DZIECI I RODZINA

Czy poród boli? 10 rzeczy, o których wszyscy wiedzą i milczą.

czy poród boli

Istnieją tysiące przykładów zachowań i rzeczy, które zaskakują rodziców na całym świecie. Wśród nich pozytywne, z fotką do rodzinnego albumu i negatywne historie, o których wszyscy chcą jak najszybciej zapomnieć. Są też rzeczy, których nie przeczytasz w żadnym poradniku dla przyszłych rodziców ani stronie internetowej o rodzicielskiej tematyce, bo istnieje też coś takiego jak zmowa milczenia.

1. CZY PORÓD BOLI?

Kobiety pytają, bo nie wiedzą co myśleć. Czy poród boli? Czy poród boli bardzo czy troszeczkę? Czy poród boli jakby się łamało 100 kości czy tylko dwie? Tak. Poród boli. I to nie jest żaden tam delikatny ból, jak zacięcie tępą żyletką podczas golenia łydek. To jest ból, który doskonale opisuje mem mojego autorstwa. To jest taki ból, że naprawdę wstyd związany z fizjologią zostaje ograniczony do minimum. Osobiście rodząc czułam się jak zranione wyjące zwierzę, zostawione gdzieś w środku lasu przez towarzyszy. Nie oznacza to, że czułam się wtedy źle albo źle swój poród wspominam, wręcz przeciwnie! Wiele mnie nauczyło zdobyte wtedy doświadczenie. Podszkoliłam angielski, dowiedziałam się, że mogę liczyć na mojego męża w każdej sytuacji i że jak mówią, że podczas skurczu mam wyskakiwać z wanny, to z niezgrabnej słonicy staję się zwinna jak baletnica podczas występu.

Zapomniałam dodać: poród przez cesarskie cięcie też boli, sorry.

2. NOWORODKI PŁACZĄ, DZIECI KRZYCZĄ, NASTOLATKI SIĘ KŁÓCĄ. 

Generalnie, niezależnie od wieku, są sytuacje na które nie masz żadnego wpływu. Kiedy już raz wbijesz sobie do głowy, że te wszystkie dźwięki są po prostu sposobem komunikacji, przejdziesz przez macierzyństwo jak nóż zamoczony we wrzątku przez sztywny tort. Noworodkom zazwyczaj coś nie pasuje – mają za mokro, za sucho, pełną pieluchę, chcą spać, spały za długo, mają zbyt kolorowo albo się nudzą, potrzebują bujania albo chcą żeby przestać nimi kołysać i tak dalej. W większości przypadków takie atrakcje mijają po trzech miesiącach, niestety czasem nie mijają wcale i wtedy masz jedno wyjście – pogodzić się. Dokładnie tak samo, jak z cellulitem na udach albo rozstępami na brzuchu.

3. DZIECI SIĘ BRUDZĄ.

Mamy XXI wiek. Za nami lata komuny i postkomunizmu, kiedy dzieciaki z kluczem na szyi, wpadające dupskiem prosto w wielką kałużę, były normą. Lata, kiedy bawiliśmy się na trzepakach dawno minęły (a i trzepaki się masowo likwiduje), ale od kilku pączków zrobionych z błota jeszcze nikt nie umarł. Tak samo jak od biegania po dworze w czasie deszczu czy brodzenia w piasku.

Całe dzieciństwo spędziłam na dworze. Mój dom był czysty, rodzice porządni, a ja wyglądałam jak piętnaste dziecko, na które nie wystarczyło pieniędzy :D. Notorycznie dziurawiłam spodnie, brudziłam bluzki i miałam nogi całe w siniakach. Wspominam to, jako najpiękniejszy okres mojego życia.

4. KIEDY TY SIKASZ, TWOJE DZIECI STOJĄ OBOK CIEBIE.

Już widzę to oburzenie! Bo niedajboże kawałek tyłka któreś z dzieci zobaczy. Pamiętam zdjęcia, które kiedyś zostały wrzucone do sieci o prawdziwym macierzyństwie. A tam? Mama siedząca na toalecie, a obok niej córeczka. Śmiałam się wtedy, bo wyglądało, jakby ktoś namalował mnie i moich synów rok temu. Młodszy nie dawał się nigdzie odłożyć, a starszy nie lubił zostawać w pokoju sam.

5. SPONTANICZNY SEKS WIECZOREM? TYLKO POD PEWNYMI WARUNKAMI.

Ten podpunkt kosztuje mnie trochę nerwów, ale i powoduje salwy śmiechu u mnie i męża. Niezaplanowany seks? W sensie chodź tu i teraz? Sorry, przy dwójce dzieci i żadnej pomocy „z zewnątrz” nie ma takiej opcji. Przez 90% doby dzieci są z nami, a kiedy jakimś cudem zasną w tym samym czasie wieczorem, nigdy nie wiadomo kiedy się któryś obudzi. Z czasem staje się to mniej kłopotliwe, ale nie ma co udawać, że tego nie ma ;).

6. NIE JESTEŚ SAMOWYSTARCZALNA.

Mówcie co chcecie, współczuję kobietom, które z macierzyństwem muszą się mierzyć w pojedynkę. Wbrew temu, co twierdzą niektórzy panowie, całodobowa opiekunka/sprzątaczka/gospodyni/kucharka/animator, to kawał ciężkiej pracy i miło jest ją podzielić między dwoje rodziców. Fajnie też, gdy do tej przygody włączają się inni członkowie rodziny, z czego z przyjemnością skorzystam w czasie zbliżających się wakacji.

7. DLA DZIECI NIE MA TEMATÓW TABU.

Zwłaszcza, gdy ty jesteś otwarta na dialog. Kupa, siku, siusiaki, brak siusiaków, skąd się biorą dzieci i dlaczego wydalamy resztki w konkretnym kolorze. Im starsze dziecko, tym trudniejsze pytania. Może nawet w końcu padnie o to czy poród boli ;). Przeczytałam kiedyś i doskonale się u nas sprawdza: odpowiedź powinna być dopasowana do wieku dziecka. Bo widzisz, mój (rok temu) trzylatek zapytał mnie dlaczego nie mam siusiaka. Odpowiedziałam, że dlatego bo jestem dziewczynką/kobietą. I to mu w zupełności wystarczyło! Jestem za tym, żeby przekazywać wiedzę adekwatną do wieku rozmówcy i poziomu, jaki jest w stanie ogarnąć. „Te” pytania padają naprawdę i nie trzeba się ich bać. W razie problemów można też rzucić standardem sprzed dwudziestu lat „idź zapytaj Taty” :D.

8. KAŻDEMU CZASEM PUSZCZAJĄ NERWY.

Moim zdaniem każdy człowiek ma wmontowaną taką specjalną żyłkę. Pod wpływem impulsów nerwowych żyłka się napina. A gdy emocji za dużo i naprawdę masz wszystkiego dość, żyłka pęka. Dzieje się tak wtedy, gdy ktoś (dziecko to też ktoś!) przekroczy granicę dla ciebie nieprzekraczalną. W efekcie możesz krzyknąć albo rozpieprzyć talerz o ścianę, bo wszystkie emocje powinny znaleźć swoje ujście. Osobiście rzucania talerzami nie polecam, do tej pory mam tłustą plamę na ścianie i żadna farba ani grunt tego nie bierze.

9. CHŁOPCY MOGĄ SIĘ BAWIĆ LALKAMI.

A dziewczynki samochodami. Tak jak kobiety mogą prowadzić samochody, a faceci zajmować się dziećmi. Że też komukolwiek trzeba o tym przypominać…Cytując Kamila z blogojciec.pl

10. JEŚLI RODZICIELSTWO CIĘ NIE MĘCZY, TO ZNACZY, ŻE NIE ROBISZ TEGO WŁAŚCIWIE.

I tym optymistycznym akcentem zostawię was tu tak po cichutku :). Ostatnio często słyszę, że nie powinnam na nic narzekać, skoro świadomie zdecydowałam się na bycie mamą. Pieprzyć to! Nie wiem kto tu kogo próbuje oszukać? Czy wybierając zawód pilota, nie bierzemy pod uwagę ciągłego stresu?

Co byś dodała do mojej listy?

 

Zostań na dłużej na fp SIMPLYANNA

4 comments

  1. Joanna Szołczyńska 2 kwietnia, 2017 at 20:19 Odpowiedz

    Cóż tu dodać? Może że czasem chcesz być całkiem sama i robić nic. Dosłownie nic. Leżeć i patrzeć w sufit bez ciągłego 'mamo a cośtam’ i ’ kochanie a mogłabyś..’ i jak nie masz ochoty sprzątać to znaczy że możesz tego czasem nie robić. O!!

Leave a reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.