EMIGRACJA

Co warto kupować w Polsce? Emigranci odpowiadają.

co warto kupowac w polsce

W Anglii żyją całe rzesze ludzi, którzy z Polski niczego nie potrzebują. Bo nie i już, wszystko mają. W końcu to nie koniec świata i…To znaczy, owszem, jeśli zawitają do Ojczyzny to przegryzą jakiegoś tam pączka z marmoladą albo innego śledzia, ale tak w życiu codziennym nie brakuje im niczego. Ja prawdopodobnie żyję w jakiejś alternatywnej macierzyńskiej rzeczywistości, w której odczuwam niedostatek pewnych produktów: na święta nie mogę dostać odpowiedniego maku, nie zjem prawdziwego pączka i nie kupię ulubionych kosmetyków.

W związku z tym, na dwóch z fejsbukowych grup zadałam pytanie dotyczące tego, co warto kupować w Polsce (lub zamawiać). Zrobiłam to czystej ciekawości, a pozyskane dane publikuję tutaj i z zainteresowaniem przeczytam ten post za kilka lat, żeby sprawdzić czy coś się w tej kwestii zmieniło. Jako najczęstsze źródła polskich produktów użytkownicy podali:
– Internet (zamówienia składane w Polsce z wysyłką do Wielkiej Brytanii, ebay)
– polskie sklepy
– rodziny w Polsce (organizowanie paczek ;))
– okazjonalne zakupy podczas wakacji w kraju

Najmniej z tej grupy interesują mnie polskie sklepy i zakupy online. Wiem, że większość rzeczy można kupić z dostawą do domu, wtedy oczywistą odpowiedzią jest ta negująca jakiekolwiek potrzeby. Niektóre odpowiedzi mnie zaskoczyły, żeby nie powiedzieć…bardzo zaskoczyły. Rozumiem przyzwyczajenie do pewnych smaków domu czy dzieciństwa, sama mam całą gamę takich tęsknot. Jednocześnie uważam, że na targu w muzułmańskiej dzielnicy Manchesteru można kupić smaczniejszą od polskiej (a przynajmniej równie smaczną!) cebulę i nie trzeba jej telepać w bagażniku aż z Polski.

Jestem zwolenniczką kupowania produktów możliwie najbliżej miejsca ich wytworzenia tzn. w Tesco prędzej włożę do koszyka koperek z Hiszpanii niż Kenii (takie dwa akurat mam do wyboru, więc to pierwsze co przyszło mi do głowy). Jabłka, rabarbar, jajka, gruszki, śliwki, ziemniaki, truskawki (równie smaczne, co mityczne polskie truskawki) można kupić (i zebrać samemu) na farmie. W UK można także kupić bardzo smaczny miód z lokalnych pasiek, bez dodatku „miodów z poza EU”.

Zdaję sobie sprawę, że nie każdy taką farmę ma w pobliżu, toteż wszelkiej maści supermarkety także dysponują spożywką z wyraźnie zaznaczoną brytyjską flagą. To samo dotyczy serów i wędlin – zaczyna mnie bawić pogłoska jakoby polskie szynki najzdrowsze były ;), ale wierzę, że świadomość konsumencka w tej kwestii wzrasta wprost proporcjonalnie do napływu kolejnych emigrantów.

Co warto kupować w Polsce?
Ankieta, która nie była ankietą.

W ankiecie udział wzięły absolutnie nieświadomie 64 osoby z różnych miast Wielkiej Brytanii. 55 kobiet i 9 mężczyzn.

Zdecydowana większość to kobiety, co nie dziwi mnie jakoś szczególnie, ponieważ taka jest specyfika ogólnych grup dla emigrantów. O życiu codziennym, dzieciach, prowadzeniu domu itd. znacznie częściej wypowiadają się właśnie panie. Cieszy mnie jednak, że wśród 65 osób znalazło się 9 mężczyzn. Co ciekawe, ich potrzeby były zadziwiająco zbieżne…

Poniżej wyróżnionych 6 najczęściej padających odpowiedzi na pytanie „co warto kupować w Polsce?”

 Kolejne 4 to: tytoń, alkohol (panowie!), gry planszowe i płyty.

Lekarstwa.

Najczęściej wymieniane lekarstwa to także i mój typ. Po pierwsze wynikający z tego, że większym zaufaniem darzymy to, co znamy. Po drugie niektóre specyfiki są dużo tańsze, więc jeśli jest okazja – warto z niej skorzystać.  Jako mama dwójki małych alergików muszę bardzo uważać na wszystko, co im podaję w czasie przeziębienia lub choroby. W związku z tym kupuję tylko przetestowane już przez nas syropy na kaszel czy probiotyki. Jedna próba podania nieznanego wcześniej syropu wykrztuśnego skończyła się pokrzywką alergiczną – tej pani już podziękujemy!

Oprócz tego w Polsce zaopatrujemy się w witaminę D, calcium w syropie, maść majerankową, kapsułki czosnkowe, zioła i syrop malinowy na przeziębienie. Krótko mówiąc to, z czego korzystamy systematycznie i co jest w pełni bezpieczne. NIE KUPUJEMY, NIE SPROWADZAMY i NIE AKCEPTUJEMY KUPOWANIA antybiotyków na własną rękę. To głupota, której nigdy nie zrozumiem. Zawsze w czasie choroby chodzimy do lekarza, który osłuchuje i zleca badania, w razie potrzeby przepisuje antybiotyk, który wybieramy z apteki.

Powszechnie wiadomo, że każdy Polak skończył medycynę, psychologię, pedagogikę, architekturę wnętrz i polonistykę. Czujemy się panami własnych organizmów i chętnie opowiadamy o GP, którzy przepisują wszystkim pacjentom paracetamol. To teraz taka mała rada: jeśli czujesz się bardzo źle, chodzisz do lekarza z różnymi dolegliwościami i zawsze dostajesz paracetamol, są dwie możliwości: albo jesteś hipochondrykiem albo…ZMIEŃ LEKARZA!

Co warto kupować w Polsce? Kosmetyki.

Polskie firmy cieszą się dużym uznaniem. Chętnie kupujemy kosmetyki Inglot, Ziaja, Bielenda i Eris. Ponieważ sama lubię dokładnie przeczytać skład, obejrzeć opakowanie i sprawdzić, czy rzeczywiście na 100% czegoś potrzebuję, zawsze kosmetyki kupuję osobiście, nie internetowo. Przy okazji pobytu w Polsce warto zatem odwiedzić najpopularniejsze drogerie i uzupełnić zapasy. Pamiętajcie tylko, że większe opakowania kosmetyków lepiej spakować do bagażu, który oddajemy do luku (nie podręcznego).

Od siebie dodam jeszcze kilka słów. Kilka lat temu czytałam bardzo ciekawy wywiad z dr Ireną Eris. Myślałam sobie wtedy: WOW! Co za kobieta, charyzma, jaki doskonały pomysł i gdzie się podziały tamte prywatki? Inteligencja, pomysł, wiedza – właśnie takich ludzi nam trzeba! I oto, po „paru” latach okazuje się, że dziewczyna, którą od dłuższego czasu obserwuję w sieci, powoli staje się idealną następczynią pani Eris. Ma to wszystko co poprzedniczka, a może nawet więcej, bo prowadzi świetnie prosperujący blog, doskonale odnajduje się w sieci i ma na wstępie grono oddanych czytelniczek, które nawet w ciemno pójdą za Klaudyną jak w dym. Klaudyna Hebda -tak nazywa się autorka bloga klaudynahebda.pl i właścicielka marki Hebda, produkującej doskonałej jakości kosmetyki naturalne. Jestem pełna podziwu i po cichu zazdroszczę osiągnięć, a także trzymam kciuki, bo wierzę, że to dopiero początek! W miarę możliwości – idźcie jak w dym.

Książki.

Można je zamówić w kilku nieźle prosperujących polskich księgarniach w UK, wiadomo. Nie zmienia to faktu, że czym innym jest kupowanie znanych tytułów np. z polecenia a czym innym macanie książek w ulubionym składzie :P. Ze swojego podwórka: we Wrocławiu przy ul. Świdnickiej 19 i Ruskiej 2 kupicie fajne książki w jeszcze lepszych cenach. Oprócz tego lubię robić większe książkowe zakupy, gdy jestem w Polsce i część zabieram ze sobą, a część zostawiam i wysyłam przy tak zwanej okazji.

Część osób deklarowała, że niczego polskiego nie potrzebuje, jednocześnie pisząc o wielkiej miłości do polskiej literatury tudzież słowa pisanego w ojczystym języku. Ja tam nie mam zastrzeżeń – fajnie, że ludzie czytają i tyle.

Jedzenie.

Pomijam odpowiedzi dotyczące transportu hurtowych ilości cebuli i ziemniaków, c’mon. Ale! Jeśli kiedykolwiek pomyślałaś, że Warszawa słoikami stoi znaczy, że jeszcze nie byłaś w Anglii. Tutaj emigranci niemal wyspecjalizowali się w tym co warto kupować w Polsce, żeby poczuć smak ukochanej kiełby czy innego boczku. Poza tym kto może, ten przywozi/organizuje/próbuje robić własne weki. Celowo piszę „próbuje”, ponieważ ciężko o konkretną odmianę jabłek (pyszne jabłka w zalewie babci Stasi, mniam!), śliwek węgierek, wiśni i tym podobnych.

Do tego wypieki, pączki, ciastka, ulubiona kiełbaska z pobliskiej wędzarni czy…karp. Ale o karpiu opowiem na końcu tego wpisu.

Każdemu według jego potrzeb.

Nie wszyscy lubią pączki. Nie każdemu brakuje polskiego chleba. Niektórzy wstydzą się pakować do walizki wałówkę. Większość zabiera ze sobą z Polski drobiazgi, pamiątki albo to, co jeszcze zostało w ich domach rodzinnych. No i spoko. Ja kupuję zioła, ulubioną herbatę, kilka kosmetyków i lekarstwa, jeśli skończyły mi się te kupione poprzednim razem. Kiedy przylatują do mnie rodzice, przywożą ze sobą moje ukochane wafelki ala Grześki bez czekolady, polskie zagadki i wyliczanki dla Antosia i czasem…pierogi. Nie dlatego, że tu nie mogę ich zrobić, a nie mam na to czasu, w końcu każda babcia robi pierogi, nie? W sumie to dobra odpowiedź na pytanie co warto kupować w Polsce: to, co lubimy i czego nam brakuje ;).

***

Obiecałam, że wrócę do karpia. 17 grudnia 2016 roku. Lot z Wrocławia do Liverpool. Opóźniony najpierw godzinę, potem dwie, aż do sześciu. Moi rodzice tym razem bez wałówki (ale nie myśl sobie, wszystko mama wysłała w paczce: niebieski mak, pszenicę, trochę produktów z lokalnego ekosklepu, herbaty itd.) i biedna zapłakana kobieta tuż obok nich. Z pewnością czyjaś mama i babcia. Rozpaczała, bo zrobiła w domu karpia w galarecie i ta galareta pod wpływem temperatury zaczęła jej się topić w walizce. Ona bez telefonu, bez numeru telefonu do kogoś w uk żeby poinformować o opóźnieniu w locie. No dramat. Ja bardzo współczuję. Pewnie leciała do kogoś, kto potem niczego z Polski nie potrzebuje. Z wyjątkiem karpia na święta ;).

Co warto kupować w Polsce? Karpia nie polecam! Polecam natomiast mój wpis o tym CO JEŚĆ W ANGLII  I JAK OSZCZĘDZAĆ W UK (NA JEDZENIU TEŻ!)

1 comment

Leave a reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.