DZIECI I RODZINA

Błędy wychowawcze czyli co ja do cholery robię źle?

błędy wychowawcze

Kto się nie myli, niech pierwszy rzuci kamieniem. Tylko porządnie i ciężkim jakimś najlepiej. W siebie. Ja tam lubię palnąć coś głupiego albo zrobić nietypowo. Wtedy wiem, że jestem człowiekiem (matką!) z krwi i kości. A że instytucja błędu wychowawczego to pojęcie wysoce abstrakcyjnei zależne od interpretacji, postanowiłam napisać o swoich. Błędy wychowawcze? Przecież je ciągle popełniam!

Żebyście jednak nie myślały sobie, że to byle co. Otóż popełniam błędy wychowawcze powszechnie piętnowane…przez inne matki.

1. Śpię z dzieckiem.

Współczujesz mi? Szkoda Ci dziecka? Żałujesz mojego męża? Niepotrzebnie. Cała trójka się wysypia i ma całkiem dobrze. To logiczne zważywszy, że nasze handmade’owe łoże ma prawie 3m szerokości. Młody zasypia sobie na luzie i chrapie niczym król, bo miejsca ma w cholerę i ciut ciut. A kiedy my przychodzimy po północy? Nawet o tym nie wie. Za to wsadzony do łóżeczka budzi się co 4 minuty, kiedy tylko dotknie szczebelków, które znajdują się zdecydowanie za blisko siebie. Niedługo przenosimy młodego do własnego łóżka zrobionego w taki sposób, że sturlanie się z niego nie przerwie błogiego snu. To wszystko nastąpi, kiedy tylko skończę….

2. Karmić piersią.

1,5 roku. Dopiero. WHO zaleca do 2 roku życia, więc się zastanowię. W tym wieku karmienie jest już okazjonalne, nie jest niezbędne do zasypiania ani uspokajania. Mimo to uważam je za potrzebne jeśli tylko mama i dziecko czują się na siłach. Co to oznacza? Po pierwsze dziecko samo się jeszcze nie odstawiło, a po drugie mama nie okupuje karmienia morzem łez. Karmienie jest fajne, za chwilę sama tak stwierdzisz, kiedy się dowiesz że robiłam znacznie gorsze rzeczy ;). Na przykład….

3. Usypiałam na rękach.

I niejednokrotnie słyszałam, że dziecko sobie mnie świetnie wychowało. Jaha! Żeby nie moja słowicza waga, sama chciałabym być noszona na rękach. Budzik w ciągu dnia tak zasypiał gdzieś do roku czasu. Delikatne bujanie, mocne trząchanie, pieśni pochwalne lub ciche kołysanki – wszystko przetestowane w zależności od nastroju. Moi sąsiedzi na pewno znają Lornetkę Golec Uorkiestry, Rollin Limp Bizkit i Testament Studenta Janusza Laskowskiego (znacie?).

4. Nie (na)uczyłam samodzielnego zasypiania.

O, pardon….To jakiś obowiązek? Są dzieci, które zasypiają zawsze i wszędzie, niezależnie od temperatury, samopoczucia i pogody za oknem. Moje nie zasypia w foteliku samochodowym, wózku na spacerze ani w trakcie  oglądania bajki, a już czytanie książek albo opowieści dziwnej treści działają na nie wręcz pobudzająco! Dlatego jestem blisko. Ta zdolność do zasypiania, ale i głębokość snu, ewoluują przecież z czasem. Pewne rzeczy się zmieniają – np. już nie zasypia podczas karmienia, czasem potrzebuje głaskania po nóżce po to, żeby następnego dnia stać się niedotykalskim brzdącem, odwróconym do matki plecami. Mogę spokojnie przez sen obciąć paznokcie (jemu, nie sobie), przenieść w inne miejsce w razie potrzeby albo po prostu delektować się, że nie zbudzi go dźwięk stawianej na blacie szklanki, bo i tak bywało.

5. Tak a propos bajek.

Do niedawna nie puszczałam, ponieważ młody w ogóle się nimi nie interesował. To już wolałam jakieś DDTVN czy coś (wiem, straszne rzeczy dla starych bab, nudy, idiotyzmy wszelakie, lecz DDTVN uwielbiam, nic nie poradzę), ale gdzieś tydzień czy dwa temu odkryliśmy Bernarda, Bolka i Lolka, Reksia, Krecika i Sąsiadów…pierwszy raz widziałam reakcje dziecka na to, co dzieje się na ekranie. Najfajniejsze są te bez dialogów, sama akcja wystarczająco zaciekawia. To oglądanie to maks 15 minut i nie codziennie, ponieważ mamy wiele zajęć 😉 a moja kreatywność nie zna granic. Nie mniej podczas choroby i wiecznego ukrytego w środku marudka, taka bajka była wybawieniem i chwilą wytchnienia dla nas obojga. Taki tam błąd wychowawczy. I o czym to ja jeszcze miałam?

6. Noszę na rękach.

Dużo. I że dziecko się przyzwyczaja, tak słyszałam. Nie wiem jak się do tego odnieść, bo to trochę tak jakby przyzwyczaić się do wygodnej kanapy może? Albo potrzeby przytulenia do bliskiej osoby? A jak się źle czujemy i bierzemy tabletkę to może takie ręce ją zastępują? Chyba wszystko razem. Mój syn wie, że kiedy będzie potrzebował, wezmę go na ręce. Jeśli są zajęte….to i on się czymś zajmuje. Zauważyłam, że podczas gotowania obiadu zawsze ucieka do ulubionego samochodu albo chce być posadzony na blacie. Może jednak aż tak bardzo się nie przyzwyczaił ;)?

7. Pozwalam wszystkiego dotykać.

Kwiatka w ogrodzie. Maszyny do szycia. Mokrego prania i suchego też. Firanki, podłogi i ściany. Lodówki, cegły na kominku i telewizora. Pilota, komputera, telefonu….a nie, akurat telefonu dotykać nie wolno! Można w zamian dotknąć odkurzacza, manekina na ubrania i Lolę wolno pogłaskać. Trawę, błoto, piasek, kałużę, kamienie, elewację i asfalt. No pozwalam dotykać i nawet dumna jestem, choć zdaniem niektórych to „się nie powinno”. A moim się nie powinno wtrącać.

8. Dużo gadam.

A przecież z dziećmi to nie bardzo jest o czym, prawda? Pewnie robię źle, jeszcze pomyśli, że jesteśmy kumplami, albo co gorsze można ze mną porozmawiać na każdy temat? Nie zliczę ile razy słyszałam „nie mów do niego, przecież nic nie rozumie!” – to jak miał jakieś pół roku, gaworzył sobie radośnie i reagował na matczyne słowa. „Po co mówisz? Przecież nic nie rozumie!” – to około roku, kiedy wypowiadał kilka pierwszych słów. No ale wiadomo, że z księżyca je wziął, wyczarował albo wymyślił. Wszak wyobraźnia dziecięca nie zna granic.

9. Mam w dupie Tracy Hogg.

I te jej sztywne metody, przy których moje błędy wychowawcze są jak lukier. Są tak uniwersalne jak majtki w chińskim rozmiarze S. Nie czytam poradników – ani tej ani innych autorów. Tracy oglądałam w tv i trochę czytałam na jej temat. Działam intuicyjnie, wsłuchując się w potrzeby dziecka (na ile to możliwe)…i swoje własne. Jestem nie tylko dla niego ale dla naszej trójki.  Znajdziecie w internecie niejedną opinię „mi pomogło”. A ja się cieszę, że nie próbowałam.

10. Daję sobie przyzwolenie na popełnianie błędów.

Tak po prostu. Przed porodem liczyłam się z tym, że nie będzie łatwo, przecież to moje pierwsze dziecko. Przepraszam, ale kiedy czytam, że macierzyństwo jest takie bardzo zaskakujące to przecieram oczy ze zdumienia. Może jest dla kobiet z klapkami na oczach. Nie widziały nigdy drącego się niemowlaka? Nie wiedzą jak śmierdzą niektóre sprawy? Nie spodziewały się, że maluch nie tylko je, śpi i brudzi pieluchy? Nie chce mi się wierzyć, że propaganda w mediach aż tak je zaślepiła. Ja się nastawiłam na hardcore z prawdziwego zdarzenia! Do dziś nie mogę uwierzyć, że Budzik nie miał kolek. Akceptacja nowej normy życia przyszła nam dość łatwo. I właśnie w tym miejscu otwiera się przestrzeń dla błędów wszelakich.

Bo rodzicielstwo okazało się testowaniem różnych metod, własnej intuicji, wytrzymałości, odpowiedzialności czy konsekwentności. Metodą prób i błędów wypracowujemy swój indywidualny model rodziny. Nieidealny, nieoczywisty, niebanalny. Żeby tego dokonać, muszę być chodzącym błędem wychowawczym. Suma ich wszystkich pozwoliła mi uzyskać coś bezcennego – szczęśliwe dziecko.

Jeśli podobał Ci się ten wpis, zostań ze mną na fp SIMPLYANNA.
Zobacz też inne publikacje z interesującej Cię KATEGORII.

.
DSC_0445

 

 

.

19 comments

  1. ojMaryna 10 września, 2014 at 10:30 Odpowiedz

    Ania ostatnio dałam na FB angielską reklamę mleka modyfikowanego, widziałaś? Jeśli nie, to oglądnij i porównaj z polskimi reklamami skierowanymi do mam. U mas nawet tym, które mają już dzieci, będą na siłę wmawiać, że macierzyństwo to sielanka i ciągłe wzruszenie. Co do twojego tekstu – ładnie i przekornie skonstruowany 🙂 na początku myślałam, że faktycznie masz zamiar tłumaczyć się z tych ” błędów wychowawczych” wg czyjejś miary. 🙂 Jesteś mądrą matką z własną intuicją. <3

    • Anna Bartnik 10 września, 2014 at 11:27 Odpowiedz

      Właśnie o to chodzi, że każdy musi wypracować swoją metodę, nawet jeśli będzie popełniał błędy. A te jak widać to bardzo indywidualna sprawa.

      Teraz matki są zagubione, boją się np. nosić, przytulać, być bardzo blisko, żeby nie rozpieścić albo w ramach nieprzyzwyczajania (chociaż nie wiem czemu). Rozumiem, że szukają, tylko często w miejscach nieodpowiednich (nawet reklamy, o których piszesz!).

  2. Anna Ewelina Hołownia 11 września, 2014 at 14:40 Odpowiedz

    no mnie wkurzało gdy ludzie mi się pieścili tak do Małego w sensie zdrabniali każde słowo i seplenili. gdy zwracałam uwagę żeby mówić poprawnie słyszałam że co za różnica przeciez Adaś i tak nic nie rozumie jeszcze . szlak mnie trafiał. ja opowiadałam Małemu odkąd wiedziałam że jestem w ciąży. pozatym też mam grzeszki na sumieniu. pozwalam oglądać bajki, noszę na rękach jak trzeba, czasami do snu pobujam, nie ubieram za ciepło, latem nie nakrywałam gdy spało na noc (a przecież zmarznie) . najlepiej niech każdy się zajmie własnym dzieckiem i spojrzy czy ich własne dzieci czasami już dorosłe są idealne

  3. yakayamama 11 września, 2014 at 15:34 Odpowiedz

    haha,moja starsza Młoda ma 9 lat,pomysl ile ja przez ten czas błędów popełniłam 🙂 że np.nawiedzona czytałam jej od pierwszych dni zycia,ze trzy miesięczne dziecko zatargałam na basen i tak juz tam chodzimy do dziś,że pozwalam jej nie jeść miesa miesiacami(nie wie czy lepiej byc wege jak mama czy wcinac mięso jak tata),że nie wciskam jej kitu i jak pyta to odpowiadam(za soba mamy temat okresu,homoseksualizmu i satanizmu),że jako jedyne dziecko z klasy ma tylko komputer na 20min dziennie i ma zakaz picia gazowanych napojów i jedzenia słodkich bułek…naprawdę długo bym tak mogła wymieniać…jestem nawiedzoną matka i dobrze mi z tym :)…aha na cycu wisiałysmy 14miesiecy.

  4. Pau 11 września, 2014 at 16:18 Odpowiedz

    Tracy Hogg to złooo! Dostałam jej poradnik od koleżanki na początku mojej drogi macierzyńskiej, i sprawiła, że w przeciągu tygodnia zdiagnozowałam u swojego syna wszystko co możliwe: refluks, gazy, kolki, oraz to że jest dzieckiem typ: maruda (czy jakoś tak), bo wg opisu w poradniku o stałych porach marudził (po prostu był już zmęczony po całym dniu, do dziś tak zresztą ma, że od 18.00 do 19.00- godzina kąpieli ciągnie na oparach, a my razem z nim); później doszukiwałam się u niego uzależnienia od cyca (bo przecież jak się dziecko budzi w nocy, a nie jest głodne, tylko chce pomemlać cyca, tzn. że to już swego rodzaju uzależnienie); przez tą Panią się ostro pogubiłam, bo przestałam słuchać swojej intuicji oraz mojego dziecka. Ale na szczęście trafiłam na dobrego lekarza pediatrę, który na pytanie: jaki poradnik wychowawczy poleca, odp: na pewno nie amerykański, a jedyny słuszny mi znany, to: ZDROWY ROZSĄDEK. Zatem z rozsądkiem, ale i z przewagą intuicji grzeszę tak jak i Ty wychowawaczo, i jest mi z tym wszystkim cudownie (poza chwilami oczywiście, kiedy wale głową w ścianę z bezsilności, bo czasami po prostu brak sił, cierpliwości, ale na szczeście no, potrafię się szybko zregenerować 🙂

  5. Paulina Ostrowska 12 września, 2014 at 18:22 Odpowiedz

    No i znowu podobnie… U Nas też jest karmienie piersią (jak mnie denerwują te pytania „ale chyba do 7 roku życia nie zamierzasz karmić?”), spanie razem (wychodzę z założenia że kiedyś Jaro sam zechce przejść do swojego łóżka, także CHWILO TRWAJ!), nienauczenie samodzielnego zasypiania, bajki (co prawda nie w TV, tylko wybrane na komputerze), z tym dotykaniem u nas różnie bywa (szczególnie że ostatnio złapaliśmy rotawirusa), a gadam z synem baardzo dużo od urodzenia (i dzięki temu mam małego gadulca w domu), Tracy Hogg szanuję, ale też słucham bardziej swojej intuicji niż porad, a błędy? Były, są i będę, ale właśnie to o czym napisałaś na końcu jest dla mnie najważniejsze – szczęśliwe dziecko. Nie zamierzam iść na łatwiznę, nie zamierzam też nadmiernie sobie życia utrudniać. Mam swoje sposoby, swoje podejście do macierzyństwa (podobne o ile nie takie same do Twojego) i tyle. Jest nam dobrze 🙂

  6. Dominika Grzybek 19 września, 2014 at 17:59 Odpowiedz

    Przyłączam się do grona mam popelniajacych błędy ! Szczerze mówiąc popelniam je z pełną świadomością i dla własnej wygody,bo jak już wspominałaś szczęśliwa matka,to szczęśliwe dziecko. Dlatego śpimy razem ( już prawie 10 mcy),zasypia przy piersi albo w wózka inna opacja nie była testowana. Dużooo noszę synana rekach bo to moj kręgosłup i nikogo nie powinno to interesować. Telewizor ciągle włączony więc Młody zerka i słucha-reaguje na piosenki z reklam głównie Kubuś abc.Intuicja i zdrowy rozsądek plus dystans do tego co radzą inni. Czasem ktoś patrzący z boku może coś mądrego podpowiedzieć więc słuchać warto.Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.

Leave a reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.