DZIECI I RODZINA

Najfajniejszych rzeczy nauczył mnie Tata.

nauczył mnie tata

– No dalej! Pedałować musisz! Nie tak, źle jedziesz. No nic z tego nie będzie! Prosto patrz! O, teraz dobrze.[…]Nic Ci nie jest? Kolana całe?

Doceniam wszystko, co w moim życiu zrobiła dla mnie mama. Nawet jeśli przez całe lata słowem jej o tym nie powiedziałam. Nie wiem czy  wie, staram się dziękować za wszystko na bieżąco. Ale o mamie pisałam tu niejednokrotnie. O tacie? Nigdy! Co za błąd, przecież wszystkiego, co najfajniejsze, nauczył mnie tata. Kiedy zaczęłam sobie spisywać na kartce, ile tych rzeczy jest…Nie wystarczyło miejsca! Wybrałam dziesięć umiejętności, które w pierwszej kolejności przyszły mi do głowy. I to wszystko dzięki niemu.

1. Jazda na rowerze.

Ojcowie uczą tej sztuki nie tylko na filmach. Zupełnie obiektywnie – mój tata jst cholerykiem i nie nadaje się na nauczyciela wszystkiego tego, do czego potrzeba dużo cierpliwości, empatii, zrozumienia i CZASU. Mimo to dał radę. Nigdy nie miałam roweru z bocznymi kółkami. Swoje pierwsze jazdy odbyłam z kijem przyczepionym do tyłu Pelikana – pogromcy osiedlowych ścieżek. Tata denerwował się niemiłosiernie, a ja jeszcze bardziej, gdy zorientowałam się, że tego kija to on dawno nie trzyma, tylko idzie sobie za mną spokojnie jakby nigdy nic i dyryguje jak mam jechać. Dzięki, tato!

2. Szycie na maszynie.

Tata miał pewnie jakieś dwadzieścia lub dwadzieścia kilka lat, kiedy uszył sobie pierwsze spodnie. Babcia sama kroiła wszystkie kiecki, bo po pierwsze ciężko było w sklepach o coś w jej guście, po drugie w jej rozmiarze. Dzięki temu mój ojciec domową maszynę do szycia poznał od podszewki i chętnie się tą wiedzą później dzielił. Wszystkie problemy techniczne zgłaszałam właśnie jemu. Dzięki, tato!

3.Przygotowanie jajecznicy.

Nie bez powodu mówi się, że mężczyźni są lepszymi kucharzami. I chociaż na codzień gotowała w moim rodzinnym domu mama, to tata był i jest mistrzem jajecznicy. To jeden ze smaków i widoków mojego dzieciństwa. Tata przygotowujący w niedzielny poranek śniadanie dla całej rodziny. Wydawało mi się wtedy niesamowite, że mężczyzna potrafi cokolwiek ugotować :D, a jeszcze żeby smakowało! Tymczasem wystarczyło go bacznie obserwować, żeby dziś taką samą jajecznicę podać dzieciom i mężowi. Dzięki, tato!

4.Pływanie.

Jako dzieciak chodziłam na basen, żeby nauczyć się pływać. Stres, obcy ludzie, wrzeszczący instruktor. Najpierw szło mi jak po grudzie, ale w końcu jakoś pokracznie nauczyłam się pływać kraulem i żabką. Jakież było zaskoczenie rodziców, kiedy pojechaliśmy nad morze i okazało się, że w takim zbiorniku to ja pływam, ale tyłkiem po dnie. Wtedy za pomocą zwiniętej w rulon karimaty, a potem już bez niej, pływać na nowo nauczył mnie tata. Dzięki, tato!

5.Prowadzenie samochodu.

Pewnie nie powinnam tu tego pisać, ale na długo przed tym, jak poszłam na oficjalny kurs jazdy, mniej oficjalny zafundował mi i mojej siostrze tata. Na własnym podwórku. Za kółkiem szybko poczułam się jak ryba w wodzie. Od tamtej pory nie mam problemu z prowadzeniem samochodu. Nawet jeśli kierownica jest po złej stronie ;). Tata świetnie motywował i zachęcał do jazdy. Nie oponował także, gdy pierwszy raz poprosiłam żeby pożyczył mi samochód. Dzięki, tato!

6. Budowanie szałasu.

Umiejętność bardzo przydatna, kiedy ma się dzieci. Nasz trzylatek uwielbia wyprawy do lasu, szukanie skarbów, zgadywanie nazw drzew, roślin, pochodzenia szyszek i liści. Ale najlepszą zabawą (i zajmującą dobrą chwilę) jest budowanie szałasu. Być może i bez nauk taty umiałabym zbudować solidną, nieprzeciekającą chatkę z patyków, ale mimo to uważam, że to jedna z fajniejszych rzeczy, których mnie nauczył. Dzięki, tato!

7. Modlitwa.

Nie jestem pobożna. Ale wśród rzeczy, których nauczył mnie tata, znajduje się modlitwa. Mam w głowie taki obrazek: mam dwa, góra trzy lata. Jedziemy. Tata na swoim czarnym rowerze, a ja w koszyku z przodu, na kierownicy. Po lewej i prawej stronie las, a my na drodze. Słychać ptaki, szum liści bo trochę wieje i tatę, który mi powtarza „Aniele Boże, stróżu mój…”. Miłe to wspomnienie. Dzięki, tato!

8. Prace budowlane.

To nie tylko fajna umiejętność, ale i bardzo przydatna! Nigdy nie miałam problemu z przybijaniem gwoździ i wymianą żarówek, ale już takie położenie glazury było czarną magią. I nie jest. Krok po kroku mój tata wyjaśnił mi co i jak robić, Wspólnie położyliśmy kafelki w mojej kuchni, wspólnie położyliśmy podłogi i ocieplaliśmy fundament. To była duża satysfakcja, mieć możliwość robić to samej. Dzięki, tato!

9. Walczyć o swoje.

Nie każdy to potrafi, chociaż większość ludzi uważa się za asertywnych i samodzielnych. Codziennie mamy setki sytuacji, w których musimy komuś odmówić, kogoś ustawić albo przekonać do swoich racji. Jeśli odziedziczyłam po rodzicach jakieś cechy charakteru, to po tacie mam 100% waleczności. Potrafię ustąpić kiedy nie mam racji, ale najpierw (niestety) trzeba mnie do tego przekonać. Umiejętność ta najbardziej przydała mi się w dorosłym życiu – kiedy musiałam walczyć o swoje prawa w polskim szpitalu przy porodzie, kiedy chciałam się dostać z dzieckiem do szpitala, kiedy nie podobało mi się traktowanie mojego syna przez jednego z sąsiadów w Anglii. Kiedy trzeba było ratować rzeczy teoretycznie stracone. Nic mi tak nie dało kopa do działania, jak świadomość, że mogę. Mam tę moc! Dzięki, tato!

10. Wiek dziecka nie ma znaczenia.

To powinnam napisać i w odniesieniu do mamy, i do taty. Odkąd pamiętam dla rodziców byłam rybcią, bidulką, Anulką. I to się nie zmieniło po przekroczeniu osiemnastego roku życia. Nie zmieniło się kiedy wyszłam za mąż. Nie zmieniło się też, gdy urodziłam dzieci. Wtedy po prostu tych kruszynek i bidulek przybyło. To fantastyczne, że nadal mogę iść, przytulić się i mieć świadomość wsparcia, jakie dają mi zawsze rodzice.

 Od niemal dwóch lat jestem daleko od rodziców. Codziennie rozmawiamy, dzielimy smutkami i radościami. Takie dobre wspomnienia pozwalają radzić sobie z samotnością. Powiedziałabym samotnością w tłumie. Bo obok może być trzysta osób – życzliwych, serdecznych. Nie zastąpią one uśmiechu mamy i dobrego słowa taty. I tego, jak porównywał swój brzuch do mojego ciążowego :D.

2 comments

  1. Aga z Odkryte Litery 7 lipca, 2016 at 17:49 Odpowiedz

    Brawo dla twojego taty ! Miałam równie fantastycznego tatę i do dziś nie mogę się pogodzić z tym że już od 8 lat nie żyje. Brakuje mi takiego oparcia w rodzicach jakie miałam kiedyś. Mamę mam chorą i to teraz ja jej matkuję. I tak zwyczajnie zazdroszczę osobom które mają zdrowych rodziców.

Leave a reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.