DZIECI I RODZINA

Nie lubi chodzić do przedszkola? Może musi robić to, co ta mała dziewczynka…

Miałam wiele wątpliwości. Bo miejsce nowe, bo obcy język, bo dużo osób, którym trzeba zaufać. Od tej chwili przez kilka godzin dziennie pieczę nad moim dzieckiem miały sprawować panie, których przecież nie miałam okazji poznać tak dobrze, jak bym chciała. Nasze początku nie były trudne, i jeśli mam być z wami zupełnie szczera, bywają dni, że nadal nie jest kolorowo. Najgorsze dla mojego syna jest ostatnie 30 minut przedszkolnej rutyny, gdy trzeba odłożyć i posprzątać wszystkie zabawki i śpiewać z dziećmi piosenki, których nie zna i nie lubi. Nie podoba mu się dziecięcy wielogłos, więc czasem reaguje na niego płaczem i uważam, że ma do tego święte prawo.

Miałam okazję ostatnio uczestniczyć w dniu „stay and play” czyli spędzić z dzieckiem czas w przedszkolu. Pokazać mu aktywności i rzeczy, których jeszcze nie widział, ale także obserwować jak wyglądają zajęcia, jak współpracuje z innymi dziećmi i w co bawi się najchętniej. Wiem już dlaczego jedną z pań darzy sympatią i zaufaniem i doskonale rozumiem, dlaczego nie lubi drugiej, odrobinę bardziej oschłej i mniej przychylnej. Ludzie są różni, liczyłam się z tym. Nie podobało mi się, kiedy mówiła do rozemocjowanych dzieciaków chcących wybrać piosenkę, że usta muszą być zamknięte, a ręka uniesiona w górę jeśli chcą być wskazane do dokonania wyboru. Ok, ja bym tak pewnie nie powiedziała. A może wręcz przeciwnie, spędzając z dziećmi całe dnie przez ładnych parę lat swojego życia :). Wiedziałam, że Antek będzie chodził do tego miejsca i to, że nie lubi chodzić do przedszkola trwało kilka dni.

Nie ma rzeczy wzbudzających moje większe wątpliwości, nie mam ogromnych zastrzeżeń. Szczerze mówiąc uważam, że wybraliśmy jedno z najlepszych przedszkoli w naszym mieście. Potwierdzają to opinie instytucji, które sprawdzają poszczególne placówki w kolejnych latach. Ale nic to, jedziemy dalej! Wiedziałam, że w Polsce nie zawsze znajduje się miejsce dla dzieci w publicznych przedszkolach. Często i do prywatnego trzeba malucha dowozić przez całe miasto, a do tego najczęściej jedno i drugie przedszkole to koszty dla rodzica. Mam w rodzinie kilkoro dzieci w wieku przedszkolnym, często porównujemy warunki. Ale tego się nie spodziewałam.

W jednym z przedszkoli, do których chodzi znajomy mi maluch (możecie się domyślić w jakim mieście).

Kiedy któreś z dzieci powie coś, co nie spodoba się wychowawcy.

Cała grupa.

Musi.

K l ę c z e ć.
KLĘCZEĆ.
KLĘCZEĆ!!!

Nie wiem, może ja się nie znam, ale bardzo łatwo przekroczyć granice, a tu granica jest przekroczona więcej niż wyraźnie. Pomijam karanie wszystkich za jedną osobę. Ba, karanie w ogóle mi się nie podoba! Klęczenie NIE JEST naturalną konsekwencją mówienia czegokolwiek. A nawet jeśli dziecko ma swoje zdanie, bo tutaj chodzi o zdanie inne niż wychowawcy, potrzebna jest merytoryczna dyskusja zamiast czegoś, co jest poniżające i absolutnie niewłaściwe.

Mam nadzieję, że rodzice zainterweniują. Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji w przedszkolu mojego syna ani w żadnym innym. Gdzie szacunek do dzieci, gdzie cała psychologia rozwoju, gdzie wartości, które w takim miejscu dzieci piją jak gąbka i idą dalej z nimi w życie? Jestem oburzona. Mamy XXI wiek. Na stronie jednego z przedszkoli jeszcze niedawno można było przeczytać, że klaps to taka fajna forma okazywania miłości dzieciom. Bez niego wychowanie będzie niepełne, pozbawione ważnego elementu. Wiesz, jak nazywa się ten element?

Strach.

Niektórzy dorośli lubią czuć władzę, lubią wzbudzać strach, chcą czuć się lepsi.
Ci sami dorośli pracują nieraz w przedszkolach. Ale to nie są wychowawcy, tylko kanalie.

Jesteś rodzicem przedszkolaka? Rozmawiaj z nim. Jeśli coś cię martwi – reaguj. Nie bój się zadawać pytań, rozmawiać z dzieckiem i z innymi rodzicami. Przecież do cholery ci ludzie, którym przekazujesz opiekę nad dzieckiem, nie są świętymi krowami! Nie powinno być dla nas nic cenniejszego od zdrowia i bezpieczeństwa naszego potomstwa, a jeśli my o nie nie zadbamy, nikt inny tego nie zrobi. Nie ograniczajmy się do „jak było w przedszkolu?”. Przecież wtedy usłyszysz tylko „fajnie” albo „nie pamiętam”. Do dziecka trzeba jak do faceta – prostymi zdaniami z ograniczonym wyborem. I nie mówię tego złośliwie. Dzięki zadawaniu pytań o konkrety wiem, czemu mój Antek nie lubi sali do prac plastycznych, czego nie wolno mu robić i kto sprawia, że w niektórych sytuacjach czuje się niepewnie. A gdyby mama tej dziewczynki – niczego nie świadoma – o nic nigdy nie pytała? Jak długo trwałby proceder z idiotycznym klęczeniem? Może z czasem pod kolana ktoś by podłożył worki z grochem…

2 comments

  1. Mama Kubusia 8 października, 2016 at 18:28 Odpowiedz

    Klęczenie jest moją największą zmorą. Ciężko mi było za dzieciaka klękać nawet do modlitwy, bo mam nieco chore rzepki.
    A zmuszanie dzieci do klęczenia za karę… To kim te Panie są? Bogiem? Kimś bardziej wartościowym niż dzieci?
    Bo pewnie takie jest odczucie dziecka, kiedy MUSI przed kimś klękać. Podejrzewam, że może czuć się gorsze.
    Przerażające, serio.

    Ja Kuby nie wysłałam do przedszkola, więc naukę zacznie dopiero w zerówce. Jednak już teraz robię rozeznanie, kto opiekuje się maluchami. I jestem nieco spokojniejsza, tym bardziej, że jedna Pani, to moja koleżanka z dzieciństwa. 🙂

Leave a reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.