DZIECI I RODZINA

5 rzeczy, które robiłabym gdybym nie miała dziecka.

gdybym nie miała dziecka

To nie jest tak, że dziecko zamyka nas na nowości. Najlepiej w symbolicznych czterech ścianach, choć nawet najmniejsze kawalerki mają ich więcej, gdyby policzyć toaletę. Ale jeśli mam być z Tobą szczera, to jest ograniczenie. W zasadzie tak realne, nieprzewidywalne, że ciężko je do czegokolwiek porównać. Całe szczęście posiada też moc równoważenia wszelkich niedostatków np. bezzębnym uśmiechem (albo zębnym, z brokułem gdzieś pomiędzy).

Ostatnio zastanawiałam się, co dało mi macierzyństwo. Czy i jak się zmieniłam? Co robię inaczej i dlaczego tak się dzieje? A macierzyństwo dając wiele, trochę też zabrało. Co bym robiła, gdybym nie miała dziecka?

1. Gdybym nie miała dziecka, na pewno oglądałabym więcej telewizyjnego szitu.*

Taka prawda. Jakoś tak się ułożyło, że bezmyślne gapienie w szklany ekran, idealnie wciskało się między wódkę a zakąskę, co oznacza mniej więcej tyle, że na kolacji z mężem często mieliśmy gościa – ubranego na czarno, błyskającego kolorami i gadającego tysiącem gęb. Bez sensu. Teraz jest inaczej – wolniej, rozważniej, bardziej świadomie. Nie mogę się doczekać kolacji w większym gronie, koniecznie bez udziału tv.

2. Czytałabym więcej książek.*

Która mama nie mówi, że na książki nie ma czasu? Zatem gdybym nie miała dziecka, czasu miałabym aż za dużo! Jaka piękna opozycja do punktu pierwszego! Jeszcze w ciąży udawało mi się łykać kolejne bestsellery z prędkością światła. Byłam głodna treści, próbowałam zrobić to na zapas. Cóż, z czytaniem jak ze spaniem – na zapas się nie da. Mimo to staram się czytać coś innego niż bulwarówka i blogi. Czasem się udaje.

3. Pewnie pracowałabym na etacie.*

Jeśli jest na świecie coś, do czego nie jestem stworzona, to praca na etacie plasuje się na liście tuż po balecie. Znam osoby czujące się w biurze jak ryby w krystalicznie czystej wodzie, a mnie to lekko przeraża, bo przyzwyczajona jestem do bycia swoim sterem, okrętem, majtkiem (i majtkami) oraz wodą, po której ten okręt sunie. W niepewności czuję się bardziej pewnie. Na długo przed tym, jak Budzik pojawił się w naszej rodzinie, oglądałam programy śniadaniowe, a w nich kolejny kobiecy biznes stworzony przez matkę z krwi i kości, często z niemowlakiem u nogi. I faktycznie, taki młody człowiek potrafi wyciągnąć z większego ogromne pokłady kreatywności. Przykładami sypnęłabym jak z rękawa gdyby nie fakt, że wolę je zachować dla siebie.

4. Chodziłabym na szpilkach.*

Och, z całą pewnością! Gdybym nie miała dziecka, bo przecież szpitel mam kilka par! Niestety nie nadają się ani na nasz wiejski żwir, ani do biegania za coraz częściej uciekającym dzieckiem ani tym bardziej do fikołków na trawie. Na kolację z mężem to i owszem, ale….po domu? W szpilkach? Niewygodnie!

5. TB mówi, że robiłabym wszystko żeby jednak mieć dziecko ;).*

I trudno się z nim nie zgodzić, bo odkąd ono jest, wszystko jest tak, jak być powinno. Oprócz porządku w szafkach, czystej podłogi, suchych kafli w łazience, poukładanego i wyprasowanego prania i paru tam innych, jakże nieważnych w obliczu zabawy resorakami czy spaceru w poszukiwaniu kasztanów na kolejne ludziki.

__
*A oprócz tego wszystkiego piłabym więcej piwa, wracała późno do domu, nie przejmowała się wieloma sprawami i była wolna jak ptak, o! Na dodatek to wszystko nie oznacza, że teraz jest źle. Inaczej jest. Fajnie. Na pewno dobrze. A jak to wygląda u Ciebie?

 

Zostań ze mną dłużej na fanpage’us SIMPLYANNA.
Przeczytaj też inne wpisy z kategorii DZIECKO, np. TEN lub TEN.

 

14 comments

  1. Anna Rymaszewska-Dybała 9 października, 2014 at 07:54 Odpowiedz

    Hm. Balet i tak nie wchodziłby w grę, wysokich obcasów nie używam, czytać i tak czytam, bo nie da się inaczej, tv odstawiłabym chyba tak czy inaczej, bo ileż można (a poza tym jest net), do trunków piwnych i winnych powrócę w swoim czasie, ale… Nie miałabym okazji wysłuchać tylu przezabawnych tekstów ani dostać mnóstwa ciepłych uścisków małych łapek i pierdyliona mokrych całusów, nie doznałabym tylu rozmaitych emocji (skala pełna, więc nie uboga). Nie mogłabym obserwować naturalnej, choć nieco brutalnej selekcji znajomych, z których część wykruszyła się, bez żalu z obu stron. Nie napisałabym jednej książki i nie zaczęłabym pisać kolejnej, a już na pewno nie walnęłabym 100 odcinków na blogu (zgroza i strach, tysiące czytelników wyją „buuuu”), bo nadal pracowałabym na etacie (etatoza jest stabilna, ale zabiera za dużo czasu w ciągu dnia; i tak – ja też mam kredyt – bueee). Byłabym uboższa i nawet nie wiedziałabym, ile tracę… Nie, w ogóle nie umiem sobie tego wyobrazić, jak to tak, bez mojego chłopczyka? Wspaniałego, wesołego koleżki, pyskatego po mamusi, z którym dzisiaj od 5.30 oglądałam Księżyc, odpowiadając na pytania typu „mamaaa, a jak psyjdzie słońce, to księzyc pójdzie zlobic helbate i spać?”

  2. Kasia A 9 października, 2014 at 10:36 Odpowiedz

    a ja bym sobie wiecej spała 😛 (albo po prostu SPAŁA snem nieprzerywanym kilka razy w nocy) i tego mi brakuje najbardziej 😛
    punkt 1 – sie okazuje, ze nie byl strata, tylko bezmyslnym traceniem czasu – u mnie.
    punkt 2 – zamienilam ksiazki na czasopisma, czytanie artykulu jeszcze mi sie wpisuje w plan dnia, a ksiazki nie lubie przerywac co chwile 🙂 jak bylam w 2 ciazy to sobie pochlpnelam kilka ksiazek zaleglych, teraz to nie mam znow szans przez najblizszy rok.

  3. Zoja ART 26 października, 2014 at 00:38 Odpowiedz

    Moja córeczka właśnie skończyła rok, najcudowniejszy rok w moim życiu. Co do pracy, to tak naprawdę czuję się w końcu wolna. Przed macierzyństwem pracowałam na etacie w biurze, a w wolnych chwilach (weekendy, zarwane noce) realizowałam zlecenia w ramach mojej jednoosobowej firmy. Dopiero teraz widzę jaka zapracowana byłam i ile czasu poświęcałam na prace w biurze, gdzie trzeba było siedzieć, chociaż nie było nic do roboty, ale godziny się liczyły. Teraz pracuje od czasu do czasu w nocy, ale dzień mam dla siebie i dla swojej rodziny. Stale realizuję się w pracy, rozwijam swoje umiejętności, ZARABIAM, ale nie ” marnuje” czasu na etacie o 9-17. W przyszłym roku planujemy drugie dzieciątko, więc pewnie szybko do stałej pracy nie wróce.

    Poza tym staram się nadal żyć i realizować swoje zainteresowania w podobny sposób jak przed dzieckiem. Trochę się pozmieniało, ale wiele rzeczy da się zrobić nawet z małym dzieciątkiem, wszystko to kwestia organizacji.

    Ważne jest też kiedy zostajemy rodzicami. Ja i mąż mamy po 30 kilka lat i wiele aspektów młodzieńczego życia już nie jest dla nas takie istotne. Mamy dom, mamy naszą córeczkę, jesteśmy rodziną – to jest istotne.

Leave a reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.