5 najfajniejszych drewnianych zabawek dla dwulatka.
Plastic fantastic. Jest wszędzie. I wiecie co? Świetnie. Co ja bym zrobiła bez LEGO DUPLO? Bez krzesełka-uczydełka i kilku innych pomocnych w trakcie gotowania akcesoriów? Właśnie NIC bym nie zrobiła, nie zjadła obiadu, nie wypiła herbaty i nie pomalowała oka. A mimo wszystko moje serce jest z drewna i do drewnianych zabawek bije. Jakie wybrać drewniane zabawki dla dwulatka?
Dzisiaj przedstawiam Wam mój prywatny ranking fajnych, obiektywnie niedrogich zabawek. Mamy ich trochę więcej, ale tym razem kierowałam się nie własnym gustem i smakiem tylko chęcią interakcji z tymi zabawkami mojego syna.
Drewniane zabawki dla dwulatka.
1. Tory i kolejka.
IKEA. Re-we-la-cja. Z tego, co wiem, są standardowej szerokości i można je połączyć z innymi zestawami, inszych produkcji. To ogromny plus, bo mamy sporo różnych pojazdów wykonanych podobnie do lokomotywy i wagonów z IKEA, którymi mały może jeździć po torach. Warto kupić kilka zestawów, co pozwoli na dowolne konfigurowanie układu. Dzieci szybko się nudzą (dorośli nie lepiej). Tunel, wiadukty, zakręty, zwrotnice – konieczne.
2. Parking dla samochodów.
Antek jest miłośnikiem samochodów. Zarówno tych pełnowymiarowych, jak resoraków, które odziedziczył po tacie. Zdążył też poszerzyć kolekcję o kilkanaście własnych aut. Dla tej ilości pojazdów potrzebny jest parking. Nie przepadam za tymi plastikowymi, kolorowymi, bo już same samochody mienią się tysiącem barw. Wybrałam możliwie najbardziej neutralny. Mógłby byc odrobinę większy, acz dopasowany jest świetnie do wielkości samochodów. Winda, trzy poziomy, wjazdy, zjazdy – polecam.Przy ilości resoraków, jaką dysponuje Antek, ten jeden parking to kropla w morzu potrzeb. Najfajniejsza część? Winda. Minus? Lubi się rozłożyć, dlatego czeka nas klejenie, które odłożyliśmy w czasie ze względu na wyjazd i potrzebę przewiezienia parkingu w częściach.
3. Warsztat.
Nie znam się na chłopięcych zabawkach i większość poznaję wtedy, gdy dostaje je mój syn. W dzieciństwie miałam kilka miniatur samochodów i na tym koniec. W domu nie czekam aż mąż wbije gwoździe albo złoży meble. Robię to sama (w końcu siedzę w domu ahaha), bardzo lubię majsterkowanie. Zostawiam wtedy, kiedy nie umiem (zdarza się) lub jest mi za ciężko. Najwyraźniej moje dziecko też lubi to wszystko. Szkoda, że nie nakręciłam filmu ze składania komody MALM. Ja przybijałam gwoździe tłuczkiem do mięsa, a Antek swoim, zabawkowym młotkiem. Nawiasem mówiąc, nosi go ciągle przy sobie, strach się bać….
4. Warzywa z rzepami do krojenia.
Ten zestaw, tuż przed świętami Bożego Narodzenia, kupiłam w Tchibo. Tak, to kawa, wiem, ale ta zabawka jest świetna! Planujemy wykonanie kuchni DIY dla młodego, a przymiarką jest właśnie ten drewniany zestaw. Gdybym nie widziała na własne oczy, nie uwierzyłabym, że niespełna 2-latek z własnej woli będzie stał przy tym żarciu dobre 15 minut i kroił i łączył i kroił i łączył….i pytał „gdzie nuś i deśka” :).
5. Nie wiem jak to się nazywa, ale jest fajne.
Ostatnio mąż przytargał do domu…no właśnie: tor? Załóżmy, że tor z trzema pojazdami. Proste jak budowa cepa. Puszczasz na górze, zjeżdża na sam dół i…tyle :). Mimo swojej prostoty, służy nam już czas jakiś, nie nudzi zanadto i jest fajnym elementem do rozbudowy naszego miasta.
Nie wnikam czy te drewniane zabawki dla dwulatka są fajne, bo są fajne, czy dlatego, że nie miałam takich jako dziecko. Wtedy drewna się nie malowało (może to i dobrze?) i moje drewniane klocki niewiele różniły się od resztek drewna po rąbaniu do kominka. Polecam te opcje dla Waszych dzieci, dzieci Waszych znajomych. To fajne opcje na prezent i do kupienia jako pierwsze poważne zabawki. 2-latek chętnie się nimi bawi, a co za tym idzie, można w tym czasie spokojnie walnąć kielicha napić się kawy.
Podoba mi się ten warsztat. Szkoda tylko, że nie mam w domu miejsca na takie wielkie zabawki. Za to chyba skuszę się w końcu na te warzywa do krojenia. Wszyscy polecają, to coś w tym musi być 🙂
Sami się nie spodziewaliśmy, że warzywa są ok ;). Co do warsztatu: nie jest taki wielki, chyba trochę mniejszy od plastiku z Ikei :).
Tego z Ikei też bym nie kupiła. Niestety miejsca nie mam :-D. Strasznie chciałabym zrobić tipi, ale też za dużo miejsca by zajmowało. Czas pomyśleć o większym lokum 😀
Ooo też planuję tipi #takiemodne ale najpierw musimy wynieść swoje łóżko z sypialni młodego, podejrzewam że to prędko nie nastąpi, bo to najlepsze miejsce do spania :D.
Och, nasze łóżko by się w sypialni małego nie zmieściło… chyba, żeby tam stało tylko ono 😀 Poza tym synek w ogóle nie lubi spać obok nas. Taki indywidualista mi się trafił.
Wszystko fajne, super, ekstra…My też lubimy drewniaki, ale oczywiście plastików u nas tez cała masa..p.s. bardzo fajne zdjęcia;
Dzięki :).
O tak, moje żelazne zamiary unikania plastiku skończyły się razem z pierwszymi zabawkami!
Te grające też się pojawiają, ale szybciej się nudzą :).