PRZEPISY I TIPY

Jadłonomia. Miała być nie tylko dla wegan.

Jadłonomia? Kuchnia roślinna u nieweganki? A dlaczego nie? Zachęcona zachwytami koleżanek, rządna wprowadzenia do kuchni czegoś nowego i uzupełnienia luki na półce o kolejną pozycję, podjęłam wyzwanie i decyzję w trzy minuty, sprawiając sobie najfajniejszy prezent na Mikołaja. Bardzo lubię książki kucharskie, kulinarne, jak zwał tak zwał. Pisałam o tym zresztą TUTAJ. Nic dziwnego, że kiedy pojawia się na rynku książka jednej z najbardziej rozpoznawanych blogerek kulinarnych, która na dodatek odnosi sukces z dość specyficznym, bezmięsnym jadłospisem, po prostu muszę ją mieć. Choćby dla samych zdjęć. I może to od nich zacznę.

DSC_0831

Okładka jest tak smakowita! No niby nic, kilka warzyw, ale ładnie podanych. Pierwsze moje skojarzenie: Jamie Oliver (chociaż on najczęściej na okładce umieszcza swój wizerunek :D). W środku…na pierwszy rzut oka zawód. Papier. Ma specyficzną fakturę, która odbiera fotografiom coś, czego na nich szukam. Ale! Zdjęcia to jednocześnie bardzo mocna strona tej książki, taki paradoks. Każde ujęcie jest dopracowane – pierwszy, drugi plan. Przeglądam jak w amoku i nie wiem od czego zacząć: jarać się fotami, czytać przepisy, sprawdzać w słowniku czego to ja mam użyć do gotowania ?! I właśnie od tego jest drugi rzut oka, dzięki któremu już nie liczy się papier, a zostaje to co na nim. Ludzie jedzą oczami, ja nimi jem, mój mąż także.

DSC_0832

Na podstawie zdjęć zrobiłam moją wish-eat-listę. Trafiły na nią:

1. Sałatka z jarmużu z tahiną.

2. Czerwona kapusta z syropem daktylowym i granatem.

3. Aloo gobi z ryżem cynamonowo-kardamonowym.

4. Podpłomyki z cebulą i jabłkiem.

5. Placki porowe z kuminem i chili.

6. Krem z pieczonych pomidorów i papryki.

7. Chili sin carne.

8. Cytrynowa pasta z groszku z miętą.

9. Grochówka jak wojskowa.

10. Domowy krem laskowy.

DSC_0834

Nie jestem weganką, ani nawet wegetarianką, chociaż jem niewiele mięsa i staram się, żeby źródło jego pochodzenia było sprawdzone. Nie przeszkadza mi to w gotowaniu jarskich dań. Ba! Jestem mistrzynią bezmięsnych zup: pomidorówka, ogórkowa i krupnik absolutnie nie potrzebują zwierzęcych dodatków, nie tracąc przy tym na smaku. Jednocześnie, jako mięsożercę właśnie, nie przekonują mnie te wszystkie zamienniki mające smakować „jak ryba”, „jak jajko”, „jak ser”. Może dlatego, że nie lubię zamienników, a może po prostu nigdy w życiu ich nie jadłam i boję się, że mi nie posmakują? Sama nie wiem dlaczego, ale jestem potwornie uprzedzona do jakiejkolwiek formy tofu, choć nie skalałam nim swojego podniebienia ;). Być może też, jako nieweganka, nie potrzebuję tego typu urozmaiceń i zastępowania jednego smaku drugim. Jeśli będę miała ochotę na jajko (chociaż nie przepadam za nimi ani trochę) to po prostu zjem jajko.

DSC_0833

Pomijając te drobne niuanse, Jadłonomia jest do schrupania. Książka prezentuje się świetnie – jest czytelna, podzielona na fajne działy, spis treści plus przepisy na podstawy podstaw jak bulion warzywny. Marta Dymek działa, a to bardzo mi się podoba. Poświęca się swojej pasji, dzięki niej wiele osób przeszło na roślinną stronę mocy, zdrowiej się odżywia i dba o jakość serwowanych potraw. Cieszę się, że obecnie mieszkam w mieście i mam pod ręką wszystkie składniki do przyrządzenia któregokolwiek dania. Jadłonomia miała nie być tylko dla wegan. I nie jest.

A Ty? Lubisz kuchnię roślinną? Masz w swoim zbiorze książkę Marty? Który przepis przypadł Ci do gustu?

11 comments

  1. Flow Mum 22 stycznia, 2015 at 11:24 Odpowiedz

    trochę nie zrozumiałam „miała być nie tylko dla wegan. I nie jest.” Skoro Tobie, osobie mięsożernej się podoba to chyba właśnie jest 🙂 też nie lubię zamienników smaków. Wiele lat byłam wegetarianką, przez rok zupełną weganką i chyba tylko raz jadłam kotlety sojowe. Z drugiej strony jestem z tych osób które nie używają soli, pieprzu… nie potrzebuję, lubię naturalny smak brokuła, marchewki, tylko mięso właśnie musi być przyprawione (co nie znaczy, że nie kocham np. kuchni Indyjskiej). Co do tofu- to ser 🙂 sojowy, ale wciąż ser który dostarcza wegetarianom (a już weganom w szczególności) potrzebnego białka 🙂

    • Anna Bartnik 22 stycznia, 2015 at 12:12 Odpowiedz

      Błąd stylistyczny 😉 zaraz poprawię.

      Wiem czym jest tofu, tylko jakoś ubzduralam sobie, że ble i fuj. Chyba czas spróbować i potwierdzić lub zaprzeczyć :).

      Też nie używam soli, pieprzu i innych przypraw już tak (mam na myśli zioła) .

      Byłaś wegetarianka ? Dlaczego wróciłas do mięsa ? To bardzo ciekawe !

      • Flow Mum 22 stycznia, 2015 at 12:40 Odpowiedz

        po prostu zatęskniłam za mięsem… nadszedł taki moment, że cholernie chciałam znowu zjeść kurczaka z kfc… ptrzygode z vege miałam dwa razy i kończyło się zawsze tym, że strasznie tego kurczaka chciałam. Ta potrzeba nie pojawiała się po tygodniu, pierwszy raz po chyba 3 latach, za drugim razem po pół roku. I to też nie jest tak, że się rzucałam bez opamiętania, zawsze długo walczyłam, nie chciałam, a najbardziej to się przemóc nie mogłam, nei wiem dlaczego. Mój organizm potrzebuje mięsa, nie ciągle, raz na jakiś czas… znowu przymierzam się do diety bezmięsnej, bo pomimo tego, że za każdym razem wracałąm „do kotleta” to jednak czułąm się na takiej diecie rewelacyjnie

  2. Magda N. 22 stycznia, 2015 at 17:46 Odpowiedz

    Jesli chodzi o tofu to nie tak trudno jest je przyrządzic,na yt jest wiele filmików polecam 😉 pracowalam swego czasu przy jego produkcji i mam uraz 😉 tak,ze polecam samodzielne wykonanie i przynajmniej wiadomo,co się je 😉

  3. Magda Z. 22 stycznia, 2015 at 21:12 Odpowiedz

    Tofu, dobrze przyrządzone – polecam!!! Potrafi być przepyszne. Ale potrafi też być mdłe i nijakie 😉 Ja w restauracjach gdzie mam je sprawdzone – nie mogę się oprzeć i często tofu wygrywa z mięskiem 😉 I nie uważam, żeby miało coś zastępować, być czegoś zamiennikiem – przynajmniej smakowym. Dla mnie jest nie do podrobienia.
    A poza tym, to choć przez pracę, bloga itp. nie mam w ogóle czasu gotować (żalę się na to non stop, wiem ;)) i odżywiam się od wielu miesięcy skrajnie nieprzyzwoicie, to tym postem narobiłaś mi smaka na powrót do zdrowego odżywania. Po raz pierwszy od wielu, wielu miesięcy poczułam tęsknotę za zdrowym trybem życia, dzięki 😉

  4. Monika Mo 22 stycznia, 2015 at 21:59 Odpowiedz

    Kiepskie tofu może odrzucać i zniechęcać. Dobre jest po prostu dobre. Ja myślę, że zamienników człowiek potrzebuje na początku konwersji na wegetarianizm czy weganizm. Potem uczysz się już żyć bez mięsa czy nabiału. Ja w ogóle właściwie nie kupuję jakichś roślinnych pasztetów, szynek czy parówek sojowych, takich pierdół. Raz w czas kupuję seitan i robię sobie w stylu kurczaka w sosie słodko-kwaśnym, ale to tak co 2 lata mnie nachodzi ochota 🙂 Poza tym po prostu nie czuję feelingu do niczego co przypomina mięso, bo mięsa po prostu nigdy nie lubiłam, pomijając już moje wielkie miłości do zwierząt i miękkie serce.

  5. Anna Bartnik 23 stycznia, 2015 at 00:01 Odpowiedz

    Dalej jesteś nocnym markiem :D. Pierwszych kilka dni w UK mieliśmy nieciekawych pod względem jedzenia, a potem zobaczyłam warzywa i nie wiedziałam co łapać jako pierwsze, tak mi ich brakowało. Ale! Madzia! Przecież zdrowe jest wszędzie, a już w Wawie szczególnie, nawet jeśli nie gotujesz sama!

Leave a reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.