EMIGRACJA

Jesteś emigrantem? To nie znaczy, że musisz jeść po angielsku.

co jeść w anglii

To zabawne, że jak tylko rodzina i znajomi dowiadują się o twoim wyjeździe, postanawiają cię uświadomić. W temacie jedzenia oczywiście. Fakt, była to jedna z pierwszych rzeczy, o której chcesz wiedzieć jak najwięcej, bo angielskie śniadania kojarzą ci się nieciekawie. Przecież coś trzeba jeść, a ty na dodatek lubisz zdrową, urozmaiconą dietę. Zatem gdzie i co kupować? Na co zwracać uwagę?

Zacznijmy od standardowych tekstów dotyczących tego, co jeść w Anglii, które usłyszało lub usłyszy większość (e)migrujących do Anglii Polaków:

1. Tam nie ma normalnego jedzenia!
2. Wyślemy Ci polską kiełbasę.
3. Oni mają wszystko sztucznie pędzone!
4. Nie dostaniesz w Anglii chleba, mięsa, lekarstw…

Czułam się odrobinę jakbym jechała do kraju trzeciego świata i klarowała się przede mną wizja walizek wypchanych po brzegi bigosem, pierogami i kiełbą, co to jej w Anglii nie dostanę. Nie ukrywam, że pierwsze zakupy nie należały do udanych. Stanęłam zmęczona przed półką uginającą się od plastików z napisem „Milk” i dostawałam na przemian rozdwojenia jaźni i oczopląsu od nadmiaru, któregonie przyswajałam. Było tam tyle mleka, że tylko mogę się domyślać, ile krów pracowało po nocach na ten wynik. W końcu wybrałam coś, co przypominało normalne mleko.

W Tesco znajdziecie całą serię produktów organicznych, których zawsze szukam w pierwszej kolejności. WPolskim Tesco serii organic nie było, kiedy wyjeżdżaliśmy. Do tej pory wypróbowałam organiczne masło, mąkę pszenną, mleko, niektóre warzywa (por, brokuł) i jajka. Są ok, więc nie szukam na razie innych. No, chyba że w moje ramiona wpadnie jakiś rolnik z jajami…od szczęśliwych kur z wolnego wybiegu ;).

Wielu osobom angielskie jedzenie kojarzy się z frytkami i hamburgerami, choć doprawdy nie wiem dlaczego. W Polsce też serwuje się ich na pęczki, a jednak żurek, bigos i pierogi skuteczniej penetrują kubki smakowe obcokrajowców. Dla mnie angielskie żarcie to puddingi, polędwica Wellington, cottage pie czy sunday roast (czy ktoś z Was oglądał „Hedsor Hall”?). Daleko im do fast-foodów, choć nie każdemu Polakowi przypadną do gustu. Bo to, że mieszkamy w innym kraju nie znaczy, że musimy jeść jak miejscowi. Co byście nie mówili, „smaki dzieciństwa” to nie jakaś bajka wymyślona na potrzeby marketingu słoików Babci Helenki. To sama prawda. Nigdy nie zapomnę smaku pomidorówki mojej babci Tereski, tylko ona dawała tam tak dużo śmietany, że zupa była bardzo jasna, ale przepyszna. Babcia Stasia robiła najlepsze kopytka i pierogi ruskie. Moja mama jest mistrzynią tradycyjnej kuchni polskiej, teściowa robi takie mielone….na samo wspomnienie leci ślinka. I ja bardzo lubię wszystkie te potrawy. Tak bardzo, że gotuję je również w Anglii. Pierogów jeszcze nie lepiłam, ale rosół, zupa pomidorowa, naleśniki, kotlety z piersi kurczaka, ziemniaki, buraczki….

Krótko mówiąc: da się! Może znalezienie niektórych produktów potrwa dłużej niż w Polsce (np. włoszczyzna w markecie składa się z marchewki, rzepy i pasternaku!), trzeba poszukać wśród miejscowych dostawców zdrowej żywności, popytać na forach osób, które są tu dłużej i odżywiają się podobnie do nas. A jeśli kompletnie nie chce się szukać, grzebać i dopytywać: w naszym mieście zlokalizowałam już 3 polskie sklepy. Bez problemu dostaniecie w nich większość produktów zbożowych, słodyczy i nabiał. Nie odczujecie drastycznej różnicy w cenie (aktualizacja: po kilku latach odczujecie różnicę!), za to w smaku i owszem.

Mam zamiar rozejrzeć się za dostawcami ekologicznych warzyw tak, żeby zapewnić sobie do nich ciągły dostęp. Po raz pierwszy w życiu kupiłam wok i żałuję, że tak późno – idealny do dań na bazie ryżu lub kaszy. Komunikat specjalny brzmi: ludzie! W Anglii możesz jeść normalnie! Serio, trzeba się postarać żeby nic nie znaleźć. Nie chce mi się wierzyć w Polaków, którzy codziennie odżywiają się konserwami…halo, może jesteś jednym z nich?

Zdrowe produkty  z dostawą do domu kupisz m.in. tutaj:

http://www.realfoods.co.uk/

http://www.abelandcole.co.uk/

http://www.farmaround.co.uk/

Aktualizacja wpisu:

Sery: medium cheddar lub mild lancashire milk cheese – do kupienia w Tesco, Co-op i pewnie kilku innych.

Pieczywo: chleb na zakwasie (sourdough) możecie kupić w Tesco, a zwykłe bułki niemal w każdym sklepie.

Szynka: jakościowo najlepsza szynka jest stosunkowo droga, ale warto, to brunshwick ham o 97% zawartości mięsa wieprzowego.

Jogurty, mleko, masło: organiczne z farmy Yeo Valley.

Owoce: seria organic jeśli znajdziecie, a jeśli nie – do Tesco niedawno weszła seria trochę tańszych warzyw ze względu na ich…brzydotę :).

Leki: półka tesco, rzadziej apteka, najczęściej mimo wszystko polski sklep lub paczki z Polski (najtaniej!)

 

61 comments

  1. Magda N. 16 stycznia, 2015 at 07:23 Odpowiedz

    „Mam tak samo,jak Ty…”tyle, ze w Holandii. Tez bylam w szoku,po pierwszych zakupach,ale teraz wszystko da się kupić. Najbardziej brakuje polskiego chleba,jednak tak jak piszesz są polskie sklepy i tam mozna się zaopatrywać w typowo polskie produkty. (Gdyby był piekarnik to bym piekła-babcine sposoby niezawodne,a ile zdrowsze ;)) Wędline sama robiłam np. z piersi kurczaka,albo przywoze z Polski prózniowo zapakowaną i mroze,podobnie z twarogiem. W Anglii było tak samo. Zawsze zakupy w Tesco, Sainsbury i w polskim. Dacie rade 🙂 Pozdrawiam i zyczę owocnych zakupów. 😉
    PS. Świetny temat 🙂

    • ala 17 stycznia, 2015 at 22:36 Odpowiedz

      W Angli mozna zrobic.naprawde dobre zakupy.niestety troche to trwa poniewaz trzeba odwiedzic przynajmniej 3sklepy.dobre warzywa i owoce znajdziecie w Lidl i Aldi.

  2. Agishonka 17 stycznia, 2015 at 18:41 Odpowiedz

    a ja mam wrażenie, że to tutaj w zwykłych sklepach jest mniej wszystkiego. takie owoce morza np. u nas tylko jakieś żałosne mikrokrewetki sto razy rozmrożone idzie dostać. poszukaj targu w mieście. drożej, ale nawet świeży chleb dostaniesz 😉

  3. Sylwia 17 stycznia, 2015 at 22:31 Odpowiedz

    Ja mieszkam w Szkocji, w nie za duzym miasteczku a polskich sklepow mam 3(z garmazeria) i 2 polskie masarnie wiec juz bez przesady z tym trudem ze znalezieniem jedzenia polskiego.

  4. Agnieszka 17 stycznia, 2015 at 22:35 Odpowiedz

    ja wyjechalam do Anglii na studia, jestem tu od poczatku pazdziernika i odczuwam roznicę w jedzeniu, tak nawet jak to bylo opisane w przypadku mleka, ja mialam podobny problem z zakupem mąki. Zawsze lubilam gotowac i to sie nie zmienilo, wiadomo ze wszystko smakuje troche inaczej ale warto czasem tez sprobowac czegos nowego 😉 warzywa i owoce najczesciej kupuje na lokalnych targach, wydaje mi sie ze sa odrobine zdrowsze niz te z tesco 🙂 oczywiscie rowniez zlokalizowalam polski sklep a dzis ulepilam pierogi ruskie. Dla chcacego nic trudnego 😉 pozdrawiam

  5. ola 17 stycznia, 2015 at 22:40 Odpowiedz

    Mam wrazenie, za przeproszeniem, ze bzdury o fatalnym angielskim jedzeniu plota ci, co to nie bardzo po angielsku, i z zalozenia robia zakupy w polskich sklepach. Znam takich.
    Bez problemu mozna tu kupic wartosciowe jedzenie. Jesli nie w sklepach organic, to np moj ulubiony holland&barret (kasze, suszone owoce, owsianka, maka zytnia, ryzowa, miod manuka, otreby – ze tak kilka wymienie), online farmerzy a od nich doskonale mieso np krolik, dzik, jagniecina, ba, nawet wiewiorka (jadlam! :D), a takze od owych farmerow nabial, warzywa, owoce. Z normalnych sklepow stacjonarnych, uwazam ze z lidla sa najlepsze owoce, warzywa, wedlina. Nieco bardziej „posh” sklepy – waitrose na przyklad. Ciekawe produkty mozna znalezc.
    Powiem wrecz, o ile sklerozy nie mam, bo w Polsce nie mieszkam juz 10 lat, to w UK jest duzo wiekszy wybor…
    No i zeby nie bylo, ze juzem bardziej angielska od krolowej 😉 Do polskich sklepow tez wpadam, mam swoje ulubione rzeczy, smaki dziecinstwa, zachciewajki. I dobrze ze te sklepy sa. Ale zdecydowanie, o ile sie chce, w Anglii mozna, da sie, dobrze i zdrowo zjesc 🙂

  6. Troszka 17 stycznia, 2015 at 22:59 Odpowiedz

    Od lat wszystko kupuje w Waitrose i nie narzekam. Maja duzy wybor ryb, losos z alaski itp. Ostatnio nawet wprowadzili do oferty ziarno amrantusa. Ha. Jesli zas czegos nie moge dostac typu platki gryczane czy kasza jaglana to lece do Better Food Company. Albo Holland and Barret. Ratuje sie tez sklepem internetowym.
    Ze tez nie wspomne o polskich sklepach, ktoych w uk wszedzie pelno.
    Jajka „od chlopa” tez mozna znalezc jak tylko sie wyjedzie pare mil z miasta.
    Powodzenia!

  7. anita 17 stycznia, 2015 at 22:59 Odpowiedz

    Dobrej jakosci mieso I ryby kupuje w morrisons, warzywa I wszelkie free from w Sainsbury. Z kuchni angielskiej polecan sprobowac zrobic sheperd pie, fish pie.

  8. ijabuba 17 stycznia, 2015 at 23:10 Odpowiedz

    Co prawda mieszkam w Irlandii , ale ….wypowiem sie 🙂 Osobiście mam odmienne zdanie 🙂 Mleko, smietana , zóty ser , masło ! sa przepyszne i polskie nie umywaja sie do nich ! Warzywa do wyboru, do koloru.. nie mówiąc o owocach morza.. W smietanie z polskiego sklepu znalazłam maczke chleba swietojanskiego, mleko to barwiona , smierdzaca woda, masło z olejem, jak i żólty ser.. W tutejszych parówkach jest 86 % miesa i to nie oM 🙂 Nie kupuje w polskich sklepach, wszystko czego mi potrzeba znajde w lokalnych marketach, targach sobotnich czy fresh farmach. Chleb z polskich sklepów nie ma nic wspólnego z chlebem jaki pamietam z dziecinstwa..produkty maja odmienny smak, bo i zwierzeta karmione sa inaczej 🙂 Inny klimat..inne przyprawy i smaki.. Jedyne na co sie skusze to sucha, „wędzona” kiełbasa 🙂

    • Anna Bartnik 17 stycznia, 2015 at 23:27 Odpowiedz

      To wręcz przeciwnie: zgadzamy się ze sobą! Nie kupuję nic, czego składu nie sprawdzę. Jeśli jest nieodpowiedni, odpada bez względu na to czy jest z Polski, Anglii czy Mozambiku :D. W życiu nie kupiłabym masła z olejem, paskudztwo!

      Na smaczny chleb trafiłam raz, dlatego przytargałam ze sobą wypiekacz do chleba i mam zamiar korzystać z niego równie namiętnie, co w Polsce.

      Parówki znalazłam z 93% haha :D.

  9. Elka 17 stycznia, 2015 at 23:44 Odpowiedz

    Jesli chodzi oTesco to w Anglii znane jest z dobrej jakości, ponadto jest dużo polskich sklepów, dla chcącego nic trudnego :w supermarketach i na bazarach duży wybór warzyw, owoców, mięs,

  10. Cecylia Cici 17 stycznia, 2015 at 23:51 Odpowiedz

    Mieszkam niedaleko Bristolu i warto znaleźć warzywa i resztę wyrobów , które są produkowane przez pobliskich farmerów oraz rozejrzeć się w sklepach rzeźniczych ( dużo Polaków zatrudniają)! A w supermarkecie takim jak Sainsbury itd. można nawet kupić golonkę:) Pozdrawiam

    • Aga Kopec 19 stycznia, 2015 at 02:07 Odpowiedz

      Ja mieszkam w angli od 11 lat , angielskie jedzenie kompletnie mi nie smakuje , we wszystkich produktach bardzo duzo soli, tluszczu, cukru. Warzywa i owoce kupuje na pobliskim targu, miesa u rzeznika albo w waitros, ( moze I jest drogie, ale jakosciowo jest lepsze od tesco, sainsbury czy asdy). Tez zagladam do polskich sklepow mam ich 2 niedaleko siebie:). Najbardziej to mi brakuje tutaj chleba i bialego sera:).

  11. Ola Kurowska 18 stycznia, 2015 at 01:00 Odpowiedz

    Honey mango w indyjskich i pakistanskich sklepach najlepsze jakie jadłam 🙂 kupuje sie na pudełka i pojawiają sie w sklepach w lipcu, arbuzy tez godne polecenia 🙂

  12. Joanna Sidorowicz 18 stycznia, 2015 at 04:14 Odpowiedz

    W Niemczech można zrobić dobre zakupy, świeże owoce i warzywa zawsze można dostać w Tureckich sklepach lub na targu, wędliny, kiełbasy czy mięso zawsze kupuję na targu u Polki i zawsze są świeże i nawet lepsze od tych które kupowałam w Polsce, jeśli chodzi o pieczywo to można kupić na prawdę dobre ciemny chleb z ziarnami, oczywiście taki chleb jest droższy niż jakiś zwykły ale warto bo jest dobry. Bardzo rzadko jestem w Polsce i jedynie co przywożę to zwykłe, suche flaki wołowe 🙂 ponieważ w DE są dość drogie 🙂

  13. nabienn 18 stycznia, 2015 at 10:23 Odpowiedz

    Mieszkam w Anglii ponad 3 lata. Na początku chyba wszyscy przeżywają szok kulturowy. I chyba nic w tym złego. Teraz bez problemu znajduje zamienniki choć po twróg i chleb gonimy do polskiego sklepu. Mięso tylko u zaprzyjaźnionego angielskiego rzeźnika. Dla chcącego nic trudnego. Choć jak lecę do Polski to pierwsze co jem to bułka z metką łososiową i tawrożek grani 🙂
    Pozdrowienia z Sheffield

  14. aga 18 stycznia, 2015 at 10:24 Odpowiedz

    Ja od polskich sklepow trzymam sie z daleka, nie raz juz zdarzylo mi sie znalezc przeterminowane produkty na polkach, czystosc wiekszosci pozostawia sporo do zyczenia i w chlodziarkach temperatura czesto jest wyzsza niz powinna. Jedyne, co tam kupuje to kiszonki. Pracuje w asdzie wiec wiekszosc produktow kupuje tam, nigdy nie narzekam na jakosc. Po rzeczy, ktorych nie moge dostac w asdzie jezdze do sainsbury, lidla lub na lokalny market. Chleb kupuje w angielskiej piekarni: pracuje tam polski piekarz i 2x w tygodniu maja spory wybor polskiego pieczywa. Osobiscie uwazam, ze tradycyje angielskie dania sa pyszne i tez moga byc zdrowe jesli wybierzemy dobrej jakosci produkty: moja rodzina uwielbia cottage pie i roast dinner tak samo jak pomidorowke czy schabowe

    • semines 23 stycznia, 2015 at 12:41 Odpowiedz

      Stawiam pierwsze kroki ale zapraszam
      https://aliceinwonderlanbaking.wordpress.com/
      Masz racje Aga. . Tez zdazylo mi sie kupic stsre zamrozone mieso mielone /teraz kupuje tylko w tesco zreszta jak wiekszosc moich zakupow/.. poza tym czasami mam wrazenie ze daty waznosci w polskich skkepach sa przemetkowywane.. kupujac pakowane kielbasy po otworzeniu sa sliskawe gdzie nie ma tego problemu kupujac te same na polskim stoisku w tesco .. a I mieszkam e Walii I nie polecam sklepu polskiego w Newport:(.. zawsze tam czegos brakuje no I mam zastrzezenia covdo swiezosci wedlin I miesa
      Moj blog kulinarny. Staeiam pierwsze kroki ale. zapraszam:)

  15. ja1 18 stycznia, 2015 at 11:18 Odpowiedz

    ja kupuję wszystko organic…chce wyeliminowac dodoawane antybiotki z mojej zywnosci oczywiscie wiecej to kosztuje, ale szczerze widze ze nawet mieso inny ma zapach….Duzo Polakow narzeka, ale ja zyje i djae sobie rade najblizszy sklep polski jest 20 km ode mnie i moze dobrze …bo wcale nie sa organic..a wedlina tez sztucznie pedzona..

  16. polskianglik 18 stycznia, 2015 at 11:37 Odpowiedz

    Ja na samym początku powiem że kupuję angielskie jedzenie w takich sklepach jak Tesco oraz Asda ale często też zaopatruję się w polskim sklepie. Pracuję w jednej z fabryk produkujących żywność i mogę powiedzieć że (przynajmniej w mojej firmie) od kuchni nie wygląda to zbyt apetycznie. Ogólnie najważniejsza jest produkcja ( nie! Nie chodzi o obóz pracy, tylko po prostu mało kto przykłada wagę do higieny) mamy owszem menadžera od sprawdzania higieny produkcji ale robi się to po łebkach. Przede wszystkim mało kto myje często ręce, są osoby które owszem o to dbają i np po kontakcie z paletą lecą umyć ręce ale są i takie że wystarczy im obetrzeć ręce w ubranie i już. Moja znajoma ma brata który pracuje w ogólnopolskiej firmie produkującej mięso i mówi że tam taki standard jest nie do pomyślenia… A teraz z innej beczki: mój kolega z którym obecnoe pracuje był na mleczarni opowiadał że kiedyś wpadł do kadzi z mlekiem szczur i co zrobili? tylko go wyłowili bo przecież nikt nie pozwoli sobie wylać 1000l mleka do ścieków przez jednego głupiego szczura… I dla jasności: nie oceniam każdego zakładu w Anglii bo każdy jest inny a ja pracuję tylko w jednym i o nim mogę mówić. Po drugie nie chcę podnosić tezy že w Polsce jest lepiej bo w tym temacie też nie mam doświadczenia. Piszę tylko z własnego doświadczenia. P.S nie wiem czy pamiętacie ale ostatnio przed świętami media ujawniły że chyba ok 68% mięsa drobiowego sprzedawanego w angielakich marketach było skarzonych jakąś niebezpieczną bakterią a to ze względu na nie przestrzeganie zasad higieny przy produkcji…

    • Anna Bartnik 18 stycznia, 2015 at 12:06 Odpowiedz

      Jedna z koleżanek opowiadała o czyszczeniu jabłek i tym, jak są potem rozdzielane do droższych i tańszych sklepów z jednej taśmy. No i o wodzie z tych jabłek, choć wydaje mi się, że to podobnie wygląda też w pozostałych krajach. Dzięki za komentarz!

  17. madzia 18 stycznia, 2015 at 12:22 Odpowiedz

    W Anglii mieszkałam rok:) Przed wyjazdem nasłuchałam się różnych rzeczy na temat ich jedzenia i z niczym się nie zgadzam. Ich żywność jest dla mnie zdrowsza a skład produktów bardziej naturalny niż naszych (mniej literek E w składzie). Mają przepyszne sery, jogurty i ogólnie nabiał. Wędliny też niczego sobie trzeba się tylko wsmakować. Nie brakowało mi też polskich sklepów, bo miałam ich aż 7 do wyboru, poza tym w miejscowych supermarketach też można było spotkać półki z Polskimi produktami:) Mogłabym długo jeszcze pisać o ich produktach:) Nie wspomnę już o słodyczach, których mają mnóstwo i w dodatku są przepyszne, trzeba tylko uważać żeby się nie zapomnieć:) Pozdrawiam wszystkich, którzy wybierają się na Wyspy nie martwcie się, nie musicie ze sobą zabierać Polskiej kiełbasy tam też ją dostaniecie 🙂

  18. Dorota 18 stycznia, 2015 at 14:11 Odpowiedz

    Polskie jedzenie jest tak napakowane chemia, ze az swieci. Dla przykladu polska chalwa szanowanej firmy wedel ma mnostwo wykletego syropu fruktozowo-glukozowego i na dodatek jeszcze cukier. Reszta to ziarna sezamu. Angielska chalwa z holland and barret ma w skladzie oproc sezamu tylko miod. Ponadto w Angliii sa pyszne winogrona bez pestek, w Polsce nigdy takich nie jadlam i dodam, ze cena nie odbiega od angielskiej. Polskie produkty sa czesto drozsze i gorsze jakosciowo.

    • Anna Bartnik 18 stycznia, 2015 at 15:01 Odpowiedz

      Jasne, zgadzam się. Dania kuchni polskiej wcale nie muszą być skomponowane z polskich składników!

      Chętnie spróbuję tej chałwy, bo uwielbiam a rzadko trafia się naprawdę smaczna, dzięki!

  19. Ewa 18 stycznia, 2015 at 16:18 Odpowiedz

    Tez mieszkam w Warrington. Polecam farmshop WA8 3UU Mill Lane. Owoce, warzywa i jajka kupuje tylko tam,, Jablka nie musza tydzien lezakowac w domu, nadaja sie do jedzenia od razu. Dobry tez jest market w centrum miasta. Ryby, mieso oczywiscie warzywa, owoce i jajka. Jest tez spory wybor polskich produktow w Asda i Tesco. Da sie zyc!

  20. Monika 18 stycznia, 2015 at 17:44 Odpowiedz

    Wszystkich z Glasgow i okolic zapraszam do Naszego Sklepu: facebook.com/NaszSklep Jest to największy polski sklep w Glasgow, w ofercie ponad 100 świeżych owoców, warzyw i ziół z polski, mięso oraz drób z polski, dziczyzna, podroby, ryby świeże i wędzone, produkty organiczne, z wolnego wybiegu, bez glutenu, bez laktozy, oraz wiele innych naturalnych i zdrowych produktów.
    ZAPRASZAM 🙂

  21. Kinga 18 stycznia, 2015 at 19:06 Odpowiedz

    Tez tak uwazam, wszystko sie da kupic jak sie chce. Moze za wyjatkiem polskiej kielbasy (choc nie zgadzam sie z tym, ze polskie mieso nie ma chemicznych dodatkow, owszem ma i to bardzo duzo, wiec bez rewelacji). Nie uwazam tez, ze polski sez zolty jest jakis szczegolny. Pisze z Holandii wiec wiem co mowie. Polski zer zolty jest beznadziejny. W kazdym razie po paru latach emigracji polskie sklepy sa mi w ogole nie potrzebne. Zdrowa (pieronsko droga) zywnosc tez mozna kupic w sklepie ze zdrowa zywnoscia.

  22. znająca język 19 stycznia, 2015 at 12:07 Odpowiedz

    Czytając te wypowiedzi jestem pod wrażeniem euforii w temacie „żywienie” na zachodzie Europy. Uśmiecham się nawet do siebie… :-). Pada słowo organic. Naiwność nie zna granic. Organic to na przykład warzywa, które rosną na jednym połaciu ziemi 4 razy w roku.
    Są na pewno „organic”. Z całą pewnością spełniają kryteria Unii Europejskiej. to się już dzieje coraz częściej w Polsce. Tylko dlaczego prawdziwe kucharki szukają zdrowej żywności u gospodarzy, u których jeszcze faktycznie kury biegają po podwórku? Ci, którzy zasłaniają się nieznajomością języka u krytykujących żywność angielską, holenderską itd. spytam, dlaczego zainteresowni, czyli oryginalni anglicy, holendrzy itd. stołują się chętnie w restauracjach innych narodowości szukając przyjemności dla kubków smakowych. Sama przyzwyczaiłam się do wożenia anglikom „marcinka” zrobionego na prawdziwej wiejskiej śmietanie. Paradoks? Zachód chętnie odkrywa walory smakowe z Polski, a tymczasem młode pokolenie polaków tłumaczy sobie , że z jedzeniem na zachodzie nie jest tak źle. Chcecie siebie oszukiwać to macie takie prawo, ale pamiętajcie o Waszych dzieciach, które faszerujecie tą „zdrową chemią”.
    P.S. To na zachodzie powstają teraz kampanie przeciwko spożywaniu np. coli. Czyli stoimy pod tym względem 100 lat za murzynami . Na zdrowie!

  23. Joanna G. 20 stycznia, 2015 at 11:11 Odpowiedz

    Spędziłam kiedyś w Anglii 2 miesiące i niestety mocno przez te miesiące przybrałam na wadze jedząc angielskie produkty. Fakt jest taki, że oszczędzaliśmy mocno więc kupowaliśmy tanie i podstawowe produkty, z których często sami coś gotowaliśmy. Trzeba uważać, pilnować składu i będzie ok. Szczególnie jak masz małe dziecko pod ręką 🙂

  24. Monika Mo 22 stycznia, 2015 at 21:56 Odpowiedz

    Ja szczerze nienawidziłam angielskiego jedzenia z marketów, tzn. kochałam i nienawidziłam jednocześnie, bo oczywiście z chęcią żarłam te wszystkie pyszne słodycze albo po powrocie z 14-godzinnej pracy odgrzewałam sobie pizzę 4-sery kupioną za funta i naprawdę smaczną, ale to siało spustoszenie w moim układzie trawiennym.
    Podobało mi się jednak to, że w UK nie marnuje się tak dużo produktów jak w Polsce, fajne były przeceny owoców, warzyw i pieczywa pod koniec dnia, np. za 9p kupowałam pyszną bagietkę, która nie zsychała się nawet do następnego ranka, udało mi się upolować też koszyk pomidorów za 20p i 10 cytryn za funta 🙂 Super jest to, że tam nie jest siarą kupienie jedzenia przecenionego. W Polsce nie jest to raczej dobrze postrzegane, ja ostatnio kupiłam w cukierni drożdżówkę z wczoraj (bo jeśli nikt by nie kupił to pewnie by ją wyrzucili) i ludzie w kolejce patrzyli na mnie z mieszanką pogardy i obrzydzenia. W UK się z tym nie spotkałam, tam i robotnicy wracający z budowy i panowie w garniakach kupowali te bagietki za 9 pensów 😛

    • Anna Bartnik 22 stycznia, 2015 at 23:58 Odpowiedz

      Tu często też jest „czyszczenie półek” – termin przydatności jeszcze długi, ale robią miejsce na kolejny. No i cała masa 2 za3, 3 za 5 i tak dalej, z czego korzystam przy warzywach i ziołach.

      P.S. Niestety, ku rozpaczy mojego tyłka, mąż codziennie przywozi nowe ciastka „bo tych jeszcze nie jedliśmy” 😉

  25. Teresa 24 stycznia, 2015 at 10:36 Odpowiedz

    My tylko wieprzowiny nie jemy bo pachnie i smakuje totalnie inaczej, niz polska… Ale nie tesknimy mocno, pewnie gdybysmy kochali wieprzowine, to jakas organic dobra by sie znalazla:)

  26. Smart Mum Poland 27 stycznia, 2015 at 22:52 Odpowiedz

    Fajne jest to, że nowe, nieznane produkty żywnościowe dają pole do popisu. Można przyżądzić coś zupełnie wyjątkowego, a dieta wzbogaca się o nowe smaki. Pozdrawiam!

  27. Monika Kilijańska 30 maja, 2015 at 12:59 Odpowiedz

    Mnie przerażają do dziś wszelkie mięsne pie, tłuczony groszek czy frytki z vinegarem. Matko, nawet chipsy z tym są! Ale… na angielskiej diecie, a właściwie chlebie i muffinkach :D, to sobie w 2 miesiące 10 kg dobrałam…

  28. Anna Kawka 3 maja, 2017 at 20:41 Odpowiedz

    Tym, którzy mieszkają w UK polecam mleko, które można zakupić w sklepie Sainsbury’s i jest to mleko od krów z wyspy Jersey.
    Mleko to ma bardzo dużo smietany, a w dzisiejszych czasach, gdzie króluje chów przemysłowy to rzadkosc.
    Mleko to znakomicie nadaje się na zsiadłe mleko, które jest znakomitym lekarstwem na chore jelita.
    Tutaj (dla zainteresowanych) link do tego konkretnego mleka -> http://www.sainsburys.co.uk/shop/gb/groceries/sainsburys-jersey-milk–taste-the-difference-750ml
    Chlebek polecam piec samemu, tutaj prosty przepis na Chlebek pszenno owsiany -> https://www.youtube.com/watch?v=D4k5W7JHYZU&t=1s

Leave a reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.