DZIECI I RODZINAEMIGRACJA

10 rzeczy, które mnie zaskoczyły podczas…porodu!

podczas porodu

To takie proste napisać o tym, co nas zaskoczyło jako rodziców. Praktycznie wszystko! Jedni się spodziewali spokojnego życia, jakby nic się nie zmieniło i poznali gorzką, ciemną stronę rodzicielstwa. Inni nastawieni na prawdziwą szkołę życia, przeżyli słodkie rozczarowanie. Tak bywa, nie przewidzimy jakie będzie nasze dziecko. A czy można przewidzieć jak będzie wyglądał…poród? Nie! Dlatego podczas porodu zaskoczyło mnie mnóstwo rzeczy!

Kto czytał mój wpis o akcji „Rodzić po ludzku” wie, że swój pierwszy poród przez cesarskie cięcie wspominam mocno średnio. Jedynym, co mnie dobrego spotkało to ten wspaniały, mały człowiek, na dodatek najfajniejszy urodzinowy prezent. Poród numer dwa to dla mnie całkowita nowość. Od początku byłam nastawiona na VBAC (vaginal birth after cesarean) i ból. Ogromy ból.

1. Ale litości! Nie aż taki! i 2. Nie aż tak długo!

Podczas porodu ból był największym zaskoczeniem. Skurcze od samego początku regularne, bolesne, po 5h bardzo bolesne a po 10 zajebiście bolesne. Co z tego? Łącznie w tych skurczach spędziłam okrąglutkie 36h, kilka zmian całego personelu. W sam raz na podszlifowanie kolejnych terminów medycznych po angielsku. Po pewnym czasie przez gardło przechodziło mi tylko „more gas please” i „where is my codeine???”.

Wiem, że mam wysoki próg bólu. Trzy miejsca na ciele bez czucia. Ale muszę to napisać: przy skurczach partych darłam się tak mocno, że na drugi dzień nie mogłam otworzyć szczęki żeby zjeść kanapkę!

3. Słuch w czasie porodu jest przytłumiony, a zdolność racjonalnego myślenia idzie na spacer.

Jedyną osobą z całego personelu, która mnie wkurzyła był lekarz sprawdzający czy blizna po cesarce wytrzyma poród siłami natury. Na odchodnym powiedział do mnie „no pain no game”. Język dziadowi pokazałam, bo co to ma znaczyć że jak nie ma bólu to nie ma zabawy? Palant! Imbecyl! Dopiero po wszystkim do mnie dotarło, że sama jestem imbecyl, bo ten sympatyczny człowiek rzekł do mnie drącej ryło „no pain no gain” – bez pracy nie ma kołaczy…I miał skurczybyk rację!

4. Wanna do porodu jest świetna, ale cholernie niewygodna.

Miałam podłączone bezprzewodowe ktg przez calutki poród. Mój brzuch w wannie miał być cały czas zanurzony w wodzie. I był, a razem z nim od czasu do czasu zanurzała się głowa. Na szczęście mąż ratował mnie dzielnie przed utonięciem.

5. Między skurczami naprawdę można zasnąć!

Nie wierzyłam, jeszcze na początku mówiłam Michałowi, że przy takim bólu jest nierealne zasnąć choć na chwilę. Po czym okazało się, że sprawa jest odrobinę bardziej skomplikowana i trwa trochę dłużej niż przypuszczałam. I zasypiałam jak dziecko, na 30 sekund (stąd ta głowa pod wodą w punkcie 4). Czy regenerowałam w ten sposób siły? Nie mam pojęcia. Ale zasnąć się da, potwierdzam.

6. Jeśli na początku mówisz, że nie chcesz czegokolwiek uśmierzającego ból – nie wiesz o czym mówisz.

Jestem ostatnią osobą w kolejce po leki przeciwbólowe, już prędzej stanę w tej po piękne włosy. Przemawiają do mnie wszystkie skutki uboczne, między innymi dlatego nie zdecydowałam się na znieczulenie zewnątrzoponowe, ale dziś sama z siebie się śmieję, kiedy przypominam sobie jak podczas porodu po kilku godzinach poprosiłam o paracetamol, potem szprycowali mnie kodeiną a na końcu wdychałam gaz rozweselający tak łapczywie jakby to były najpiękniejsze perfumy świata. Na szczęście wpływał jedynie na ból i to do pewnego momentu. Cholernie wysuszył mi gardło i, między nami mówiąc, był jedną z fajniejszych rzeczy :D.

7. Mąż podczas porodu może przeszkadzać.

Nie wyobrażam sobie, żeby go tam nie było. Dał mi ogromne wsparcie, bardzo pomagał, cieszę się że sam chciał ze mną być na sali porodowej (mam teraz niezłego asa w rękawie, bo na własne oczy zobaczył jak poród wygląda), ale…miał stać przy głowie! Przy MOJEJ głowie!

A tak poważnie, to świetna sprawa móc przeżywać całą akcję we dwoje.

8. Dziecko po porodzie…

Ładnie pachnie. Może dla niektórych to było oczywiste, dla mnie nie. Niko wyskoczył i wylądował prosto na moim brzuchu. Ciepły, cudowny, pachnący słodko noworodek. Żadnej przykrej woni, bardzo pozytywne zaskoczenie. Nie miałam porównania, ponieważ po cesarskim cięciu dziecko zostało od razu dokładnie powycierane, odśluzowane i jakieś takie „na gotowo”.

9. Ta głowa faktycznie TAM się mieści!

Nie wierzę, że to napisałam. Do ostatniego momentu nie miałam pojęcia, że przez dziurkę od klucza można przepchnąć arbuza. Bo nie można! Wyjątkiem od tej reguły jest poród. Jasne, możesz powiedzieć, że ani to dziurka od klucza, ani arbuz i trudno się  z tym nie zgodzić, ale jest coś nadnaturalnego i niewiarygodnego w rodzeniu dziecka. Mega zaskoczenie i wcale nie traumatyczne (albo już nie pamiętam ;)).

10. Naprawdę można urodzić po ludzku.

Po pierwszym porodzie w to zwyczajnie nie wierzyłam. Byłam zawiedziona, że nie udało mi się urodzić naturalnie. Dzisiaj wiem, że to w dużej mierze kwestia podejścia personelu i jego wygody. W czasie drugiego można było zdecydować o cesarce przynajmniej trzykrotnie – kiedy rozwarcie nie postępowało, kiedy skarżyłam się na bardzo silny ból blizny i kiedy tętno dziecka spadło. Jednak za każdym razem otrzymywałam pomoc, profesjonalne podejście, badanie i rozpatrywanie wszystkich za i przeciw.

Tam, gdzie było to możliwe, decydowałam sama. W innym wypadku decyzję podejmowałam z lekarzem lub położną. Mój plan porodu był w pełni respektowany, omawiany w trakcie (da się, a przecież było mi trudniej wytłumaczyć niektóre kwestie ze względu na język, polska położna powinna zrozumieć mnie w mig). Na bieżąco ten plan korygowałam w zależności od postępu porodu.

Każda procedura odbywała się w naszej obecności, byliśmy pytani o zgodę na każdy ruch. Miałam możliwość nakarmienia dziecka zaraz po porodzie i przebywania z nim w kontakcie skóra do skóry do czasu aż zostałam zabrana na operację. A kiedy mnie zabrakło, przy dziecku ciągle przebywał mąż. To naprawdę ogromna różnica móc tulić swoje dziecko tuż po porodzie a nie mieć tej możliwości przez 16 godzin. Mogę śmiało powiedzieć, że czułam się zaopiekowana od momentu przekroczenia progu szpitala aż do jego opuszczenia.

Mogę się założyć, że i Ciebie coś zaskoczyło podczas porodu. Oprócz oszałamiającej urody noworodka, oczywiście! Co to było?

Zostań ze mną na dłużej na fp SIMPLYANNA <3

9 comments

  1. Aggie z odkrytelitery.pl 10 stycznia, 2016 at 14:10 Odpowiedz

    Strasznie długo poród u ciebie trwał. To że się darłaś przy partych rozumiem doskonale bo sama przy pierwszym się darłam a męczyłam się ,, tylko” 12 godzin ale bez żadnych wspomagaczy łagodzenia bólu. Niby wiedziałam że będzie boleć ale to właśnie ten ból mnie najbardziej zaskoczył no i to że noworodek jest taki maleńki 🙂 Też pierwszy wspominam kiepsko ze względu na personel. Drugi to inna bajka. Jedyne 3,5 godz 🙂 Miałam też bardzo miły personel. Co mnie zaskoczyło ? Szybkość akcji, jeszcze po 12.00 było 5 cm a godzinę później słyszę że będziemy przeć i tak 20 min później druga córcia zawitała na świat. Przyznam że podziwiam cie bo wytrzymałaś tyle godzin ! Ja chyba bym błagała żeby mnie wzięli na cc 🙂

    • Anna Bartnik 10 stycznia, 2016 at 14:39 Odpowiedz

      Bardzo mi zależało, żeby „normalnie” urodzić i błagałam, żeby unikać cc :D. Ale darłam się i przy tych zwykłych skurczach, zwłaszcza ostatnie 2-3h. Organizm wycieńczony, osłabiony, ból z każdą godziną mocniejszy. Na krótszy poród już nie liczę, więcej dzieci nie planujemy :D, ale 3,5h WOW!

  2. m. 14 stycznia, 2016 at 16:24 Odpowiedz

    hahaha ja tez mam wysoki prog bolu… a przy partych to sie tak darlam, ze szok. Chociaz u mnie skurcze byly ok, dawalam rade tylko parcie tragedia. Najzabawniejsze bylo to, ze jeszcze poloznej mowilam ze nie czaje tych lasek z one born everyminute jak sie wydzieraja, a przeciez nie kjest tak zle… a potem sama darlam pape na maxa.

  3. Alu 14 stycznia, 2016 at 23:13 Odpowiedz

    Moj drugi porod byl piekny 🙂 jechalam do szpitala oddalonego o 150km, gdy skurcze byly co 3min i nie wiedzialam czy nie urodze gdzies po drodze (mandat z fotoradaru na pamiatke)

    W czasie porodu udalo mi sie zdrzemnac, polozna przyniosla nam swieczki chcac umilic nam nastroj, a po porodze pomogla wejsc do wanny i … wytarla mi stopy :))

    Szpital sw. Zofii w Wwie :))) polecam wszystkim

    Ps: wspanialy blog, dopiero odkrylam, suuuuper sie czytam

  4. Anna Bartnik 4 lipca, 2016 at 13:14 Odpowiedz

    Jak czytam Twój komentarz od razu przypominają mi się wszystkie filmy, w których pomija się element…rodzenia łożyska :D. Super, że udało się w domu <3 gratulacje! Dla Ciebie i dzielnego Taty!

Leave a reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.