lub przy pomocy drugiej osoby w mięsień uda.

Zaciskające się powoli gardło to strach, bo nie wiesz co będzie za chwilę i czy zdołasz samodzielnie poprosić o pomoc. Bardzo często nie zdołasz i ważne, żeby w tej chwili nie być samemu, a osoba z którą masz styczność wiedziała co się z Tobą dzieje i jak najszybciej zadzwoniła na pogotowie. Jeśli wiesz, że możesz być ofiarą wstrząsu anafilaktycznego – poproś lekarza o adrenalinę. Warto mieć przy sobie dwie ampułki/gotowe zastrzyki, ponieważ jeden może ulec uszkodzeniu. Nie musisz mieć wcześniej żadnych objawów, o anafilaksji możesz dowiedzieć się nagle. Jak ja po znieczuleniu miejscowym. Jak moja mama po zjedzeniu pączka z marmoladą różaną. Jak mnóstwo osób, które umierają po ukąszeniu osy, trzmiela czy zażyciu popularnego leku przeciwbólowego.

Nie poznawałam swojego odbicia w lustrze, nie udzielono mi pomocy, moje objawy zostały zignorowane. Znieczulenie w jamie ustnej „puściło” po sześciu godzinach. Ból gardła trwał około 24h. Niepewność została zasiana już na zawsze. Miałam szczęście. Powinnam zakończyć pozytywnym akcentem, więc spróbuję przez łzy. Zaoszczędziłam 80 funtów, ale mogłam stracić życie.

9 comments

  1. Hafija 26 lipca, 2016 at 20:31 Odpowiedz

    A wiesz co czasem krzyżują się alergeny i dają wstrząsy i np. jutro już nie będziesz miała takiej reakcji. Ja pamiętam mój wstrząs (w sumie to miałam trzy) – nie życzę nikomu!

  2. Gosia 26 lipca, 2016 at 21:09 Odpowiedz

    O,to już wiem co się ze mną działo po znieczuleniu u dentysty przy wyrywaniu zęba 😛 Pierwszy raz w życiu miałam znieczulenie, do tego chyba zbyt duża dawka bo po 3 zastrzykach „nie byłam znieczulona”.Po wyrwaniu zęba jeszcze pół godziny byłam na fotelu. Wszystko było ok,jak wsiadłam do autobusu,to nie wiedziałam jak się nazywam,wysiadłam bo nie byłam w stanie ujechać. Ponad godzinę siedziałam na krawężniku,mdłości,bóle głowy, kręciło mi się w głowie,duszno okrutnie. Dopiero teraz się dowiedziałam,że to takie niebezpieczne 😉

  3. Aga z Odkryte Litery 26 lipca, 2016 at 22:10 Odpowiedz

    Mój mąż też to kiedyś przeżył z tym że dosłownie zjechał z fotela dentystycznego po podaniu znieczulenia i stracił przytomność. Na szczęście personel wiedział co robić. Całe szczęście że i u ciebie wszystko skończyło się dobrze.

Leave a reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.