EMIGRACJA

Emigracja? Musisz mieć twardą dupę.

emigracja do anglii

Jeśli spodziewasz się, że na emigracji zamiast słomy, z butów zacznie wystawać ci kasa, to sorry – pomiędzy banknotami zawsze się znajdzie jakieś źdźbło. Lata komuny i ograniczenia nauczyły nas, że „zachód”, bez względu na to, co sobą reprezentuje i jakie wartości niesie, to ten lepszy kawałek globu. I faktycznie, pod wieloma względami tak jest, ale nie przesadzajmy. Mogę się założyć, że większość z nas może się pochwalić pełnym wachlarzem oczekiwań, który z każdym tygodniem w obcym kraju, topnieje pod naporem rzeczywistości.

Każdy, kto wyjeżdża, ma jakiś bagaż doświadczeń w kraju i chce coś zmienić. Dlaczego emigracja do Anglii? Jedni potrzebują spłacić kredyt, inni chcą zmienić klimat, a może ty albo ty chciałeś podszkolić język. Brawo za odwagę, pomyśl jak wielu bało się spróbować. Każdy ma też oczekiwania i wyobrażenia. Mniej więcej tyle samo osób nigdy nie mieszkało za granicą dłużej niż dwa tygodnie w czasie wakacji i są zaskoczone, że emigracja to już nie wczasy pod gruszą.

Język.

Dziesięć lat nauki szkolnego języka angielskiego to dobry start. Cóż, na lotnisku może ci wystarczy. Wierzysz, że wszystko co umiesz to jest komunikatywny angielski.

Rzeczywistość jest taka, że 90% z nas, pomimo znajomości języka, na początku musi się dobrze wsłuchać i zastanowić czy dobrze rozumie. Nasz problem polega na tym, że boimy się mówić i za bardzo zastanawiamy czy na pewno używamy odpowiedniego czasu. Powiedzieć ci coś? Nawet jak nie użyjesz odpowiedniego, i tak cię ktoś zrozumie albo poprosi o powtórzenie. Im więcej myślisz, tym mniej mówisz. Im mniej mówisz, tym mniej rozumiesz. To na starcie trudne, ale warto samemu prowokować do rozmowy, Anglicy lubią wymieniać się uprzejmościami. Dlaczego nie brać z nich przykładu?

Nie znasz angielskiego i jedziesz, żeby go podszkolić.

Na miejscu masz cztery polskie sklepy, mieszkasz w dzielnicy, którą wybrały dziesiątki twoich rodaków. Obracasz się wśród polskich znajomych i czasem masz wrażenie, że nie wyjechałeś z kraju.

Polska.

Myślisz, że nie będziesz tęsknić, bo przecież co jakiś czas polecisz do domu, spotkasz z rodziną i znajomymi. Oprócz tego wierzysz, że nie masz za czym.

Wsiadasz do samolotu z myślą co ja robię tu uuu – dotyczy zwłaszcza tych osób, które jak ja, leciały po raz pierwszy, bo wcześniej przyrzekały sobie, że jeśli samolot to tylko na emeryturze. Po dwóch miesiącach okazuje się, że nie tak łatwo o tydzień wolnego na urlop i latanie do Polski 5 razy w roku to raczej pobożne życzenie, pięknie brzmiące na kartach internetu albo przez telefon. A do tego dostrzegasz, że ta Polska to jednak nie taka najgorsza. Tym bardziej, że z każdym kolejnym miesiącem niektóre fakty idealizujemy, a inne staramy się przemilczeć.

Dom.

Naoglądałeś się programów wnętrzarskich i po cichu liczysz na to, że pierwsze mieszkanie nie będzie właśnie tym, jakie widziałeś przed metamorfozą.

A tu badumtsss – kwiecista tapeta na ścianie, okna otwierane na zewnątrz (WTF?!), wykładzina której nie spodziewałeś się zobaczyć w kuchni albo łazience i łóżka o nietypowych wymiarach. Ale nie narzekasz, bo to pierwsze tylko, przejściowe i za miesiąc znajdziesz sobie coś lepszego. Miesiąc przeciąga się w rok, a ty się zastanawiasz czym zakryć te pieprzone kwiaty. Cieszysz się, że jako jedyny wśród swoich znajomych nie masz grzyba na ścianie. Tylko dlatego, że jeszcze nie zaglądałeś pod tapetę ;).

 

Pieniądze

Za granicą zarabia się więcej i otrzymuje wynagrodzenie w terminie.

Przynajmniej tak ktoś ci mówił, bo na starcie dostajesz najniższą krajową, a za mieszkanie płacisz podejrzanie dużo. Powoli zaczynasz robić listy zakupów i sprawdzasz na co ucieka ci tyle kasy. Jasne, ze sporo ci zostaje, ale nie tyle ile oczekiwałeś. Przestajesz się śmiać z promocji 3 w cenie 2 i chętniej wykorzystujesz to, co już masz w lodówce wiedząc, ile kosztowało.

Największy błąd, jaki popełniasz na samym początku to też wakacyjna naleciałość – przeliczasz walutę. Z jednej strony omg w złotówkach tak dużo zarabiasz, a potem idziesz do supermarketu i wszystko wydaje ci się drogie, więc rezygnujesz z kilku rzeczy. Gwarantuję, nic ci to nie da. Kupisz prędzej czy później, ale dopiero jak zmądrzejesz i zaczniesz na co dzień obracać się w świecie funta a nie złotówek.

Praca.

Mam doświadczenie, więc bez problemu znajdę pracę w wybranej dziedzinie. A jak nie to spoko, lubisz zmywać naczynia.

No i właśnie to twoja pierwsza praca, bo patrz punkt dotyczący języka. Na szczęście długo tam nie zagrzejesz miejsca, rotacja w restauracjach jest duża i raz dwa znajdziesz cieplejszą od gorących garów, posadkę. Pamiętaj, że każdy kiedyś zaczynał no i, że (ponoć) nieważne jak się startuje tylko jak się kończy.

Emigracja do Anglii. Codzienność.

Potraktuję czas emigracji jak wieczne wakacje. W końcu zwiedzę wybrane miasta.

Okazuje się, że zwiedzanie w nocy, czyli wtedy gdy nie pracujesz, nie jest takie proste. Masz wolny weekend i jedyne o czym myślisz to położyć się na chwilę i nie robić kompletnie nic, co wymagałoby ruszenia choćby jednego mięśnia. Ale, hola, zapomniałeś że masz dzieci.

Jedzenie.

Obiecujesz sobie, że w końcu dogłębnie poznasz kuchnię innego kraju.

Po czym okazuje się, że nie ma to jak polskie żarcie i generalnie nie bardzo rozumiesz dlaczego angielskie śniadanie wygląda tak, jakby dopiero co wyskoczyło z drugiej strony. Nie wiadomo skąd znajdujesz w sobie umiejętności i chęci do lepienia pierogów i robienia zrazów wołowych. Kisisz ogórki, robisz przetwory i trochę zapominasz, że dżem z pryskanych egipskich truskawek to nie będzie dokładnie to samo.

Dostępność produktów.

Przecież to nie środek pustyni, w Anglii jest wszystko.

Tak myślisz, dopóki nie zachce Ci się kabanosa, waniliowego serka homogenizowanego, podwawelskiej albo chleba z prawdziwego zdarzenia. Niektórzy są tak zdesperowani, że wszystko zaczynają produkować masowo. Najpierw na własne potrzeby, a potem się zobaczy.

 

Dzieci.

A czym się mogą różnić dzieci? Wszystkie dzieci nasze są, Kasia, Michael, Marysia i John.

Ale Michael i John w zimie mają bose stopy, nie zakładają czapek i biegają z glutem do pasa po placu zabaw. Śmiejesz się tylko po to, żeby po dwóch latach twoje dziecko było dokładnie takie samo. Radosne, wolne i zadowolone. No, i z katarem, ale od tego jeszcze nikt nie umarł.

***

Dopiero zamierzasz emigrować? Nie bierz sobie tego wpisu do serca. Jesteśmy kowalami swojego losu. Jeśli jest ci źle – zmień to! Ale jeśli jesteś leniwy, nie lubisz się uczyć i wszystko ma być pod twoje dyktando, po prostu zostań w swojej Koziej Wólce i narzekaj,bo to większość z nas robi bezbłędnie. Emigrant musi mieć twardą dupę. Hartuj ją, póki możesz. Jeśli tego nie zrobisz, emigracja do Anglii ci pomoże.

 

Jeśli spodobał Ci się ten wpis, zostań ze mną dłużej!

  • Polub fanpage SimplyAnna na FB (TUTAJ)
  • Wskakuj na mój Instagram (TUTAJ)
  • Udostępnij ten wpis znajomym (PONIŻEJ)

4 comments

  1. by Kamila - Kamila Urbaniak 26 sierpnia, 2016 at 13:17 Odpowiedz

    Mija u mnie 5 miesiąc emigracji do UK. Wszystko powyższe rozumiem serduchem. Szukanie pracy to pikuś w porównaniu z szukaniem mieszkania. Język też w sumie pikuś. Znałam, mówiłam…zrozumieć czasem nie mogłam, w sumie bełkotu niektórych do tej pory nie rozumiem, ale generalnie luz 🙂 Najbardziej boli, że tego czasu brak na zwiedzanie, na poznawanie nowych smaków póki co. Ach i depozyt za mieszkanie plus meble na start to w sumie nie małe wydatki. 3 razy bym na wakacje za to pojechała, a może i nawet 4 raz by się udał 🙂

  2. Adam Sobkowiak 30 sierpnia, 2016 at 20:08 Odpowiedz

    Ja lubię to miejsce, ludzie są dla siebie mili. W Polsce jak się do kogoś uśmiechniesz na ulicy, to możesz zebrać liścia, tutaj to normalne.

Leave a reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.