EMIGRACJA

Jak się odnaleźć w obcym kraju? Sprawdź, o czym zapomniałaś.

jak się odnaleźć w obcym kraju

Przeprowadzki są trudne. Tak naprawdę, to jeden z najczęściej podawanych powodów rozpadu związków, tuż po zdradzie i różnicy poglądów. Tymczasem mówimy nie tylko o zmianie mieszkania na większe, ale wielkiej życiowej rewolucji i przeprowadzce do innego kraju. Wbrew pozorom, spakowanie życia do kilku walizek i postawienie tychże na nowej, obcej ziemi, to wyższa szkoła jazdy i wcale się nie dziwię, że nie wszyscy ją wytrzymują. Ja też prawie zrezygnowałam.

Mam takie zdjęcie na dnie jednego z folderów, na którym uwieczniłam Antka siedzącego ze swoimi resorakami w wielkiej walizce i podpisem „on już się spakował”. Dosłownie, bo miał półtora roku i bez problemu mieścił się w środku. Prawdą jest, że dziecku wystarczą rodzice i kilka znajomych, ulubionych przedmiotów, bez których nie wyobraża sobie codziennego funkcjonowania. My – dorośli, musimy zdecydować co zabieramy. Które dokumenty, czy sentymentalne pamiątki też czy może przechować je u kogoś zaufanego? Wszystkie ubrania na raz, czy organizujemy jakieś paczki lub inny przewóz rzeczy? Bierzemy meble czy pozbywamy się wszystkiego, co nie ma dla nas wartości?

Niektóre z moich czytelniczek wiedzą, że przechodziłam etap wyprzedaży, na której poszłam o krok za daleko. Sprzedałam lub oddałam większość dekoracyjnych przedmiotów, ale także tych, których z jakichś powodów nie mogłam zabrać i chciałam żeby zmieniły właściciela pomimo sentymentu, jakim je darzyłam, np. niemal cała moja kolekcja porcelany Bolesławiec. Dziś wiem, że gdybym zabrała kilka skorupek, na samym początku byłoby mi trochę łatwiej, chociaż wydaje się to tak strasznie banalne!

Obcy kraj…jest naprawdę obcy. Co innego zwiedzać Londyn w czasie trzydniowej wycieczki, a co innego zamieszkać w nim na stałe. Co innego polecieć na mecz na stadionie Manchester United, a co innego mijać go codziennie w drodze po bułki do sklepu. Dlatego jedną z najważniejszych rzeczy jest…

Naucz się języka.

Hiszpański, angielski, niemiecki. Podstawa jest ważna, ale w codziennym życiu przyda Ci się o wiele więcej, więc naprawdę warto się uczyć. Nie masz pojęcia ile nowych zwrotów poznałam dzięki ciąży i zapisaniu starszaka do przedszkola! W Anglii zupełnie inaczej język brzmi na północy i inaczej na południu. Sprawdź wcześniej co cię czeka! Możesz umówić się na lekcje z native speakerem na Skype, możesz oglądać lokalne wiadomości itd. Jest dużo możliwości, po prostu trzeba chcieć. Na pewno już kilka razy opowiadałam jak nie zrozumiałam taksówkarza zaraz po przylocie do UK? No właśnie! Nawet nie wyobrażam sobie nie dukać kompletnie nic.

Kiedy znika bariera językowa (i ściśle związana z nią bariera w naszej głowie = strach przed mówieniem i popełnianiem błędów językowych), cały świat staje przed nami otworem. I to tym odpowiednim.

Poczekaj, w końcu docenisz. 

Nic nie dzieje się od razu, może z wyjątkiem wkurzenia na męża jak zaprasza mamusię bez zapowiedzi ;). Nie pokochasz nowego miejsca ani w miesiąc ani nawet w pół roku. Jeśli zakochasz się od pierwszego wrażenia, to drugie może cię rozczarować, więc lepiej uniknąć gorzkich łez. Znacznie lepsza jest początkowa niepewność, która z czasem przerodzi się w coś głębszego.

Czasem mam dosyć wybrzydzania i narzekania na Anglię. Bo przecież, kurde, jak ci się nie podoba to jedź gdzie indziej! Ja też nie jestem wszystkim zachwycona, ale z drugiej strony wiem, ile korzyści czerpię z tego, że mieszkam w tym miejscu. Ile mam możliwości i szans, których być może nie miałabym gdzie indziej. Doceniam to. Pewnie inne przelatują mi koło nosa, w ciągu roku przynajmniej sto razy żałuję, że nie jestem w Polsce. Ale im bardziej poznaję ten kraj i ludzi, tym bardziej go lubię. Wierzę, że tak jest z każdym miejscem, w którym mieszkamy. Gdybym się tu źle czuła, po prostu zmieniłabym otoczenie. Z rododendronów na palmy, z cegły na słomiankę, z koni mechanicznych na prawdziwe.

Podoba mi się, że Anglicy sprzątają po swoich psach, przepraszają in advance, czasem nawet kiedy nie trzeba, nie mają problemów, którymi żyje wielu naszych rodaków. Nie są doskonali, ale na szczęście wciąż często ich nie rozumiem :D.

Miej oczy dookoła głowy i dużo spaceruj.

Nic tak nie pomaga poznać okolicy, jak spacery. Zataczaj coraz większe kręgi aż w końcu poznasz każdy kamień na swojej drodze. Uważaj, angielska architektura bywa zdradliwa – w mniejszych miastach wszystkie budynki wyglądają tak samo. Nasze pierwsze mieszkanie było w dzielnicy, którą pieszczotliwie nazwaliśmy…Bronx. Do woli korzystaj z map Google, odszukaj wszystkie interesujące miejsca i idź na piechotę gdy tylko pozwoli na to pogoda. Zaglądaj tam, gdzie psy dupami szczekają (tak odkryłam super ścieżkę spacerową wzdłuż kanału w Grappenhall) i gdzie nie poleca ci wchodzić żaden dostępny przewodnik dla turystów. Nawet jeśli czujesz się jak na wakacjach, pamiętaj że nie jesteś turystą! Im szybciej poznasz tajemne przejścia, tym prędzej poczujesz się „swoja”.

dsc_2643 dsc_2581 dsc_2650 dsc_2623 dsc_2589 dsc_2586 dsc_2584

Wykorzystuj znajomych.

Jeśli masz kogoś znajomego w miejscu, do którego się przeprowadzasz, umów się na kawę. Przecież nikt nie ma lepszych i aktualniejszych informacji od koleżanki, która temat obcykała wcześniej. A poza tym, znajoma dusza na pokładzie statku to przyjemniejszy i spokojniejszy rejs.

Nie zrażaj się.

Początki są trudne. Pamiętam uczucie ogromnej pustki i osamotnienia, dotkliwy brak rodziny i znajomych. Mąż spędzający w pracy większość doby, małe dziecko z którym trzeba sobie zorganizować sensownie czas, a w moim przypadku niedługo po tym ciąża uziemiająca mnie na dwa miesiące w łóżku. Przyjazd kogoś z rodziny był wtedy jak gwiazdka w środku roku. Z czasem te negatywne odczucia zelżały dzięki temu, że znalazłam swoją niszę, swoje miejsce i zajęcia, które zapełniają moją dobę tak, że w zasadzie nie mam chwili żeby myśleć o samotności. Z rodzicami rozmawiam na skype, codziennie poznaję nowe osoby i wiem, że pierwsze wrażenie bywa mylące. A poza tym wypracowaliśmy sobie taki system, w którym naprawdę dużo czasu spędzamy razem i mamy szansę zjeść wspólnie nie tylko śniadanie.

Penetruj sklepowe półki.

Czy kiedykolwiek pomyślałaś o tym, że robienie zakupów bywa niedocenianą lekcją? Po pierwsze – ogarniasz wszystkie produkty językowo (możecie się śmiać, ja nie od razu wiedziałam co oznacza semi-skimmed i na brytyjskim mleku szukałam procentowego oznaczenia zawartości tłuszczu). Po drugie – jest szansa, że znajdziesz w sklepie polskie produkty i poczujesz się jak w domu ;). Po trzecie – poznasz miejscową kuchnię, co bywa tyle zaskakujące co pouczające. A po czwarte jak wyhaczysz dobrą promocję (kto był w funciaku, ten wie!) będziesz zadowolona, że oto właśnie jesteś w tym miejscu, w którym powinnaś :D.

Urządzaj się!

Na ten temat mam przygotowany osobny wpis, ale urządzanie własnego (wynajętego) mieszkania jest bardzo ważne w procesie budowania poczucia bezpieczeństwa. To jeden z powodów, dla którego nie chcieliśmy wynajmować umeblowanego domu, nigdy nie poczułabym się w nim „swojo”. W końcu to właśnie w domu spędzamy większość czasu, tam odpoczywamy, jemy i ładujemy baterie. Nie wyobrażam sobie robić tego w miejscu, które choć w części mnie nie odzwierciedla. Landlord często narzuca pewne ograniczenia, ale dla chcącego nic trudnego. Dom musiał być dla mnie gniazdkiem, z którego frunę od czasu do czasu w świat i wracam jak do bezpiecznej przystani.

Te rzeczy pomagały mi na początku i, szczerze mówiąc, wciąż pomagają. Od przeprowadzki do Anglii minęły prawie dwa lata. Etap rozczarowań mam za sobą. Ciekawe co przyniesie przyszłość.

A co było ważne dla Ciebie? Lub byłoby, jeśli jeszcze nigdy się nie przeprowadzałaś za granicę? Pytanie z gatunku tych o bezludnej wyspie, wiem. Koniecznie podziel się doświadczeniem i przemyśleniami z innymi czytelniczkami! <3

8 comments

  1. Katarzyna Kasia Polańska 27 września, 2016 at 09:53 Odpowiedz

    Bardzo mądre uwagi. Ja tu jestem ponad 3 lata i juz parę razy zdążyłam się przeprowadzać, ale zawsze wije gniazdko od nowa i wyspacerowuje ścieżki. Dodalabym do tego korzystanie z tutejszych usług np. pójści9e do angielskiej fryzjerki i szukanie tutejszych zamienników naszych produktów. Choć niestety po 3 latach doświadczam teraz trochę nawrót rozgoryczenia na Anglików, z którymi mimo moich szczerych chęci nie udaje mi się nawiązać bliższych znajomości i czuję się postrzegana trochę jak kosmita. ..

  2. Peen 27 września, 2016 at 13:57 Odpowiedz

    Ja chyba właśnie jestem na etapie kryzysowej niechęci po roku za granicą i trzy razy dziennie wyciągam walizki, żeby spakować się i wracać do Polski 😉

  3. Anna Bartnik | simplyanna.pl 29 września, 2016 at 20:14 Odpowiedz

    Shyshki, jeśli nie macie dzieci to mieszkanie z innymi jest do zaakceptowania na początek, chociaż wszyscy możliwi znajomi, którzy w uk byli przed nami odradzali nam to rozwiązanie. Życzę szybkiej przeprowadzki do wynajmowanego tylko dla siebie, to większy koszt ale nieporównywalny komfort.

  4. Kasia Jeziorska 15 listopada, 2016 at 17:55 Odpowiedz

    Dopiero odkryłam Twojego bloga, a już się czuję zadomowiona 🙂 Pewnie dlatego, że mam podobne spojrzenie na emigrację, też jestem mamą, też dwójki chłopaków. Tylko kraj inny – pozdrawiam z zachodniej Kanady ! Słoneczności [u nas dzisiaj pada, już chyba 35ty dzień….]

Leave a reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.