DOM I PODRÓŻE

SimplyAnna w 2017 roku. Tego nie było w planach.

simplyanna

Z blogiem jest jak z trzecim dzieckiem. Wymaga uwagi, poświęcenia odpowiedniej ilości czasu, wiedzy i miłości. Serio, blog bez miłości byłby nijaki. Kto chciałby czytać coś, co autor pisał na siłę, pod presją albo bez znajomości tematu? Niedopiszczony i zaniedbany z dnia na dzień wyglądałby coraz gorzej. Prowadzony regularnie i z pasją daje ogromną satysfakcję. Rok 2017 był w pewnym sensie przełomowy, zwłaszcza ostatnie miesiące. Chyba tylko na początku, czyli w 2013 roku, pisałam z taką częstotliwością.

2017 rok, to 118 publikacji. Wśród nich te dotyczące wnętrz, wychowania dzieci, rodzinnego lifestyle’u, podróży, emigracji i smacznej kuchni. To pierwszy rok, w którym prowadziłam kalendarz, żeby nie pogubić się w natłoku obowiązków. To w końcu rok przeprowadzki do Polski. Przełomowa decyzja, która w znaczący sposób wpłynęła na nasze życie, pracę i samopoczucie. Tęsknimi za Anglią i będziemy ja odwiedzać, bo przez kilka lat była naszym domem i centrum dowodzenia podstawową jednostką społeczną. W końcu to tam urodził się Nikodem.

Co to był za rok!

W styczniu podzieliłam się z Wami czymś osobistym. O samotności o emigracji pisze się ciężko, zwłaszcza z dala od rodziny i bliskich.

Luty był miesiącem oszczędzania. Prowadzone notatki doprowadziły do publikacji na temat oszczędzania w UK, a do tego pokazałam Wam 100 zdjęć podsumowujących 3 lata bloga. Do tego zupełnym przypadkiem trafiłam na fora dla pszczelarzy za sprawą wpisu o płynnym złocie.

W marcu obchodziłam urodziny razem z naszym starszym synkiem, ale świętowanie ominęło blog. Zamiast tego zdradziłam Wam największy sekret…o tym, jak schudnąć bez diety i ćwiczeń!

Kwiecień upłynął pod znakiem pretensji do matek wracających do pracy, ciasta cytrynowego i bólu porodowego. Ot takie smaczne połączenie.

W piątym miesiącu 2017 roku opisałam nietypowe objawy ciąży, a także pokazałam zdjęcia z przepięknego Cholmondeley Castle, gdzie wybraliśmy się na wycieczkę z dzieciakami. Te obrazy przywołują naprawdę piękne wspomnienia. Aż trudno mi uwierzyć, że to było tak niedawno!

Czerwiec? Proszę bardzo, przed Wami trzy najlepsze przepisy z czerwca:

  1. Na udaną wycieczkę do Llandudno.
  2. Na terrinę truskawkową.
  3. Na alergię.

W lipcu przyjechaliśmy do Polski na wakacje. Po kilku tygodniach stwierdziliśmy, że zostajemy, zupełnie spontanicznie, ale zanim to nastąpiło opisałam Anglię i Anglików w samych superlatywach. Bo ten kraj i jego mieszkańców naprawdę można bardzo polubić.

W sierpniu tłumaczyłam się z tego, że nie potrafię odpoczywać przy dzieciach i dlaczego wakacje z dziećmi są bardziej podobne do biegu przez przeszkody niżdo  relaksu. Opisałam też pierwszy miesiąc w Polsce, który był trochę przytłaczający i przybijający, bo zdążyliśmy się przyzwyczaić do brytyjskich procedur i sposobu myślenia.

Wrzesień mijał mi z syndromem odstawienia po Blog Forum Gdańsk, a gdy już ochłonęłam podzieliłam się z Wami wiadomością o powrocie do Polski.

W październiku starszak zaczął chodzić na piłkę. Dobrze, że zrobiliśmy mu trochę zdjęć, bo w listopadzie zrezygnował :D.

Listopad to miesiąc niegrzecznych dzieci i tworzenia miejsc pracy ;).

Za najlepszy w grudniu uważam ostatni wpis roku, ten o dzieciach. Dlaczego? Bo mi samej dał do myślenia, akurat jako podsumowanie mijającego roku i wejście w kolejny z czystą głową.

 

A teraz idzie nowe. Takie naprawdę nowe, bo mam zamiar ciągnąć dwie sroki za ogon. Pozmieniałam swoje plany dotyczące dalszego rozwoju bloga i mam nadzieję, że uda mi się wszystko ze sobą pogodzić w taki sposób, żebyście Wy na tym nie straciły i żebym mogła serwować Wam najlepszą treść w sieci. Trzymajcie kciuki!

 

Leave a reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.